„Siostra mojego męża nie dość, że mieszkała u nas, to na dodatek oskarżała mnie o kradzieże. W końcu mąż ją wykopał”

zła bliźniaczka.png fot. Adobe Stock, Africa Studio
„Wizja szczęśliwego małżeństwa oddalała się z każdym dniem. A działo się to za sprawą Danki, bliźniaczki mojego lubego. Oboje byli ze sobą bardzo blisko i powiem szczerze – mam wrażenie, że jest ona o mnie po prostu zazdrosna. Na szczęście Danka mieszkała w innym mieście, nie widywaliśmy się często”.
/ 22.07.2023 13:15
zła bliźniaczka.png fot. Adobe Stock, Africa Studio

 Roberta poznałam trzy lata temu. Super facet, zakochałam się w nim po uszy.

Danka nigdy mnie nie lubiła

Na początku zeszłego roku wprowadziliśmy się do mojego mieszkania po dziadkach. Trzy pokoje, w sam raz dla nas i mojego kocurka Pirata. Choć bez ślubu żyło nam się cudnie, miałam nadzieję, że kiedyś się pobierzemy.

Niestety wizja szczęśliwego małżeństwa oddalała się z każdym dniem. A działo się tak za sprawą Danki, bliźniaczki mojego lubego. Oboje byli ze sobą bardzo blisko i powiem szczerze – mam wrażenie, że jest ona o mnie po prostu zazdrosna.

Spotkałam rodzinę Roberta kilka razy, Danka nigdy nie kryła swojej niechęci i próbowała wypytać mnie o najbardziej dziwaczne szczegóły mojego życia. Byle tylko wprawić mnie w zakłopotanie, a może i sprawić, że powiem coś, co postawi mnie w niekorzystnym świetle.

Rzadko miałam odwagę porozmawiać z Robertem o Dance. Bałam się, że mówiąc mu o moich odczuciach, zniechęcę go do siebie. Jednak przed wyjściem na jeden z rzadkich rodzinnych obiadów niby mimochodem wspomniałam o swoim strachu, że ona znów na mnie naskoczy.

Robert westchnął i mnie przytulił.

– Wiem, Gosiu, ona nie jest łatwa. Czuwa nade mną jak kwoka. Ale to wynika w dużej mierze z tego, że do matury byliśmy nierozłączni. Gdyby ojciec nie zaordynował, że mamy studiować w innych miastach, to pewnie nadal zachowywalibyśmy się niemal jak bliźnięta syjamskie – pocieszał mnie. – Wiesz, co Kaśka mi zrobiła… Danka po prostu się boi, że też mnie skrzywdzisz. Jest nadopiekuńcza, ale w końcu do niej dotrze, że jestem z tobą naprawdę szczęśliwy.

Niby rozumiałam jego podejście, ale miałam wrażenie, że gdyby pojawiła się jakaś sytuacja, w której musiałby wybrać między mną a siostrą, nie ja byłabym zwyciężczynią. Dobra, Danka mieszkała w innym mieście, nie widywaliśmy się tak często. Uznałam, że przeżyję.

– W porządku, dam radę – powiedziałam więc. – A, właśnie. Widziałeś może mój kolczyk? Taki srebrny z czerwonym kamieniem.

Robert pokręcił głową.

– Ciągle jakieś gubię – ściągnęłam usta, zastanawiając się, gdzie mógł się podziać ten. Komplet byłby idealny do mojej sukienki. – Mam już chyba kilkanaście pojedynczych.

– Załóż dwa różne i noś, jakby taka była moda, a nikt nie mrugnie okiem – zażartował Robert. – A propos zgubionych rzeczy, nie rzucił ci się może w oczy mój pendrive? Ten niebieski, kojarzysz? Przysiągłbym, że leżał na biurku, dopiero co zgrywałem z niego dokumenty.

Moja kolej pokręcić głową i wzruszyć ramionami.

– Przecież musi gdzieś być – powiedziałam. – Czekaj, sprawdzę w dużym pokoju, a ty zajrzyj do łazienki. Czasami mam wrażenie, że żyją tu jakieś krasnoludki z lepkimi rączkami.

Pirat zwęszył nasz plan opuszczenia lokalu i szybko zajął pozycję przed drzwiami wyjściowymi, domagając się zapasu jedzenia – no bo w końcu co będzie, jak i nas jakiś krasnolud po drodze podprowadzi? Napełniłam mu miskę, podrapałam po łebku i poszliśmy. Nie będzie tak źle, pomyślałam nawet, że Danka powoli się do mnie przekona. Ale nadzieja ta nie żyła zbyt długo.

A może faktycznie byłam kleptomanką?

Kilka tygodni później dostałam od Roberta wiadomość, która na moment przyszpiliła mnie do krzesła – Danka dostała pracę w naszym mieście, ale chwilowo nie było jej stać na wynajem mieszkania i miała zająć pokój u nas, w zamian za dorzucanie się do czynszu. Robert niby pytał mnie o zgodę, no ale przecież nie mogłam powiedzieć nie.

– Dzięki, Gosiu, wiem, że nie jesteś zachwycona. I bardzo przepraszam, na szczęście to nie będzie trwało wiecznie. Obiecała mi, że będzie miła.

Pierwsze dni jakoś przeszły. Danka, choć wyraźnie spięta i sztywna jak kij od miotły, starała się zachowywać wobec mnie przynajmniej neutralnie. Obecność bliźniaka, za którym tęskniła, wydawała się zmiękczać jej serce. Problemy zaczęły się od pierścionka.

Tamtego dnia Danka wparowała do kuchni, gdy jedliśmy śniadanie i powiedziała, że zginął jej złoty pierścionek, który zostawiła w łazience na umywalce. Nikt z nas go nie widział, więc poszła przeszukiwać swoje rzeczy.

Potem zniknął jej kolczyk, później banknot, który położyła na szafce nocnej… Zaczęły się awantury, a winna byłam oczywiście ja – najwyraźniej kleptomanka.

Czując ogarniającą mnie rozpacz – w tym przypadku nie było mowy o żartowaniu z krasnoludków – zaczęłam przetrząsać dom, desperacko próbując odnaleźć zapodziane rzeczy. Nic nie znalazłam.

Któregoś dnia, gdy Danka rzuciła się na mnie z kolejnym oskarżeniem, zaczęłam wątpić we własną poczytalność. Czy ona mogła mieć rację?! Czy może faktycznie byłam jakąś lunatykującą kleptomanką? Pewnie powinnam się z nią kłócić, bronić się, ale poczułam się kompletnie skołowana. Gdzie to wszystko było? A może ona aż tak mnie nienawidziła, że chciała mnie wrobić w bycie złodziejką?

– Danka! – Robert, słysząc kolejną awanturę, przybiegł do pokoju. – Skoro Gosia mówi, że nie wzięła, to nie wzięła! – podniósł głos na siostrę, stając w mojej obronie. – Nam też giną rzeczy. Przeproś ją natychmiast!

Choć zamknęłam za sobą drzwi do naszego pokoju, słyszałam każde ich słowo przez cienkie ściany.

– Najpierw niech odda to, co wzięła – powiedziała Danka. – Przecież te rzeczy nie wyparowały. O, proszę. Nawet zrobiłam zdjęcie. Położyłam wisiorek na komodzie, przyszłam pół godziny później i już go nie było. To co, ty kradniesz?

– Nic nie kradnę!

– To niech ona oddaje moją biżuterię albo wyprowadzam się. A jak ty nadal będziesz z ta złodziejką, to z nami koniec!

Coś we mnie pękło

Wizja straty Roberta przez coś tak głupiego lub też wizja Roberta, który traci ukochaną siostrę… nie wiem, co mnie trafiło, ale rozpłakałam się jak dziecko.

Robert wpadł do pokoju, roztrzęsiony, i przykucnął przy łóżku, obejmując mnie.

– Ja nie kradnę, przysięgam. Nie wiem, gdzie to wszystko jest. Swoje jej oddam, jak chce, niech bierze co mam, ale już dość, nie mogę tak dłużej żyć – wyszlochałam.

– Gosia, popatrz na mnie. Wiem, i wierzę ci. Zaraz porozmawiam z Danką. Jakoś dojdziemy do porozumienia – powiedział.

Skinęłam głową. Pirat, zwabiony niecodzienną sytuacją, wskoczył koło mnie na łóżko i wywalił brzuch do góry, domagając się pieszczot. Nie miałam jednak do tego głowy.

– Ale gdzie to wszystko jest? – spytałam szeptem, patrząc Robertowi w oczy.

Mój ukochany pokręcił głową, równie zdezorientowany jak ja.

Dwa dni później przy obiedzie atmosfera była naprawdę ciężka. Siedzieliśmy we trójkę w kuchni, gapiąc się w mały telewizor. I wtedy przez otwarte na przedpokój drzwi zauważyliśmy, jak Pirat wskakuje na szafkę i zagląda do miski, w której trzymaliśmy klucze i drobne pieniądze wyciągane z kieszeni płaszczy. W pewnej chwili chwycił w pyszczek kluczyki do samochodu i w długą.

To był dowód, że Robert stoi za mną murem

Poderwaliśmy się oboje z Robertem od stołu, myśląc dokładnie to samo. Szybko pobiegliśmy za Piratem, a Danka za nami. Kot zniknął gdzieś za koszmarnie ciężką, starą kanapą w salonie, a po chwili wyszedł już bez kluczyków.

Odsunęliśmy kanapę, a tam w podłodze dziura. A w dziurze… wszystko. Wszystko, co zginęło, i to, o czym nawet nie wiedzieliśmy, że zniknęło – korki od butelek, gumki do włosów, kostki cukru, chusteczki do nosa.

Rzuciłam się do tej dziury i zaczęłam wszystko wyciągać, szukając zgub Danki. Były tam co do jednej. I pierścionek, i kolczyk, i banknot, i naszyjnik, a nawet jej apaszka, która co prawda nie wpadła do dziury, ale zawinęła się o tylną nogę kanapy. Otrzepałam wszystko z kurzu i podałam Dance.

– Cóż, przepraszam za mojego małego złodziejaszka – uśmiechnęłam się.

Miałam szczerą nadzieję, że jakoś obrócimy to wszystko w żart. Jednak Danka wyrwała rzeczy z mojej ręki i wycedziła:

– Jaka pani, taki kot.

Wtedy dla Roberta miarka się przebrała. Spakował rzeczy siostry i wyrzucił ją z naszego mieszkania, podając adres taniego hotelu w okolicy.

– Jak zrozumiesz, co się z tobą dzieje, wtedy wróć – powiedział jej.

A ja… odetchnęłam z ulgą. To był ostateczny dowód, że Robert stoi za mną murem, że jesteśmy drużyną i mogę na nim polegać.

Nawet jeśli po drugiej stronie barykady jest jego ukochana siostra. Większego dowodu na jego miłość nie mogłam oczekiwać. Byłam szczęśliwa.

W przeciwieństwie do Pirata, który wskoczył do swojego opustoszałego skarbca i kompletnie zdezorientowany zaczął kręcić się w kółko, próbując wyniuchać, gdzie podziały się jego dobra.

Może uznał, że i jego dopadły w końcu krasnoludki. Ot, karma.

Czytaj także:
„Zdradziła mnie dziewczyna, ale pocieszyłem się jej siostrą. Wcześniej wybrałem niewłaściwą bliźniaczkę”
„Z siostrą bliźniaczką dzielę większość myśli i odczuć. Ta więź wydawała mi się przekleństwem, a okazała się zbawieniem”
„Siostra bliźniaczka przespała się z moim narzeczonym tydzień przed naszym ślubem. On myślał, że to ja”

Redakcja poleca

REKLAMA