„Jesteśmy z mężem parą od 40 lat. Wszyscy się dziwią, że tyle ze sobą wytrzymaliśmy i nie przyprawialiśmy sobie rogów”

szczęśliwa para fot. Adobe Stock, Lumos sp
„– Przecież ani ja, ani on nie jesteśmy tam na dole zrobieni z mydła. Nie wymydlimy się. Poza tym teraz mnie karcisz, a przecież ty z ojcem też nie byliście święci. – Święci może i nie, ale na pewno wierni sobie. – Nie wierzę – prychnęła. – Nie da się przez tyle lat wytrzymać w łóżku z jedną osobą”.
/ 07.05.2024 22:00
szczęśliwa para fot. Adobe Stock, Lumos sp

Nie wiem, jak bardzo zdemoralizowany musi być świat, skoro wierność jest dziś czymś niezwykłym, wręcz niespotykanym. Gdy poślubiłam Lucjana, byłam 21-letnią młódką. Dziś mam 63 lata. Jeszcze nie tak dawno temu obchodziliśmy rubinowe gody i mogę przysiąc, że przez ponad czterdzieści lat trwania naszego małżeństwa nawet nie przeszło mi przez myśl, by przyprawić mężowi rogi. Jestem przekonana, że Lucjan też dochował mi wierności.

Przyjaciółka nie wierzyła w moją wierność

Czy to powód do dumy? Może i tak, ale ja nie rozpatruję tego w ten sposób. Dla mnie to po prostu coś zupełnie normalnego. W końcu ślubowaliśmy to sobie przed ołtarzem. Tym bardziej nie mogę zrozumieć, dlaczego wszyscy dziwią się, że nie potrzebujemy dodatkowych wrażeń.

– Mów, kochana. Jak było? – zapytała moja koleżanka Sabina, gdy wróciłam z sanatorium.

– Och, muszę ci powiedzieć, że te zabiegi czynią cuda! I do tego jeszcze to wspaniałe górskie powietrze. Czuję się jak nowo narodzona – wychwalałam kurację.

– Ale ja nie o to pytam – powiedziała i uśmiechnęła się tajemniczo.

– A o co? – zdziwiłam się.

– Daj spokój. Przecież obie wiemy, że do sanatorium nie jedzie się na kurację, tylko by zaznać odrobinę odmiany – mrugnęła okiem.

– Nie mam pojęcia, o jakiej odmianie mówisz.

– Gdy ja byłam dwa lata temu, poznałam kilku wspaniałych mężczyzn. Mówię ci, z nimi znów poczułam się jak kobieta. Było zupełnie inaczej niż ze Zbyszkiem i...

– Zaczekaj, zaczekaj... – przerwałam jej. – Jeżeli swoją szczerością chcesz mnie zachęcić do osobistych wyznań to daremny twój trud. Z pobytu nie przywiozłam żadnych pikantnych szczegółów, którymi mogłabym się podzielić.

– Chcesz mi powiedzieć, że byłaś w sanatorium i nie użyłaś sobie?

– A co w tym dziwnego?

– Daj spokój. Przecież dalej świetnie wyglądasz. Na pewno nie mogłaś opędzić się od mężczyzn. Mówię ci to jako twoja przyjaciółka, znam kilku, którzy chcieliby całować te twoje wydatne usta.

– Mężczyznom w sanatorium pozwoliłam jedynie pocałować swoją dłoń, po skończonym tańcu.

– I ty naprawdę tak tylko z Lucjanem? I nigdy... No wiesz.

– Nigdy. Kocham męża i nie mogłabym mu tego zrobić. Zresztą, sobie też. Jakbym miała na drugi dzień spojrzeć w lustro?

Sabina najwyraźniej zrozumiałą tę subtelną aluzję, bo natychmiast przekierowała rozmowę na inne tory. Temat skoków w bok nigdy już nie powrócił w naszych pogawędkach. Bo niby o czym tu mówić? Niekoniecznie mam ochotę słuchać o jej sanatoryjnych podbojach, a ja nie mam czym się „chwalić”. Nie zdradziłam męża jako młoda kobieta i na pewno nie zrobię tego teraz, gdy na karku mam już szósty krzyżyk.

Córka uważa zdradę za coś normalnego

Zawsze uważałam, że tak po prostu powinno być. Miłość jest fundamentem udanego małżeństwa. Kochałam Lucjana, gdy za niego wychodziłam. Kocham go do dziś i to nie zmieni się aż do końca moich dni na tym świecie. Czy ktoś, kto zdradza, potrafi kochać? Nie, na pewno nie. W moim słowniku wyrazy „miłość” i „wierność” są ze sobą tożsame.

Odnoszę jednak wrażenie, że w dzisiejszych czasach hołduje się innym wartościom. Nie tylko Sabina dziwi się, że ja i Lucjan pozostajemy sobie wierni. „Jak wy ze sobą wytrzymaliście tyle czasu?”; „Czy po tylu latach masz jeszcze z mężem jakąkolwiek przyjemność?”; „I naprawdę nigdy nie miałaś kochanka?”. Te i podobne pytania wielokrotnie padały z ust moich znajomych.

Nawet mnie to nie dziwi. Na starość ludzie robią podsumowanie mijającego czasu i często dochodzą do wniosku, że w ich życiu brakowało wrażeń. Starają się nadrobić zaległości i w rezultacie robią straszne głupoty. Gdy jednak podobne pytanie padło z ust mojej córki, byłam w niemałym szoku.

– Mam mały problem, mamo – wyznała Agnieszka podczas jednej z naszych rozmów.

– Mogę ci jakoś pomóc? Bo jeżeli chodzi o pożyczkę, powiedz tylko słowo.

– Nie, to problem innego rodzaju.

– Co ci leży na sercu, córeczko? Mnie możesz o wszystkim powiedzieć.

– Tomek chyba podejrzewa, że przyprawiam mu rogi. Gdy ostatnio rozmawiałam przez telefon z moim... nazwijmy go przyjacielem, nie zauważyłam, że wszedł do domu. Chyba nie usłyszał zbyt wiele, ale...

– Chwileczkę, jak to „przyprawiasz mu rogi”? Dlaczego? Powiedz mi, proszę, bo nie rozumiem.

– Oj, mamo, co cię tak dziwi. Człowiek nie jest stworzony do monogamii. On też ma inne na boku. Chodzi tylko o to, by nie dać się przyłapać.

Mamy prostą receptę na szczęście

– Skarbie, rozczarowałaś mnie – powiedziałam stanowczo. – Nie spodziewałam się tego po tobie. Jak wy możecie to sobie robić? Po co był wam ten ślub, skoro nie zamierzaliście dochować sobie wierności?

– Nie widzę problemu – odpowiedziała tonem pozbawionym jakichkolwiek emocji. – Przecież ani ja, ani on nie jesteśmy tam na dole zrobieni z mydła. Nie wymydlimy się. Poza tym teraz mnie karcisz, a przecież ty z ojcem też nie byliście święci.

– Święci może i nie, ale na pewno wierni sobie.

– Nie wierzę – prychnęła. – Nie da się przez tyle lat wytrzymać w łóżku z jedną osobą. Mnie Tomek zaczął nudzić się już po sześciu miesiącach od ślubu.

– Wierz albo nie, ale takie są fakty. Nigdy nie zdradziłam twojego ojca ani on mnie.

– Cóż, może macie mniejsze potrzeby.

– Nie wydaje mi się, żeby omawianie takich szczegółów z dorosłą córką było czymś stosownym, ale czuję się w obowiązku wyprowadzić cię z błędu. Z naszym popędem wszystko było w porządku i nadal tak jest.

– Chcesz mi powiedzieć, że wy jeszcze sypiacie ze sobą? Fuj, mamo! Ohyda – skrzywiła się.

– Pożądanie między dwojgiem starszych ludzi jest dla ciebie czymś odrażającym, a zdrada nie?

– Nie spodziewałam się tego po tobie, wiesz?

– Wybacz, córeczko, ale nie możesz liczyć, że będę przyklaskiwać czemuś, co uważam za niemoralne.

Nie chciałam pouczać dorosłej kobiety, jak ma żyć, ale było mi przykro. Nie tak ją wychowałam. Razem z Lucjanem zawsze wpajaliśmy jej, że miłość i szacunek są wszystkim. Tymczasem ona mówiła o tym bez cienia skrępowania, jakby zapraszanie do łóżka drugiego mężczyzny było czymś zupełnie naturalnym.

Agnieszka zapytała mnie, jak to możliwe, że przez tyle lat żadne z nas nie uległo pokusie. Wyjaśniłam jej to najprostszymi słowami, na jakie mogłam się zdobyć. Seks jest czymś przyjemnym, ale wspaniały staje się dopiero wtedy, gdy dzieli się łóżko z osobą, którą darzy się szczerym i, co równie ważne, odwzajemnionym uczuciem.

Skłamałabym, gdybym powiedziała, że przez ponad 40 lat naszego małżeństwa nie dopadł żaden kryzys. Ale nigdy nie szukaliśmy pocieszenia w łóżku z inną osobą. Tak się nie godzi. W wierności czterdziestej rocznicy ślubu, a gdy przyjdzie czas świętować złote gody, nadal będziemy mogli mówić, że nigdy nie ulegliśmy żadnej pokusie.

Helena, 63 lata

Czytaj także:
„Wyleciałem z pracy, bo stanąłem w obronie zwierząt. Będę jadł chleb z pasztetem, ale jestem z siebie dumny”
„Przyjaciółka wdała się w romans z żonatym szefem. Ona go kochała, a on zwodził ją bajeczkami o rozwodzie i złej żonie”
„Wyszłam za mąż z chęci odwetu na byłym. Lepiej być po rozwodzie, niż zostać starą panną, której nikt nie chciał”

Redakcja poleca

REKLAMA