„Przyjaciółka wdała się w romans z żonatym szefem. Ona go kochała, a on zwodził ją bajeczkami o rozwodzie i złej żonie”

Smutna blondynka fot. Getty Images, courtneyk
„Naprawdę się w nim zakochała. Facetowi, który jest od niej starszy o ponad dwie dekady, musiało nieźle schlebiać, że taka młoda piękność za nim szaleje. Obiecywał jej złote góry, gadał, że rzuci żonę, bo ich dzieciaki są już praktycznie dorosłe”.
/ 06.05.2024 07:15
Smutna blondynka fot. Getty Images, courtneyk

Siedziałyśmy już prawie godzinę, sącząc zamówione wcześniej napoje. Ewa wciąż nie przychodziła, a to nie było do niej podobne. Zawsze słynęła z punktualności i doskonałej organizacji. Pod tym względem biła nas na głowę. Jej nieobecność zaczynała budzić nasz niepokój.

– Co mogło jej się przydarzyć? Myślisz, że kolejna próba dodzwonienia się ma sens? – Kaśka nie kryła niepokoju.

– Wiesz, że już dzwoniłyśmy dwa razy i za każdym razem włączała się poczta głosowa – Jolka usiłowała ją uspokoić. – Nie zgłasza się kompletnie.

Najbardziej nas to zmartwiło, bo każdemu zdarza się spóźnić z różnych powodów. Ale żeby nie odebrać komórki?

Gdy w końcu zauważyłyśmy naszą kumpelę, która kroczyła w pośpiechu z zaczerwienioną twarzą, jednocześnie podbiegłyśmy do niej.

– Co się stało?!

– Wiecie, trochę wstyd się przyznać, ale urwały mi się oba obcasy. Serio! – oznajmiła przejęta.

Natychmiast zerknęłyśmy na jej wysokie szpilki – wyglądały tak, jakby wszystko było z nimi w porządku.

– Wyobraźcie sobie, co mi się przytrafiło! Pędziłam jak na złamanie karku, żeby zdążyć na metro i nagle, tuż przed wejściem do podziemi, moje szpilki postanowiły się zbuntować. Pierwsza wpadła w jakąś szparę między płytami, a ja, próbując utrzymać równowagę, wystawiłam drugą nogę i zaczepiłam drugim obcasem o nierówność na chodniku. No i masz, oba buciki do kitu w jednej chwili! Możecie w to uwierzyć? – relacjonowała przejęta.

Ewka wywróżyła sobie, że wkrótce wyjdzie za mąż

Niemożliwe. Nie do wiary. Chyba każda z nas choć raz w życiu zgubiła obcas, idąc wyboistym chodnikiem, ale żeby od razu oba naraz?!

– Gdyby nie pomoc przypadkowego mężczyzny, wyrżnęłabym orła na chodniku. Facet nie dość, że mnie złapał, to jeszcze zaprowadził do przejścia podziemnego, gdzie na moje szczęście akurat był szewc. Gość najpierw parsknął śmiechem na widok moich butów, mówiąc, że z czymś takim to on się jeszcze nie spotkał. Ale potem zlitował się nade mną i naprawił obcasy od ręki, nawet nie śrubując za bardzo ceny za taką ekspresówkę. Musiałam tylko poczekać, aż skończy, a trochę mu to zajęło, jak same widzicie – Ewa odetchnęła głęboko i pociągnęła łyk kawy, którą przyniosła kelnerka. – W tym całym zamieszaniu wyleciało mi z głowy, że mam wyciszony telefon. Jakoś totalnie nie pomyślałam o tym, żeby zadzwonić i wyjaśnić sytuację. Potem pędziłam do was ile sił w nogach...

– To bardzo dziwne, że jednocześnie zniszczyły się oba obcasy! – skwitowała Jola, potakując. – Na pewno to ma jakieś ukryte znaczenie! Ciekawe, jakie...

– Jakie tam znaczenie – Kaśka machnęła ręką, jak to ma w zwyczaju, twardo stąpając po ziemi. – Przecież nasze chodniki to istny ser szwajcarski! Co krok dziura albo wyrwana kostka… Cud, że człowiek jeszcze żywy, zwłaszcza gdy gna na złamanie karku.

– Czytałam ostatnio w jakiejś gazecie, gdzie są wróżby i takie tam, że to może sugerować, żebyś wreszcie zeszła na ziemię – wyrzuciłam z siebie, zanim pomyślałam.

Koleżanki zmierzyły mnie karcącym spojrzeniem i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że popełniłam gafę. Ach, no tak! Nasza kumpela od paru miesięcy spotykała się potajemnie ze swoim szefem, żywiąc nadzieję, że mężczyzna porzuci dla niej żonę! Ewa przez długi czas ukrywała przed nami tę znajomość, co było dosyć osobliwe, bo przecież od wielu lat my cztery nie mamy przed sobą sekretów. Przyjaźnimy się od czasów liceum i niejedno razem przeżyłyśmy. Niejednokrotnie zdarzały nam się nieprzemyślane i bolesne związki. Jednak do tej pory żadna z nas nie krępowała się zwierzyć przyjaciółkom ze swoich słabości.

Przypadkiem okazało się, że Ewa ma romans

Wszystko wyszło na jaw, bo Kaśka jest współpracownicą siostry kobiety, która w tej samej firmie co Ewa robi za księgową. Kaśka opowiedziała jej siostrze, co się u nich wyprawia, a tamta dodała, że w niektórych biurach to dopiero jest rozpusta, bo pracownice piją i sypiają z prezesami. Kaśka nie od razu się połapała, że mowa o naszej kumpeli, ale tak gadały i gadały, aż w końcu…

Totalnie nas zatkało! Jasne, że od razu rzuciłyśmy się na Ewcię i zjechałyśmy ją z góry na dół za to, że trzymała w sekrecie taką petardę. Chciałyśmy wyciągnąć z niej soczyste detale, a tu nagle Ewka wybuchnęła płaczem. Okazało się, że nasza przecudnej urody i zabójczo seksowna przyjaciółka jest naprawdę zakochana w swoim przełożonym. No jasne, że temu facetowi, który jest od niej starszy o ponad dwie dekady, musiało nieźle schlebiać, że taka młoda piękność za nim szaleje. Obiecywał jej złote góry, gadał, że rzuci żonę, bo ich dzieciaki są już praktycznie dorosłe. Ale koniec końców gadka szmatka i nic z tych rzeczy.

Czas leciał nieubłaganie, a on wciąż trwał u boku małżonki. Nasza przyjaciółka Ewa nie mogła się zdobyć na to, by zerwać tę relację. W końcu dałyśmy sobie spokój z poruszaniem tematu jej romansu, bo gdy tylko o tym wspominałyśmy, w jej oczach pojawiały się łzy, a ona twardo obstawała przy swoim, twierdząc, że jej ukochany Mareczek na pewno prędzej czy później zostawi żonę, tylko potrzebuje jeszcze odrobiny czasu.

– Akurat, prędzej mi palma na dłoni wyrośnie – mamrotałam wtedy pod nosem, nie wierząc w ani jedno jej słowo.

W moim najbliższym otoczeniu też była taka jedna naiwna krewna. Zadurzyła się w facecie po ślubie i szalała za nim tak długo, że nawet nie spostrzegła, kiedy stuknęła jej czterdziestka. Przepuściła okazję na stworzenie prawdziwego związku i zostanie mamą. Choć w jednej sprawie jej przeczucie jej nie myliło – gość rzeczywiście w końcu wziął rozwód. Tyle że po to, żeby związać się z inną babką. Jeszcze młodszą od niej.

Ewa posmutniała, gdy usłyszała o „stąpaniu twardo po ziemi”. W jej oczach pojawiły się łzy, a na twarzy malował się smutek. Kaśka zerknęła na mnie z wyrzutem, jakby chciała powiedzieć: „No i zobacz, co zrobiłaś”. Jolka, próbując chyba uratować sytuację, nagle powiedziała:

– Ewka, a pamiętasz nasze ostatnie andrzejkowe wróżby? Wtedy wyszło, że ty pierwsza z naszej paczki wyjdziesz za mąż. To też było jakoś powiązane z butami, bo to twoje szpilki jako pierwsze przekroczyły próg pokoju. Coś w tych butach musi być!

Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, czy ta informacja jakoś wpłynęła na nastrój Ewy, ale nie skomentowała tego ani słowem. W związku z tym postanowiłam błyskawicznie przerzucić się na inny wątek i spytałam koleżanek, czy nie miałyby przypadkiem chęci wyskoczyć ze mną na zakupy w przyszłym tygodniu, bo sklepy właśnie zaczynają przeceny, a ja dostałam propozycję zostania matką chrzestną i potrzebuję skompletować całą stylizację od zera – muszę kupić zarówno buty, jak i sukienkę...

– No wiecie, muszę prezentować się absolutnie oszałamiająco, bo na chrzciny przyjedzie cała moja rodzina.

Niestety, jak się okazało, Kaśka musi wyjechać w delegację, a u Joli będzie mama z okazji swoich urodzin, dlatego nasza kumpela zdecydowała się zabrać ją do spa.

– To taki prezent-niespodzianka! Oby jej się spodobało, mimo że moja mama nigdy nie korzystała nawet z usług kosmetyczki. Zamówiłam dla niej tajski masaż z olejkami – oznajmiła z uśmiechem.

Już zrobiłam smutną minę, gdy nagle odezwała się Ewa.

– Z chęcią ci potowarzyszę – zaproponowała.

Może koniec będzie lepszy niż początek

Postanowiłyśmy spotkać się w galerii, która tak naprawdę jest wielkim outletem. Zniżki sięgają tu czasem nawet osiemdziesięciu procent, więc liczyłam na spore zakupy, a może nawet lekkie nadszarpnięcie limitu na mojej karcie. Co tam! Zwłaszcza gdy jest się świadomym, że wszystkie ciocie będą bacznie obserwować, czy przypadkiem nie straciłam ostatnio uroku, skoro wciąż jestem singielką. Najbardziej marzyłam o ładnych, zgrabnych szpileczkach. Te idealne powinny mieć srebrny kolor, ale bez nadmiaru dodatków. Raczej w stylu klasycznym, uniwersalnym…

Jak to często ma miejsce, gdy człowiek czegoś usilnie szuka, akurat tego brakuje w sklepach. Łaziłyśmy po galerii handlowej, aż nam nogi odpadały. Przemierzyłyśmy chyba z milion alejek i zajrzałyśmy do niezliczonej liczby sklepów, a butów dla mnie jak nie było, tak nie było. W pewnym momencie już prawie machnęłam ręką, ale nagle dostrzegłam je na witrynie sklepowej.

Znalazłam je! – pędziłam w ich stronę, jakbym fruwała. – Ewa, spójrz tylko! Cudne, no nie?

– Przepiękne – zgodziła się moja kumpela. – Ale czy będą mieć twój numer?

Chyba wywróżyła nieszczęście, bo za moment pani w sklepie ogłosiła, że z tego fasonu została tylko jedna para. Dokładnie ta, która stała na wystawie.

– One są na mnie za duże! – załamałam się, zerkając na rozmiar wypisany na podeszwie. – I to aż o dwa numery! Gdyby były większe tylko o jeden, to jeszcze może bym się skusiła na zakup.

Czubki butów były mocno zwężone, więc pomyślałam o wypełnieniu ich watą... Ale to i tak by nic nie dało. Nawet z takim wypełnieniem i tak by ze mnie spadały. Opadłam z sił na krzesełko na środku sklepu, czując frustrację. Jednak Ewa nie byłaby sobą, gdyby po prostu usiadła koło mnie i zaczęła mnie pocieszać. Moja kumpela postanowiła zamiast tego przeszukać wzrokiem wyżej położone półki, gdzie pudełka z butami piętrzyły się jedne na drugich. I jakimś niepojętym sposobem, na jednej z naklejek udało jej się wypatrzyć informację, że chyba w jednym z tych kartonów znajdują się buty, których szukam, w dodatku w odpowiednim rozmiarze.

Gdy zobaczyła upragnione pudło, nie czekała na niczyją pomoc. Wspięła się na palce i chwyciła je mocno, powodując zachwianie całej sterty, która niebezpiecznie się zakołysała... Ewa zrobiła krok w moją stronę, z szerokim uśmiechem na twarzy, kiedy nagle za jej plecami z hukiem posypały się kartony z obuwiem. Hałas był niesamowity! Wszyscy popatrzyli w tamtą stronę z przerażeniem w oczach, a sprzedawczynie z całego sklepu zbiegły się niczym stado wróbli do okruszyn. Spod góry butów wyłonił się nagle jakiś gość, który akurat przykucnął pod regałem, przymierzając jakieś kapcie. Trzymał się za głowę, na której spadające pudła musiały zrobić niezłego guza i rozglądał się kompletnie skołowany.

– O matko, proszę mi wybaczyć! – Ewa podbiegła do niego. – Chciałam dosięgnąć tamtej półki, ale nie dałam rady i wtedy...

Od samego początku patrzył tylko na nią

– Wystarczyło dać znać, że potrzebuje pani pomocy w sięgnięciu po jakieś pudło. Jestem od pani wyższy – odparł niskim tonem. – W rezultacie spadła na mnie lawina butów. Niejedna babka pewnie byłaby wniebowzięta, ale ja... – parsknął śmiechem.

– A pan niekoniecznie... Jeszcze raz bardzo przepraszam! – zapewniła go ponownie moja onieśmielona kumpela.

– Przyjmę przeprosiny, ale pod jednym warunkiem – jeśli zgodzi się pani iść ze mną na kawę – odrzekł na to gość.

Obserwowałam całe zdarzenie z dystansu i nie dało się ukryć, że facet prezentował się niezwykle atrakcyjnie. Nic zatem zaskakującego, że Ewka na początku zrobiła się cała czerwona, a następnie przystała na jego propozycję. Postąpiła słusznie. Gdyby to na mnie rzucił okiem, też bym się zgodziła wyskoczyć z nim na kawę.

Nie zdążył upłynąć nawet miesiąc, a nasza koleżanka kompletnie wyrzuciła z pamięci swojego przełożonego wraz z jego czczymi obiecankami i zaczęła widywać się z Wojtkiem, z którym los zetknął ją za sprawą butów. Ja oczywiście zainwestowałam w te szpilki, które wtedy z taką determinacją dla mnie wyszukała. Były na tyle wygodne, że teraz mam cichą nadzieję, iż wkrótce uda mi się w nich poszaleć na ślubie Ewy.

Julita, 27 lat

Czytaj także:
„Cała firma wiedziała, że mój facet obłapia stażystkę. Tylko ja byłam tak ślepa, że nie widziałam, co robią przy ksero”
„Mój mąż całkiem zdurniał na starość. Chodzi po klubach, ugania się za spódniczkami i próbuje podrywać moje koleżanki”
„Wyleciałem z pracy, bo stanąłem w obronie zwierząt. Będę jadł chleb z pasztetem, ale jestem z siebie dumny”

Redakcja poleca

REKLAMA