„Gdy zrobiłam karierę w sieci, rodzina zaczęła oczekiwać czegoś więcej. Chyba uznali, że jestem ich prywatną inwestycją”

smutna dziewczyna fot. Adobe Stock
„Wszyscy zamilkli. Atmosfera zgęstniała, a ja miałam ochotę wstać i wyjść, ale tego nie zrobiłam. Zamiast tego siedziałam i wpatrywałam się w talerz, zastanawiając się, czy moi rodzice naprawdę oczekują, że teraz będę ich utrzymywać”.
/ 11.10.2024 16:00
smutna dziewczyna fot. Adobe Stock

Zawsze miałam wrażenie, że moi rodzice naprawdę mnie wspierali, nawet wtedy, gdy wątpliwości pojawiały się na każdym kroku. Nie rozumieli do końca, czym jest bycie influencerką, ale mimo to pomogli mi – finansowo i emocjonalnie.

Tata zawsze żartował, że z tego „wrzucania zdjęć do Internetu” nic nie będzie, ale patrzcie – udało się. Od kilku lat moje życie to jedna wielka machina lajków, kampanii reklamowych i wywiadów. Jestem wdzięczna za to, co osiągnęłam, ale teraz, gdy jestem na szczycie, coś się zmieniło.

Oczekiwali czegoś więcej

W relacjach z rodzicami pojawiło się napięcie. Jakby zamiast dumy, czułam, że oczekują czegoś więcej. Czy to tylko moja wyobraźnia, czy zaczynają widzieć we mnie żywy bankomat?

– Natalia, widziałaś ten nowy model Audi? – mama z uśmiechem podała mi talerz z pieczenią.

Siedzieliśmy przy niedzielnym obiedzie, jak co tydzień, ale atmosfera była... inna.

– Yyy, chyba gdzieś widziałam – odpowiedziałam obojętnie, przeglądając wiadomości na telefonie. W tle leciały reklamy w telewizji.

– Gdybym miała tyle pieniędzy, co ty, to bym go od razu kupiła – zaśmiała się mama, ale w jej głosie coś brzmiało inaczej. Nie był to tylko żart.

Uniosłam wzrok, napotykając spojrzenie taty. On zawsze był spokojny, rzadko wtrącał się w takie rozmowy. Tym razem jednak dodał coś od siebie:

– Może teraz, jak zarabiasz tyle, Natalka, to my w końcu pójdziemy na wcześniejszą emeryturę, co? – mrugnął do mnie z uśmiechem, ale ja nie potrafiłam się zaśmiać.

– No co wy, pieniądze nie spadają z nieba – próbowałam to obrócić w żart, ale już czułam, że ta rozmowa idzie w niewłaściwym kierunku. W środku narastało we mnie napięcie.

– Wiem, wiem... – mama rzuciła z udawaną lekkością, ale jej oczy były chłodne. – Ale wiesz, gdybyśmy mieli takie możliwości jak ty... – urwała, patrząc na mnie znacząco.

Zamrugałam, starając się nie stracić spokoju. „Czy to naprawdę się dzieje?” – pomyślałam. Nagle to wszystko przestało być niewinną rozmową przy obiedzie. Poczułam, jak ściska mi się żołądek.

– Przecież ciężko na to pracuję – mruknęłam, odkładając widelec. – To nie tak, że pieniądze same do mnie płyną.

Wszyscy zamilkli. Atmosfera zgęstniała, a ja miałam ochotę wstać i wyjść, ale tego nie zrobiłam. Zamiast tego siedziałam i wpatrywałam się w talerz, zastanawiając się, czy moi rodzice naprawdę oczekują, że teraz będę ich utrzymywać.

Granica została przekroczona

Kiedy wróciłam do mieszkania, nadal nie mogłam wyrzucić z głowy tej rozmowy. To nie był pierwszy raz, kiedy coś takiego się wydarzyło, ale dziś wyraźnie poczułam, że granica została przekroczona.

Usiadłam na kanapie, wpatrując się w ekran laptopa. Planowałam przejrzeć ofertę nowej współpracy z jedną marką modową, ale myśli cały czas uciekały w stronę rodziców. Czy naprawdę uważają, że powinnam ich wspierać finansowo? Czy całe to wspieranie mnie przez lata było inwestycją, która teraz powinna się zwrócić?

W końcu nie wytrzymałam. Chwyciłam telefon i wybrałam numer mamy. Odebrała niemal natychmiast.

– Mamo, musimy porozmawiać – zaczęłam bez zbędnych wstępów, bo wiedziałam, że jeśli zacznę krążyć wokół tematu, nie dam rady wyjaśnić, co mnie dręczy. – O tym, co powiedziałaś dzisiaj przy obiedzie... O tych pieniądzach...

– No co? – przerwała mi Monika, a jej głos zabrzmiał trochę zaskoczony, ale i defensywny. – O co ci chodzi, Natalka?

– Mam wrażenie, że oczekujecie ode mnie, że teraz będę was utrzymywać – powiedziałam wprost. Serce biło mi szybciej, ale wiedziałam, że muszę to powiedzieć. – Mamo, ja rozumiem, że zawsze mnie wspieraliście, ale to ja pracowałam na ten sukces. To są moje pieniądze.

Po drugiej stronie zapadła cisza, która trwała kilka długich sekund. Aż w końcu mama westchnęła.

– No dobrze, Natalia, ale nie zapominaj, ile zainwestowaliśmy w ciebie – zaczęła mówić, a ja poczułam, że coś się we mnie gotuje. – Twoje kursy, sprzęt, tyle lat pracy. A teraz, kiedy mogłabyś się odwdzięczyć, mówisz, że to tylko twoje pieniądze? Gdzie wdzięczność?

Zacisnęłam zęby.

– Wdzięczność? Mamo, naprawdę uważasz, że to, co teraz mam, to tylko dzięki wam? Przecież pracowałam dniami i nocami na to wszystko! Nie jestem waszym bankomatem! – głos mi zadrżał, a po drugiej stronie słyszałam tylko ciężki oddech mamy.

Traktowali mnie jak inwestycję

– Jesteś niewdzięczna – syknęła nagle, a ja poczułam, jak wzbiera we mnie fala złości. Nagle zamek w drzwiach trzasnął, a do domu wrócił tata.

– Natalia, co się dzieje? – usłyszałam tatę, gdy tylko zamknął drzwi. Momentalnie zamilkłam, trzymając telefon przy uchu. Usłyszał, jak krzyczę. Ściszyłam głos.

– Nic, tato, po prostu rozmawiam z mamą – odpowiedziałam, próbując zachować spokój.

– Coś mi się wydaje, że to nie jest „nic” – skomentował spokojnie, odkładając klucze na stół.

Jakiś czas później do domu wróciła mama, ale nie przyszła do mnie. Potem usłyszałam głos taty, stłumiony, ale wyraźny.

– Monika, może daj spokój. Może Natalia ma rację. Nie możemy na nią liczyć tak, jakbyśmy traktowali ją jak inwestycję...

Zamarłam. Oparłam się o ścianę w moim mieszkaniu i wsłuchiwałam w każdą sylabę, która padła z jego ust. Było coś w jego tonie, coś, co mnie rozczuliło, ale jednocześnie uderzyło prosto w serce. To nie był mój tata, który zawsze stawał po stronie mamy. Czułam, że ten temat poruszył coś głębszego.

– No to jak będzie? – odpowiedziała mama. – Zainwestowaliśmy w nią tyle lat, tyle pieniędzy, a ona teraz mówi, że to jej sukces i tylko jej! Przecież to niesprawiedliwe! – Monika niemal wykrzyczała te słowa, a ja poczułam, jak moje ciało napina się w odpowiedzi.

Słuchałam tego z niedowierzaniem. „Inwestycja?” To ja – ich córka – byłam tylko jakąś inwestycją?

To był tylko interes

Czułam się zdradzona, wręcz upokorzona. W jednej chwili emocje we mnie eksplodowały. Wbiegłam do kuchni, nie kontrolując już tego, co robię.

– Słyszałam wszystko! – wykrzyknęłam, nie mogąc opanować złości.

Mama gwałtownie odwróciła się w moją stronę, a tata wstał z krzesła, jakby nie spodziewał się mojej nagłej obecności.

– Jak możecie tak mówić za moimi plecami?!

– Natalia, to nie tak... – zaczął tata, próbując złagodzić napięcie, ale ja już nie mogłam się zatrzymać.

– Całe życie wspieraliście mnie, a teraz nagle okazuje się, że to był tylko interes? Że macie w tym swój cel? – słowa wylatywały ze mnie jak pociski, a ręce trzęsły się ze złości.

Monika wstała, ale zamiast odpowiadać na moje pytania, tylko wymownie patrzyła na mnie, wciąż z tą dziwną mieszanką żalu i oczekiwań w oczach. Tata próbował uspokoić sytuację, podnosząc rękę w geście pojednania.

– Natalia, usiądź, porozmawiajmy – powiedział, ale było za późno. Ja już nie miałam siły ani chęci do rozmów.

Wybiegłam z kuchni i skierowałam się w stronę drzwi, ale w ostatniej chwili zatrzymałam się. Odwróciłam się w ich stronę, widząc, jak tata próbuje złapać mnie wzrokiem. Mama stała przy blacie, krzyżując ręce na piersi.

Chciałam to zrozumieć

– Porozmawiajmy teraz – powiedziałam, siląc się na spokój, choć czułam, jak serce wali mi w piersi. – Chcę to wszystko zrozumieć.

– Co tu jest do rozumienia? – mama skrzywiła się, jakby było to oczywiste. – Przez całe twoje życie dawaliśmy ci wszystko, żebyś mogła być tam, gdzie jesteś. Kto opłacał te wszystkie kursy? Kto ci kupował aparaty, mikrofony, laptopy? A teraz, kiedy w końcu możesz się odwdzięczyć, ty się odwracasz.

– Ale ja nigdy was o to nie prosiłam! – krzyknęłam, nie mogąc już kontrolować emocji. – To było wasze wsparcie, tak mówiłaś przez całe życie. Mówiłaś, że wierzysz we mnie, że chcesz, żebym odniosła sukces. A teraz nagle mówisz, że to była inwestycja?

Mama nie odpowiedziała od razu. Zamiast tego, milcząc, opuściła głowę. Tata wtrącił się cicho:

– Monika, Natalia ma rację. Zawsze mówiliśmy, że robimy to z miłości, a nie dlatego, że liczymy na zwrot.

– A co, mam po prostu patrzeć, jak żyje sobie w luksusie, a my musimy się zastanawiać nad każdym wydatkiem? – wybuchnęła Monika, już bez ukrywania frustracji. – To niesprawiedliwe! Przecież pracowaliśmy przez całe życie, żeby cię wspierać, a teraz ty masz wszystko, a my co?

Zatkało mnie. Z każdą sekundą czułam, jak ta rozmowa tylko pogarsza sytuację. Z jednej strony rozumiałam ich punkt widzenia – naprawdę dużo dla mnie zrobili. Ale z drugiej strony to nie tak, że czekałam, aż ktoś mi poda sukces na tacy. Każdy krok musiałam wywalczyć sama.

– Nie odmawiam wam wdzięczności – powiedziałam, starając się opanować. – Ale to są moje pieniądze. Ja na nie pracowałam. Wasze wsparcie wiele dla mnie znaczyło, ale to nie znaczy, że teraz mam oddać wam wszystko, co zarabiam. Nie jestem bankomatem, mamo.

To było zbyt wiele

– To tak ma wyglądać nasza wdzięczność? – syknęła Monika, a jej słowa trafiły we mnie jak cios. – Jak na córkę, to jesteś wyjątkowo samolubna.

To było zbyt wiele. Nie wytrzymałam.

– Nic nie rozumiecie! – krzyknęłam i wybiegłam z domu, zostawiając za sobą jedynie ciszę.

Kilka dni spędziłam w całkowitej ciszy, zamknięta w swoim mieszkaniu. Starałam się pracować, wrzucać posty, nagrywać filmiki, ale myśli cały czas krążyły wokół tej rozmowy. Czułam się tak, jakby coś we mnie pękło, jakbym nagle stała się kimś obcym dla własnych rodziców. Z jednej strony wiedziałam, że powinnam ich zrozumieć, ale z drugiej… naprawdę miałam poczucie, że traktują mnie jak chodzący portfel.

W końcu, po kilku dniach samotności, zebrałam się na odwagę. Musiałam z nimi porozmawiać, ale tym razem na spokojnie. Mimo wszystko byli moimi rodzicami, a ja nie chciałam, żeby nasza relacja rozpadła się na zawsze. Zdecydowałam się wrócić do domu.

Kiedy weszłam do środka, atmosfera była inna niż ostatnio. Tata siedział przy stole, czytając gazetę, a mama krzątała się po kuchni. Zauważyła mnie od razu.

– Natalia... – zaczęła, niepewna, jak zareaguję. Ja też nie wiedziałam, co powiedzieć, ale tym razem postanowiłam trzymać nerwy na wodzy.

Usiadłam przy stole, a tata odłożył gazetę. Przez chwilę wszyscy milczeliśmy.

Potrzebowałam tej niezależności

– Przepraszam, że tak wtedy wybuchłam – zaczęłam, próbując ułożyć w głowie wszystkie słowa, które chciałam im powiedzieć. – Ale musimy to wyjaśnić. Ja naprawdę doceniam wszystko, co dla mnie zrobiliście. Naprawdę.

Mama usiadła naprzeciwko mnie. Jej twarz była zmęczona, ale nie miała w sobie tego chłodu, który widziałam ostatnio.

– Wiem, że wiele dla mnie poświęciliście – mówiłam dalej. – Ale teraz jestem dorosła i chcę mieć kontrolę nad swoim życiem i swoimi pieniędzmi. Potrzebuję tej niezależności, żeby móc dalej się rozwijać. To nie znaczy, że was nie kocham ani że jestem niewdzięczna, ale nie mogę być waszym wsparciem finansowym.

Tata pokiwał głową, patrząc na mnie ze zrozumieniem.

– My to rozumiemy, Natalka. Naprawdę – powiedział cicho. – Może trochę nas poniosło. Mamy swoje problemy, a widząc, jak ci się wiedzie, łatwo było pomyśleć, że mogłabyś nam pomóc. Ale to nie jest twoja odpowiedzialność.

Spojrzałam na mamę, która nadal miała ściągnięte usta.

Trudno mi to zaakceptować – powiedziała w końcu. – Przez tyle lat cię wspieraliśmy, a teraz czuję, jakbyś nam się odwróciła plecami. Ale... – wzięła głęboki oddech – zaczynam rozumieć, że to nie o pieniądze chodzi. Po prostu nie chciałam, żebyś się od nas oddaliła. Może to głupie, ale... bałam się, że teraz, kiedy masz wszystko, zapomnisz o nas.

Te słowa mnie poruszyły. Poczułam, jak emocje, które w sobie tłumiłam, zaczynają powoli opadać.

– Nie zapomnę – odpowiedziałam cicho. – Ale potrzebuję być niezależna.

Tata objął mamę ramieniem, choć w jej oczach nadal widziałam cień żalu.

Dystans był nieunikniony

Po tej rozmowie atmosfera między nami stała się chłodniejsza. Z jednej strony czuliśmy, że musimy sobie nawzajem wybaczyć, ale z drugiej – pewien dystans był nieunikniony. Wracając do swojego mieszkania, czułam się dziwnie. Z jednej strony osiągnęłam swój cel – postawiłam granice i zaznaczyłam, że moje życie, moje pieniądze, są moje. Ale z drugiej… coś się zmieniło. Czułam, jakby więź między mną a rodzicami została na zawsze osłabiona.

W ciągu kolejnych tygodni kontakty z nimi były coraz rzadsze. Mama rzadko dzwoniła, a kiedy już rozmawiałyśmy, jej głos brzmiał bardziej formalnie, jakbyśmy były na dystans. Tata próbował łagodzić sytuację, ale ja widziałam, że on również jest rozdarty. Wiedział, że mam prawo do swojego życia, ale nie mógł do końca zaakceptować faktu, że teraz nasza rodzina wygląda inaczej.

Z czasem zaczęłam zastanawiać się, czy warto było dążyć do tego sukcesu, skoro przyniósł on więcej bólu niż radości. Pieniądze, które zarabiałam, mogły kupić mi wiele rzeczy, lecz nie mogły naprawić zranionych relacji.

Ale wiedziałam też, że nie mogę się cofnąć. Moja niezależność była teraz dla mnie priorytetem. Nie mogłam być czyimś narzędziem, nawet jeśli byli to moi rodzice. Czasami niezależność oznacza, że trzeba coś stracić, a ja straciłam tę bliską, ciepłą więź, którą kiedyś miałam z mamą i tatą.

Natalia, 24 lata

Czytaj także:
„Mąż marzył o kontynuowaniu rodu i rozsiewaniu genów po świecie. A ja pragnęłam dzieci jak leśnik suszy”
„Przez lata żyłem w korpo kołowrotku. Poczułem, że żyję dopiero gdy zająłem się domem i dziećmi”
„Mój uczeń zniszczył mi reputację, na którą ciężko pracowałam. Rozpuścił kłamliwą plotkę, bo postawiłam mu dwóję”

Redakcja poleca

REKLAMA