„Długo nie mogłam przeboleć rozwodu, choć sama go chciałam. Nie umiałam cieszyć się życiem. Pokazała mi to... moja mama”

kobieta, która przeżywa rozwód fot. Adobe Stock, Rawpixel.com
„Ze wszystkim tak znakomicie dawała sobie radę... Ciągle pracowała i czerpała z tego przyjemność. Nie załamała się po śmierci taty, którego przecież tak bardzo kochała. Szła przez życie z podniesioną głową. Była kobietą dojrzałą, lecz pełną energii. W tej chwili miałam wrażenie, że ludzie postrzegają ją jako bardziej atrakcyjną ode mnie”.
/ 02.12.2022 07:15
kobieta, która przeżywa rozwód fot. Adobe Stock, Rawpixel.com

Podobno rozwód był najlepszą decyzją w całym moim życiu. Tak przynajmniej twierdzili wszyscy wokół. Ja jednak nie do końca podzielałam ich entuzjazm. Niby powinnam czuć ulgę – uwolniłam się od faceta, który był dla mnie jedynie ciężarem. I co? Figa z makiem.

Wszyscy nasi znajomi wiedzieli, że Mikołaj nie potrafi pracować. Ja wiedziałam też, że nie umie się ze mną komunikować. Ani w seksie, ani w rozmowie, ani na żadnej innej płaszczyźnie. Tylko dlaczego, gdy mu powiedziałam, że odchodzę, nie poczułam się ani trochę lepiej? A przecież koleżanki zapewniały mnie, że tak się stanie od razu!

Zaczniesz żyć na nowo. Odzyskasz energię, przestaniesz się wreszcie zamartwiać. Stać cię na kogoś lepszego – powtarzały. Po co trwać w takim toksycznym związku?

Mądrale! Gdy na nie patrzyłam, widziałam nie najmłodsze już, sfrustrowane kobiety, udające niezależne singielki. Wszystkie tęskniły za rodzinnym ciepłem, miłością i seksem, lecz każda robiła dobrą minę do złej gry. Z drugiej strony wiedziałam, że co do Mikołaja – mają rację. Mój mąż był facetem, o którym powinnam szybko zapomnieć. W końcu uświadomiła mi to najlepsza przyjaciółka, która naprawdę miała głowę na karku.

– Anka, zadaj sobie wreszcie pytanie, co cię powstrzymuje przed rozwodem. Czy to strach przed samotnością, niechęć do zmian, czy przyzwyczajenie? – spytała.  – Bo na pewno nic innego. Zrozum – to nie ma sensu.

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Tak czy inaczej, z mężem już nie wyobrażałam sobie życia.

Wakacje z własną matką? Żałosne!

Pewnego dnia po prostu mu to powiedziałam, po czym zostawiłam go w kawiarni przy stoliku. Szłam przed siebie bez konkretnego celu i miałam świadomość, że to koniec. Świat był obcy, nie rozpoznawałam ulic, nie umiałam znaleźć drogi do domu…

Teraz, w chłodny kwietniowy poranek wracałam z zakupów i wspominałam tamte wydarzenia. Po raz milionowy chyba. Weszłam zmęczona do mieszkania, a tam czekała już na mnie mama. No tak, zapomniałam, że byłyśmy umówione... Miałyśmy przecież iść do kina.

– Mamuś, nie mam dziś siły, żeby wychodzić z domu – powiedziałam w progu. – Ledwo się zmusiłam, żeby wyjść po zakupy.

– Znów myślisz o tym palancie – bardziej stwierdziła, niż zapytała. – Pamiętasz, co ci mówiłam? Masz myśleć pozytywnie, postawić na siebie i na przyszłość. Nie jesteś ani brzydka, ani głupia, ani biedna. Uwierz wreszcie, że można zacząć od nowa.

– Tak, mamo, masz cholerną rację – burknęłam niegrzecznie. – Zgadzam się z tobą całkowicie. Tylko że chwilowo jakoś nie potrafię się zastosować do twojej rady, bo wyobraź sobie, rok temu moje życie legło w gruzach.

– Dobrze, zacznij więc od czegoś prostego – poddała się. – Kup sobie jakąś fajną sukienkę. Od razu zrobi ci się lepiej. A poza tym przecież nie polecisz na Kretę w tych starych łachach, które wiszą w twojej szafie...

Od początku nie podobał mi się ten pomysł. Wyjazd na wycieczkę z własną matką... Przecież to brzmi żałośnie. Z drugiej jednak strony, przecież nie miałam pomysłu na nic lepszego. A mama twierdziła, że opalenizna dobrze mi zrobi...

Przed wyjazdem na lotnisko pragnęłam z całego serca, żebyśmy spóźniły się na samolot, lecz, oczywiście, byłyśmy na czas. Ale kiedy dotarłyśmy na miejsce, poczułam się tak, jakby ktoś przeniósł mnie w świat, w którym słońce nigdy nie zachodzi. I pierwszy raz uśmiechnęłam się. Niezbyt zatłoczone o tej porze roku miasteczko wyglądało ślicznie i malowniczo. Zamieszkałyśmy w małym, przytulnym hotelu z widokiem na morze.

– Moja droga, skoro już tu jesteśmy, zakazuję ci myśleć o czymkolwiek poza dobrą zabawą. Przed nami plaża, morze, drinki i dobre jedzenie – powiedziała mama, pochylając się nad wielkim talerzem krewetek.

Tym razem nie protestowałam. Właściwie nawet mi się podobał nasz plan dnia: rano śniadanie w hotelowej restauracji, potem spacer wąskimi uliczkami, jakieś małe zakupy, wylegiwanie się na plaży, może nawet kąpiel w morzu, no i dobra kolacja. Słodkie lenistwo i beztroska... Tylko czy uda mi się cieszyć chwilą?

Zachowywała się jak jakaś nastolatka!

Gdzieś w połowie pobytu mama zakomunikowała mi, że ma ochotę na jakieś tańce. Trochę mnie to zaskoczyło. W końcu była już dobrze po pięćdziesiątce i nigdy nie należała do osób specjalnie towarzyskich. Od niespodziewanej śmierci ojca zaszyła się w domu, zerwała wiele znajomości. I dopiero teraz, po dwóch latach, zaczynała odżywać.

Impreza odbywała się na plaży. Drewniany podest, bar i kilka stolików, obok szumiące morze, a nad nami rozgwieżdżone niebo. Wieczór rozkręcał się powoli. Było całkiem przyjemnie, chociaż obserwowanie tańczących par, jak łatwo się domyślić, nie sprawiało mi przyjemności.

– Anka, przestań się wreszcie smucić. Mogłabyś zadbać przynajmniej o towarzystwo, w którym się znajdujesz, i nie psuć mi nastroju – napomniała mnie mama. – Przyszłyśmy tutaj, żeby się dobrze bawić, a nie siedzieć i rozmyślać o bzdurach

Mama czasem mnie zadziwiała. Ze wszystkim tak znakomicie dawała sobie radę... Ciągle pracowała i czerpała z tego przyjemność. Nie załamała się po śmierci taty, którego przecież tak bardzo kochała. Szła przez życie z podniesioną głową. Była kobietą dojrzałą, lecz pełną energii. W tej chwili miałam wrażenie, że ludzie postrzegają ją jako bardziej atrakcyjną ode mnie.

Jakby na potwierdzenie tych przypuszczeń do naszego stolika z czarującym uśmiechem podszedł jakiś mężczyzna. Był pewny siebie i dobrze ubrany. Mówił po angielsku z obcym akcentem. Zdaje się, francuskim.

– Witam panie w ten uroczy wieczór – powiedział, a mamie natychmiast zaświeciły się oczy.  – Jeśli to nie problem, chciałbym jedną z pań poprosić do tańca.

Siedziałyśmy kompletnie oszołomione i gapiłyśmy się na niego w milczeniu. On zaś w odpowiedzi na tę ciszę uśmiechnął się jeszcze szerzej i rzekł:

– Mam wiele wad i nie sądzę, abym był wyjątkowym mężczyzną, ale gwarantuję jedno: są gorsze rzeczy na tym świecie niż taniec ze mną – gdy kończył, spojrzał w oczy mojej mamie.

Ta rozdziawiła usta, jednak już po chwili pobiegła na parkiet. To był niesamowity widok. Moja rodzona mamusia zachowywała się jak nastolatka! Każdym ruchem swojego ciała komunikowała światu, że jest szczęśliwa... Jeden taniec, drugi, trzeci. Podziwiałam ją i chyba trochę jej zazdrościłam. Sama też bym tak chciała, lecz nie miałam odwagi.

Kiedy nieznajomy odprowadził mamę do stolika, ta wydawała się być w siódmym niebie.

On jest wspaniały! – westchnęła z rozmarzeniem, biorąc głęboki oddech i drinka do ręki.

Cierpienie jest bez sensu. Żegnaj, smutku!

Nie wiedziałam, co mam jej powiedzieć. Sam widok mamy tańczącej w ramionach obcego mężczyzny odebrał mi mowę.

– Nie wiedziałam, że tak świetnie umiesz tańczyć... – wyjąkałam w końcu.

– Nie umiem, ale co z tego? – roześmiała się mama. – Trzeba się bawić i cieszyć życiem, a nie nieustannie wszystkim przejmować. Bierz ze mnie przykład.

– Ale jak mam to zrobić? – spytałam z miną na kwintę.

– Chodź, to ci pokażę – zawołała i wyciągnęła mnie na parkiet.

Ten wyjazd bardzo wiele zmienił w moim sposobie myślenia. Po długich miesiącach płaczu i zamartwiania się zrozumiałam, że mam prawo do szczęścia i tylko ode mnie zależy, czy moje dalsze życie będzie udręką, czy radością. A jaki sens ma cierpienie?

Kiedy wróciłam do pracy, kolega z działu powiedział:

– Jak ty pięknie wyglądasz!

– Dziękuję – uśmiechnęłam się radośnie. – Może to dlatego, że doskonale się czuję.

Potem przyszło mi na myśl, że to była chyba moja najszczersza i najważniejsza wypowiedź w ciągu całego ostatniego roku. Poszłam za radą mamy. Może być ze mnie dumna.

Czytaj także:
„Mąż zostawił mnie przez SMS-a. Chciałam zemsty, więc nakłamałam córkom, że latami mnie krzywdził, a znajomym, że mnie okradł”
„Mój facet zdradzał mnie z długonogą blondynką. Gdy zrozumiałam, że był ze mną z braku lepszej opcji – załamałam się"
„Straciłam pracę, ale nie potrafiłam rezygnować z luksusów. Szybko wpadłam w długi, które pożerały całą moją pensję”

Redakcja poleca

REKLAMA