„Dla mojej matki jestem kulą u nogi, liczy się dla niej tylko babcia. Nie zauważyłaby, gdybym wyszła i nie wróciła”

smutna nastolatka fot. Adobe Stock, Prostock-studio
„Moja mama przestała mnie dostrzegać. Jej życie kręci się wokół babuni, nawet teraz, gdy już z nami nie mieszka. Ja jestem tylko mało istotnym księżycem orbitującym gdzieś na uboczu”.
/ 29.04.2024 08:30
smutna nastolatka fot. Adobe Stock, Prostock-studio

Podobno dzieci są najważniejsze dla swoich rodziców, a ci zrobią dla nich wszystko. W moim przypadku tak nie było, bo moja matka zapomniała, że ma córkę.

Potrzebowałam takich chwil

Odkąd tylko zaczęły się ciepłe, letnie dni, razem z przyjaciółkami spędzałyśmy mnóstwo czasu nad jeziorem. Zapoznałyśmy się z kilkoma chłopakami, którzy należeli do klubu miłośników żeglowania. Nareszcie poczułam, że naprawdę żyję pełnią życiaTowarzystwo wody, promieni słońca i podmuchy wiatru okazały się dla mnie zbawieniem, szczególnie po tym, co przeszłam w minionym roku.

Z każdym kolejnym dniem odzyskiwałam młodzieńczą radość, bo naprawdę pod koniec czerwca czułam się psychicznie starsza co najmniej o te kilkanaście lat, dorównując wiekiem własnej mamie, jeśli nie gorzej. Ostatnio towarzyszyły mi głównie zmartwienia, skrajne wyczerpanie i uczucie zupełnej beznadziei...

Teoretycznie zdaję sobie sprawę, że innego wyjścia nie było, przecież wyraziłam zgodę na wprowadzenie się babci do nas, ale szczerze mówiąc – czy miałam jakiś wybór? Nawet gdybym powiedziała „nie”, kto by w ogóle wziął pod uwagę opinię nastolatki?

– Ej, śpiąca królewno! – poczułam, jak Laura dźga mnie łokciem. – I co z tymi planami kina, o których mówili chłopaki? Lecimy?

– Odpuszczam – bąknęłam. – Nie cierpię filmów science fiction. Idźcie beze mnie.

Szczerze powiedziawszy, zdecydowałam się spędzić wieczór z moją mamą. Urządzić sobie partyjkę w scrabble, ewentualnie przygotować jakiś wypiek na weekend… Odnoszę wrażenie, że jest totalnie załamana, od kiedy jej matka zamieszkała w ośrodku opiekuńczym.

Tak naprawdę wcale mnie to nie dziwi – jej dzień stał się teraz taki długi. Wraca z roboty, a tu nie ma potrzeby kimkolwiek się zajmować, ogarniać bałaganu ani sprowadzać mnie na ziemię po napadzie furii. Jak wtedy, gdy babcia ugotowała moją bieliznę w rosole…

Czułam się jak w wariatkowie

Gdybym to ja tu rządziła, każda osoba, która przeszła coś takiego, od razu trafiałaby do wariatkowa. A tu proszę, moja własna mama nie ma już nawet dnia wolnego, bo wszystkie wykorzystała, opiekując się starą matką. Nie mówię, że cieszy mnie fakt, iż stan zdrowia babuni na tyle się pogorszył, że trafiła do domu opieki, ale powiedzmy sobie otwarcie – gdyby ta gehenna trwała jeszcze z miesiąc, to chyba obie przestałybyśmy normalnie funkcjonować.

Nasz dom to istny obłęd, można by go śmiało oznakować tabliczką „Zakład dla obłąkanych”. Daleko nam jeszcze do normalnego. Wczoraj zwróciłam się do mamy z pytaniem, czy mogłabym zorganizować niewielkie przyjęcie z okazji moich urodzin pod koniec września. W odpowiedzi otrzymałam tak zdumione spojrzenie, że prawie spodziewałam się usłyszeć pytanie o to, kim właściwie jestem i skąd się tu wzięłam. Zupełnie jakbym była dla niej kimś kompletnie obcym!

– Mała impreza, mamo, zaledwie parę koleżanek – tłumaczyłam się, czując się nagle niczym przestępca knujący dancing na grobach. – Przecież osiemnaste urodziny są tylko raz, prawda?

– Podobnie jak trzydzieste czy pięćdziesiąte – odpowiedziała zamyślonym tonem, a po chwili rzuciła, żebym działała według własnego uznania.

Zrobiło mi się smutno. Dawniej mama zapytałaby, jaki prezent by mnie ucieszył albo czy chcę, żeby zamówiła tort, a teraz cisza.

I tak babcia mnie nie pozna

Kumpele zazdroszczą mi swobody – robię, co zechcę i kiedy mam na to ochotę. Gdyby nie fakt, że sytuacja ta bierze się stąd, że moja mama przestała mnie dostrzegać, to pewnie sama bym sobie tego zazdrościła. Jej życie kręci się wokół babuni, nawet teraz, gdy już z nami nie mieszka. Ja jestem tylko mało istotnym księżycem orbitującym gdzieś na uboczu.

Ale to musi się zmienić. Dla naszego wspólnego dobra: mojego – bo nie mam zamiaru żyć dalej jak osierocone dziecko; matki – bo egzystuje niczym zakonnica w odosobnieniu, no i babci – tej i tak już wszystko zlewa się w jedno, nie odróżnia kominiarza od pielęgniarki, więc dla niej to bez różnicy.

Trochę się nad tym zastanawiałam w ostatnich dniach i stwierdziłam, że podobnie jak moja mama ma pewne zobowiązania w stosunku do babci, tak i ja mam swoje zadania do wykonania. Moim obowiązkiem jest wspieranie mamy w powrocie do życia, jakie wiodła przed tym, jak u babci zdiagnozowano Alzheimera. Pragnę, aby znów zaczęła uczęszczać na zajęcia taneczne, kontynuowała naukę hiszpańskiego i spotykała się ze znajomymi. Chciałabym, żeby moje koleżanki zazdrościły mi mamy, nie z powodu tego, że mnie ignoruje, ale dlatego, że jest cool. Zupełnie jak dawniej.

Uwielbiam moją babcię, ale szczerze mówiąc, ona już nie istnieje. Przepadła bez śladu i nigdy już nie ujrzę wesołej starszej pani, która jeszcze całkiem niedawno szyła mi kiecki według nawet najbardziej szalonych pomysłów... Jej duch uleciał, rozpłynął się. Pozostała jedynie powłoka cielesna, niezgrabna i zagubiona. Słowo, które ją obecnie opisuje to pustka. I nie dam przyzwolenia, aby zamienić je na sformułowanie otchłań, która nas wszystkich pochłonie.

Może mnie zauważy?

Kiedy szłam do domu, w kiosku kupiłam nieduży bukiet fioletowych astrów. Cieszyłam się ogromnie, że znowu możemy cieszyć oczy kwiatami w naszych wazonach, ponieważ żadna osoba już ich nie spożywa, ani nie szarpie na malutkie skrawki. Przed powrotem mamy, odgrzałam na kuchence zupę z poprzedniego dnia i upiekłam parę naleśniczków z dodatkiem sera, posypanych cukrem pudrem – takie, które smakują jej najbardziej.

Kiedy mama weszła do domu i rzuciła okiem na zastawiony stół, oniemiałam z wrażenia. Podeszła, mocno mnie objęła i rzekła:

– Jesteś wspaniała, Nelu! Dosłownie padam z głodu.

No i w końcu zachciało jej się jeść! Ostatnimi czasy kompletnie nie miała chęci na żadne potrawy. Ale chyba powolutku jej się poprawia, co? Spytała mnie, czy mam jakieś plany na popołudnie, to jej odpowiedziałam, że nic nie zamierzam robić. Gdy piłyśmy kawę, rzuciłam pomysł, żebyśmy zagrały w jakąś grę planszową, ale tylko pokręciła głową i stwierdziła, że ewentualnie wieczorem

– Chyba się przejdę do babci… Jeżeli jesteś wolna, to może byś ze mną skoczyła? Babuleńka pomyśli, że o niej zapomniałyśmy.

– Dopiero co tam byłaś, przedwczoraj! – zaoponowałam. – A może tak dla odmiany zrobiłabyś coś dla siebie? Co powiesz na to, żeby popływać kajakiem po zalewie?

Zerknęła na mnie z takim zaskoczeniem, jakbym namówiła ją do występu w nocnym klubie. Po chwili jednak zrozumiała, że nie planuję iść z nią. Nic nie powiedziała, ale do jej wyjścia nie odezwałyśmy się już ani słowem. Później przykleiłam się do szyby i obserwowałam, jak idzie do auta, trzymając dłonie głęboko w kieszeniach kamizelki. O rany, a teraz prezentuje się całkiem nieźle. Kiedy wróci, będzie się wlokła niczym jakaś babuleńka, a czubkiem nosa prawie zamiatała chodnik!

Chyba powinnam zacząć uciekać. Może wtedy zwróci na mnie uwagę?
Odwiedziłam dom opieki już dwukrotnie, ale przyznaję, że to zdecydowanie nie jest moja bajka. Zdaję sobie sprawę z tego, że to kosztowna placówka i gdyby nie wsparcie finansowe wujka mieszkającego za granicą, nie byłoby nas stać na opłacenie pobytu babci w tym miejscu.

Wolę nawet nie myśleć o warunkach panujących w uboższych ośrodkach, skoro tutaj już przy wejściu nos atakuje intensywny aromat odświeżaczy powietrza, który mimo wszystko nie jest w stanie zamaskować charakterystycznej, niezbyt przyjemnej woni starości i bezsilności.

Tylko ona się liczy

Przyszło mi do głowy, że babcia zapewne znów będzie przesiadywać w salonie z telewizorem, w towarzystwie pozostałych. W końcu dużo prościej jest mieć oko na seniorów, gdy są zgromadzeni w jednym miejscu, niż gdyby siedzieli pozamykani w swoich pokojach. Mama przywita się z nią, a babcia w optymistycznym wariancie uzna ją za swoją siostrę, której nie ma wśród żywych od wielu lat, a w pesymistycznym scenariuszu zacznie wrzeszczeć, bo pomyli mamę z kobietą, która w latach 80-tych skradła serce jej mężowi...        

Mama spędzi kolejne kilkadziesiąt minut, a może nawet dwie godziny, usiłując dostrzec w tej obcej, nieustannie zmieniającej się osobie, choć cień swojej matki. W końcu, nie mogąc dłużej znieść tego widoku, opuści pokój, ledwo powstrzymując łzy. Będzie przekonana, że gdyby tylko nie umieściła swojej starszej mamy w domu opieki, na pewno w końcu znalazłyby wspólny język.

Zdarza mi się mieć taką myśl, że muszę zrobić coś totalnie szalonego – uciec, zajść w ciążę, zostać złodziejką... Może wtedy mama w końcu zauważy, że w ogóle jestem na tym świecie?

Kornelia, 18 lat

Czytaj także:
„Romans z synową był bardzo gorący. Teraz nie wiem, czy za 9 miesięcy urodzi się mój syn czy wnuk”
„Narzeczony długo trzymał nasz związek w tajemnicy. Dopiero po zaręczynach poznałam jego ponury sekret”
„Matka zabroniła mi mieć drugie dziecko. Uważa, że jestem za biedna i na pewno zrobię z niej darmową niańkę”

Redakcja poleca

REKLAMA