„Chcąc zawalczyć o siebie, zniszczyłam życie córce. Miłość zamydliła mi oczy i teraz za swój błąd płacę najwyższą cenę”

Kobieta, która porzuciła córkę fot. Adobe Stock, Andrey Popov
„Wybrałam miłość. Weronika została z ojcem. Próbowałam jej tłumaczyć, dlaczego tak musi być, ale była za mała, żeby zrozumieć. Wiedziałam, że ma do mnie żal, a mnie dręczyły wyrzuty sumienia. Nie potrafiłam jednak postąpić inaczej”.
/ 02.02.2022 07:43
Kobieta, która porzuciła córkę fot. Adobe Stock, Andrey Popov

Wyjeżdżałam do pracy za granicą, kiedy moja córeczka Weronika skończyła sześć lat. Miało być na krótko, tylko na chwilę. „Zarobię trochę pieniędzy i wracam do dziecka” – myślałam. Moja mama była bardzo niezadowolona. Uważała, że powinien wyjechać Adam.

– To mężczyzna ma obowiązek zarobić na rodzinę – powtarzała. – Ma się starać, pracować, przynosić pieniądze. A u was jak zwykle wszystko postawione na głowie.

Miała rację, w naszym małżeństwie rzeczywiście to ja martwiłam się o to, żeby starczyło do pierwszego. Nie tylko dbałam o dom, męża i córkę, ale też zastanawiałam się, jak by tu dodatkowo dorobić parę groszy, gdzie sprzedać jabłka z sadu za domem. Wcześniej sama musiałam te jabłka zebrać.

Mój mąż Adam uważał chyba, że jest stworzony do wyższych celów. Zarabiał grosze, ale nie myślał o zmianie pracy. Pracował w miejskim archiwum, a wydawało mu się, że spełnia wiekopomną misję. Wiecznie jeździł na jakieś szkolenia i zapisywał się na dodatkowe kursy, za które później trzeba było płacić.

– Mamo, przecież dobrze wiesz, że Adam nigdzie nie pojedzie. Zresztą ta praca jest tam tylko dla mnie – tłumaczyłam.

– Rób, jak zechcesz, ale moje zdanie znasz.

Znałam, oczywiście, że znałam, lecz podjęłam już decyzję. Potrzebowaliśmy pieniędzy, a druga taka okazja mogła się nie trafić. Miałam się zajmować samotną starszą panią. Do moich obowiązków należało sprzątanie, pranie, przygotowywanie posiłków, podawanie leków i dotrzymywanie mojej podopiecznej towarzystwa.

Słowem – zamieniłam się w gosposię, opiekunkę i powiernicę pani Helgi. Jeden weekend w tygodniu miałam wolny, ponieważ przyjeżdżały w odwiedziny córki starszej pani. Robiłam sobie wtedy wycieczki rowerowe i zwiedzałam okolicę.

Cały czas jednak czułam się bardzo samotna, tęskniłam za córeczką, za domem. Za mężem jakoś mniej, ale z tego zdałam sobie sprawę dopiero później.

Zrozumiałam, że Wiktor jest miłością mojego życia

Wiktora poznałam przypadkiem, na zakupach. Razem z grupą kolegów pracował w pobliskim gospodarstwie sadowniczym przy zbiorze owoców. Zaczęliśmy się spotykać; czułam frajdę, że mogę sobie porozmawiać po polsku. Trzy lata wcześniej skończył studia i przyjechał trochę zarobić. Sama nie wiem, jak to się stało, że się w nim zakochałam.

Był ode mnie młodszy i zupełnie inny niż Adam: czuły, troskliwy. Interesował się wszystkim, co mnie dotyczyło, zarówno codziennymi sprawami, jak i tym, o czym marzę, za czym tęsknię, czego bym w życiu pragnęła.

Z Adamem nigdy tak nie rozmawiałam. Mąż chyba uważał, że szczytem moich możliwości i pragnień jest lepienie pierogów i prasowanie jego koszul. Kiedy Wiktor zaproponował, abym z nim została, nie zastanawiałam się ani przez chwilę. Byłam pewna, że tego chcę. Zadzwoniłam do Adama i powiedziałam, że odchodzę, zabieram córkę i zostaję w Niemczech.

– Nigdy nie oddam ci Weroniki – odparował mój mąż lodowatym tonem.

– Jak to nie oddasz?! – byłam w szoku.

– Przecież to moja córka!

– Moja również. Zostawiłaś ją, porzuciłaś, nie pozwolę ci jej wywieźć.

– Porzuciłam? Co ty mówisz! Przecież pojechałam do pracy, oboje tak ustaliliśmy! A teraz chcę, żeby do mnie przyjechała…

Okazało się, że nie jest to takie proste. Adam zaparł się i nie chciał mi oddać małej. Nawet moja mama, chociaż nigdy nie lubiła Adama, stanęła może nie tyle po jego stronie, co przeciwko mnie.

– Mówiłam przecież, że nie powinnaś wyjeżdżać. Tu masz męża i dziecko, trzeba było o nich dbać, a nie jeździć nie wiadomo gdzie, nie wiadomo z kim ani po co.

– Ale, mamo…

– Nie ma żadnego ale – nie dawała mi dojść do słowa. – Twoje miejsce jest tutaj.

– Kocham Wiktora, nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo – wyrzuciłam z siebie.

Mama tylko na mnie popatrzyła i już się więcej nie odezwała. Pomimo tych wszystkich przeciwności rozwiodłam się z Adamem i wyjechałam do Wiktora, który w tym czasie zorganizował dla nas życie w Niemczech.

Wybrałam miłość. Weronika została z ojcem. Próbowałam jej tłumaczyć, dlaczego tak musi być, ale była za mała, żeby zrozumieć. Wiedziałam, że ma do mnie żal, a mnie dręczyły wyrzuty sumienia. Nie potrafiłam jednak postąpić inaczej.

Dzwoniłam do niej, posyłałam paczki, starałam się przyjeżdżać i odwiedzać ją, jak tylko mogłam najczęściej, ale mimo wszystko oddalałyśmy się od siebie. Kiedy dwa lata później wzięliśmy z Wiktorem ślub, a po następnym roku przyszły na świat bliźniaki, Eryk i Marcin, nie miałam już czasu jeździć do Polski.

Nie potrafili znaleźć wspólnego języka

Zapraszałam Weronikę do siebie, chciałam zabierać na wakacje czy święta, ale Adam za każdym razem się temu sprzeciwiał. Pierwszy raz przyjechała, kiedy maluchy skończyły dwa lata. Nigdy nie zapomnę tej wizyty.

Weronika przez cały czas była zbuntowana, niezadowolona, nic jej się nie podobało, wszystko i wszystkich krytykowała. Kiedy poprosiłam, żeby chwilę przypilnowała braci, wzruszyła ze złością ramionami:

– Nie ma mowy!

– Tylko kilka minut…

– Odczep się!

– Weronika, jak ty się odzywasz do matki? – zareagował natychmiast Wiktor.

– A co cię to obchodzi?! – rzuciła niegrzecznie moja córka. – Nie jesteś moim ojcem i nie masz prawa zwracać mi uwagi!

Musiałam natychmiast interweniować. Nie chciałam, żeby się pokłócili. Uspokoiłam męża i poprosiłam, żeby się nie wtrącał.

– Sama porozmawiam z Weroniką.

– Jak sobie życzysz – skinął głową, choć widać było, że jest urażony. – Ale nie zamierzam udawać, że nie widzę, jak bardzo twoja córka jest rozwydrzona i źle wychowana. Adam ją rozpuścił.

– Może i tak, ale to moja wina.

– Teresa, jaka twoja wina?! Przecież nie miałaś na to wpływu!

Wiktor nie rozumiał, a może nie chciał zrozumieć. Wydawało mu się, że Weronika powinna być grzeczną i posłuszną dziewczynką, jego traktować jak ojca albo chociaż jak wujka. Słuchać go i wykonywać jego polecenia. Niestety, tak to nie działało.

Próbowałam z nią rozmawiać, lecz usłyszałam tylko strumień żalu i pretensji: że jej w ogóle nie kocham, że zostawiłam ją dla Wiktora, że tylko bliźniaki są moimi dziećmi… I co ogromnie mnie zmartwiło, ale też przeraziło, że ona maluchów nienawidzi.

– Kocham cię, córeczko, tak samo mocno jak Marcina i Eryczka – próbowałam przekonywać, lecz nic do niej nie docierało:

– Nieprawda, zostawiłaś mnie i wyjechałaś!

– To nie ma z tobą nic wspólnego, uwierz mi. Rozstałam się z twoim tatą, a nie z tobą. Tak się czasem zdarza, że dwoje ludzi nie potrafi być dłużej razem.

Z roku na rok coraz bardziej czułam, że ją tracę

Już miałam na końcu języka pytanie, czy chciałaby zostać w Niemczech i z nami zamieszkać, ale w ostatnim momencie ugryzłam się w język. Co bym zrobiła, gdyby Weronika powiedziała, że tak? Przecież Adam nigdy by się na to nie zgodził!

– Chcę już wracać do domu, do taty – usłyszałam cichy głos córki.

Dwa lata później urodziłam swoje kolejne dziecko, córeczkę, której daliśmy na imię Nikola. Moje kontakty z Weroniką jeszcze bardziej się rozluźniły. Starałam się regularnie do niej  telefonować, jednak nasze rozmowy były chłodne, niemal oficjalne.

Od czasu tamtej pamiętnej wizyty, pełnej nieporozumień, Weronika nie chciała do nas przyjeżdżać, choć uparcie ją zapraszałam. Przez kilka lat odwiedziła mnie tylko dwa razy, zawsze z moją mamą. Nietrudno było zauważyć, że babcia jest dla Weroniki wyrocznią.

Choć najważniejszy był oczywiście tata. Dopiero gdy Adam się ożenił, coś się zmieniło. Nasza córka była już wtedy nastolatką. Kiedy rozmawiałyśmy przez Skype'a, czułam, że coś jest nie tak, widziałam jej zbuntowaną minę.

Mimo że pytałam, nie chciała mi nic powiedzieć; nie miała do mnie zaufania. Gdyby nie moja mama, nie miałabym pojęcia, że się do niej przeprowadziła.

– Jak to, mieszka u ciebie? – pytałam zdziwiona. – Nic mi nie powiedziała.

– Trudno jej się dogadać z macochą, a odkąd Zosia jest w ciąży, to już w ogóle.

– Ale to przecież jej dom! Jak Adam mógł na coś takiego pozwolić?

– Adam jej przecież nie wyrzucił, sama postanowiła przenieść się do mnie.

– Pewnie ta jędza zatruła jej życie?

– Moja droga – westchnęła mama. – Zosia wcale nie jest wredną jędzą. Po prostu nie umieją się porozumieć.

– A ty, mamo, po czyjej  jesteś stronie?

– Sama nie wiem, najbardziej to chyba po stronie wnuczki. Myślę, że u mnie jest jej dobrze. Niech tu zostanie.

– Ale dlaczego nic mi nie powiedziała?

– A jak sądzisz?! – zdenerwowała się mama. – Tak naprawdę oboje z Adamem myślicie tylko o sobie. Wydaje się wam, że ona nic nie czuje? Teresa, twoja córka od dziecka czuje się porzucona i niepotrzebna, niejeden raz ci to mówiłam. Nigdy nie chciałaś słuchać – dokończyła ciszej.

W głębi duszy wiedziałam, że mama ma rację, w sumie przez cały czas nie opuszczało mnie poczucie winy. Powinnam była bardziej walczyć o Weronikę, nie wolno mi było jej zostawiać… Zrozumiałam, że popełniłam błąd. Jeszcze tego samego wieczoru zadzwoniłam do córki.

– Weruniu, dlaczego mi nie powiedziałaś, że mieszkasz u babci? – spytałam.

– Przecież i tak cię to nie interesuje – usłyszałam w odpowiedzi.

– Jak możesz tak mówić? Bardzo mnie interesuje wszystko, co ciebie dotyczy.

– O czym ty mówisz, mamo? – w głosie córki zadźwięczała gorycz. – Interesuje cię? Z daleka? Przez telefon? Tak naprawdę… A zresztą, nie ma o czym gadać.

– Weroniczko, przyjedź do nas, bardzo cię proszę. Przyjedź na dłużej. Pobędziemy razem, porozmawiamy.

– Przecież mam szkołę, zapomniałaś?

Przyjechała do Niemiec ze swoim chłopakiem

Postanowiłam, że tym razem nie odpuszczę. Pojechałam do Polski i przekonałam Weronikę, by spędziła u mnie wakacje. Naprawdę chciałam naprawić nasze relacje. Czułam się winna. Wiedziałam, że czasu nie cofnę, ale mogę zmienić jej nastawienie do mnie. Nie było łatwo. Córka na każdym kroku dawała mi odczuć, jak bardzo ją skrzywdziłam.

– Wera, a może chciałabyś u nas zostać na stałe? – zaproponowałam któregoś dnia, chociaż nie bardzo potrafiłam sobie wyobrazić, jak to miałoby wyglądać.

Dłuższą chwilę przyglądała mi się w milczeniu. Nie było to przyjazne spojrzenie, raczej ironiczne.

– Przestań udawać, przecież wcale tego nie chcesz.

– Ależ chcę! Bardzo – zaprotestowałam.

– Oj, mamo, oczywiście, że nie – pokręciła głową. – Może tak ci się wydaje, pewnie z poczucia winy… Ale  nie martw się, ja nie chcę mieszkać w Niemczech. A już szczególnie nie chcę mieszkać z twoim mężem.

– Wiktor jest dobrym człowiekiem i…

– Może i tak – przerwała mi – ale jeśli nie chciałam z macochą, którą nawet lubię, to tym bardziej nie będę mieszkać z ojczymem, którego prawie nie znam. Wracam do babci.

Nie nalegałam. Może miała rację – chodziła przecież do szkoły, musiała zdać maturę. Tam miała swój świat, swoich przyjaciół. Chyba było za późno, żeby ją stamtąd wyrywać. Na pierwszym roku studiów Weronika się zakochała. Zadzwoniła do mnie z prośbą, abym załatwiła jej pracę na wakacje.

– Właściwie to chciałabym teraz przyjechać z… pewnym chłopakiem – dodała tajemniczo, kiedy obiecałam, że się postaram.

– Jeśli dobrze rozumiem, chcielibyście pracować razem?

– Tak, mamo.

Udało mi się załatwić im pracę w pobliskim gospodarstwie warzywniczym. Oboje zatrzymali się w moim domu, więc miałam okazję dobrze przyjrzeć się chłopakowi mojej córki. Łukasz mi się spodobał.

Weronika przy nim wyraźnie łagodniała, była mniej nerwowa, spokojniejsza, jakby doroślejsza. Kiedyś wieczorem przyszła do mnie do kuchni, sama z siebie, jak jeszcze nigdy wcześniej. Widać było, że chce porozmawiać.

– Wiesz, mamo, kocham Łukasza, ale się boję, że on mnie zostawi – powiedziała.

– Dlaczego miałby cię zostawić? On ciebie też kocha, córeczko, to widać.

– Wszyscy mnie zostawiają – wyszeptała, a w jej oczach zakręciły się łzy.

– Weroniczko, dziecko moje – przygarnęłam ją do siebie. Nie broniła się. – Nikt cię nie chciał zostawić, kochanie. Wszyscy cię kochamy, i ja, i ojciec. To nieważne, że nie mieszkamy razem. I tak cię kochamy, pamiętaj o tym, nigdy o tym nie zapominaj. Wiem, że cię skrzywdziłam, ale wybacz mi, proszę, wybacz. Przynajmniej spróbuj.

– Ja już ci dawno wybaczyłam, mamo, tylko… – zająknęła się. – Nie potrafię zapomnieć, że zawsze tak mi ciebie brakowało i że nigdy cię przy mnie nie było.

Czy kiedykolwiek przestanę się obwiniać?

Popłakałyśmy się wtedy obie. Od czasu tamtej rozmowy było między nami lepiej, choć dzielący nas mur jednak pozostał. Ja wciąż miałam wyrzuty sumienia i robiłam wszystko, by wynagrodzić córce, że ją zostawiłam. Weronika z kolei, choć twierdziła, że nie czuje żalu, czasem potrafiła zachować się tak, jakby świadomie chciała mnie zranić.

Niedawno byliśmy wszyscy w Polsce na ślubie Weroniki i Łukasza. Teraz czekamy na narodziny mojego pierwszego wnuka. Nigdy, ani przez moment nie żałowałam, że rozwiodłam się z Adamem. Wiktor naprawdę jest miłością mojego życia. Jednak wciąż sama sobie nie potrafię wybaczyć, że idąc za głosem serca, skrzywdziłam własne dziecko. 

Czytaj także:
„Zdradzałam, bo miałam dość obiadków u teściowej i nudnego jak flaki z olejem męża. Wydała mnie najbliższa osoba”
„Opętało mnie pożądanie, zapomniałam o mężu i dzieciach. Zdradziłam ich dla własnej uciechy i przegrałam życie”
„Po 20 latach małżeństwa przyłapałem żonę z kochankiem. Na gorącym uczynku, a ona jeszcze się ciskała”

Redakcja poleca

REKLAMA