„Cała firma wiedziała, że mój facet obłapia stażystkę. Tylko ja byłam tak ślepa, że nie widziałam, co robią przy ksero”

zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, Srdjan
„Nikt, nawet mój facet, nie dawał wiary, że nie miałam zielonego pojęcia o całej sprawie. Przecież na fejsie każdy mógł to zobaczyć gołym okiem. Ta cała Justynka bez owijania w bawełnę ogłaszała światu swój nowy związek, a zdjęcia, które wrzucała, nie pozostawiały wątpliwości, że są ze sobą blisko”.
/ 06.05.2024 11:15
zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, Srdjan

Zerwanie związku zawsze jest trudne. Muszę jednak powiedzieć, że aroganckie zachowanie Andrzeja ułatwiło mi podjęcie tej decyzji. Teraz często zadaję sobie pytanie, jak w ogóle mogłam darzyć uczuciem kogoś takiego… Ale wiadomo, miłość jest ślepa!

Na każde jego zawołanie

Przez bardzo długi czas kurczowo trzymałam się tego uczucia, nawet nie chcę sobie przypominać jak długo. Stanowczo za długo. W naszej relacji to ja byłam tą, która brała na siebie całą odpowiedzialność, planowałam naszą codzienność, pamiętałam o opłatach, zobowiązaniach i robiłam zakupy, żeby w lodówce zawsze coś było. Nie zdawałam sobie sprawy, że mój partner Andrzej traktuje mnie instrumentalnie, surfując po oceanie egzystencji niczym zawodowiec, mając pewność, że w razie potrzeby zawsze wyciągnę do niego pomocną rękę. Ile razy musiałam tak postępować?

– Skarbie, nie dam rady. Na jutro muszę skończyć prezentację i do tego przyszykować się, bo będę ją pokazywać klientom. Pomożesz mi?

Pomagałam mu. A właściwie, to robiłam za niego wszystko. Lepiej radziłam sobie z obsługą programu, miałam ciekawe koncepcje na zaprezentowanie produktu, który nasza agencja PR miała wprowadzić na rynek. Ukochany obsypywał mnie za to komplementami, a ja byłam przeszczęśliwa. Podobnie jak zwierzątko, któremu właściciel poklepie łebek. Satysfakcjonowało mnie przeświadczenie, że Andrzej mnie potrzebuje, a nawet, że bez mojej osoby nie poradzi sobie. Bez przerwy czułam wewnętrzny przymus, by udowadniać, ile jestem warta. Stale nękały mnie rozterki, czy jestem dość dobra. Za największe wyróżnienie uważałam, kiedy obdarzał mnie aprobatą.

Gdy on się uśmiechał, nie było rzeczy, której bym dla niego nie zrobiła. Zapewne nic by się w tej kwestii nie zmieniło, gdyby Andrzej nie podjął złej decyzji. Jego pomyłka ledwie przekroczyła dwudziestkę, miała długie do pośladków blond loki oraz wielgachne, wiecznie zaskoczone oczęta podkreślone gęstymi rzęsami. Była praktykantką w naszym przedsiębiorstwie i nie zapowiadało się, że zostanie w nim na dłużej. Nawet się nie kwapiła, żeby zdobyć jakąś wiedzę, po prostu odsiadywała swoje.

– Typowy bananowy dzieciak – stwierdziła kiedyś na jej temat Monika.

Ta wzmianka mnie roześmiała.

– W ten sposób określano w przeszłości pociechy bogatych rodzin – doprecyzowała, zauważając moje niezrozumienie. – Tata tej dziewczyny to magnat branży nieruchomości. Ale podobno w ostatnim czasie lokuje pieniądze w grunty. Posiada ogromne połacie ziemi w pobliżu popularnych kurortów, więc jego latorośl chyba nie jest zmuszona do pracy. Zapewne z nudów wpada tu od czasu do czasu.

Nic nie zauważyłam

Machnęłam ręką. Kompletnie mnie nie obchodziło, co będzie robić Justynka, bo przecież takiej damulce z wyższych sfer nie wypada raczej zaproponować byle czego, prawda? Sama miałam po dziurki w nosie roboty. Nasz prezes zasypywał pracowników zleceniami i liczył na konkretne rezultaty. Jeśli ktoś nie osiągał oczekiwanych wyników, mógł się szybko pożegnać z posadą.

Zajmowałam się produktem ważnego klienta i zwyczajnie nie mogłam tracić czasu na bzdury. Ale to był błąd. Gdybym nie była tak pochłonięta pracą i zwracała większą uwagę na otoczenie, nie dowiedziałabym się na samym końcu o czymś, o czym huczała już cała firma.

Kumpele spoglądały na mnie ze współczuciem, a Andrzej dziwnie się zachowywał, ale ja tego w ogóle nie zauważałam. Ciągle byłam zabiegana, do domu wpadałam po zmroku albo w środku nocy i nie starczało mi już sił, żeby się nad czymkolwiek zastanawiać. Andrzej też miał pełne ręce roboty, a przynajmniej tak głupio zakładałam, usprawiedliwiając jego częstą nieobecność.

Słowa mojego ukochanego totalnie wytrąciły mnie z równowagi.

– Dłużej tego nie pociągnę – oznajmił. – Nie potrafię dalej grać. Odchodzę, tak będzie najlepiej dla nas dwojga.

Nigdy nie zapomnę, jak wyszła na jaw sprawa Andrzeja i blond piękności, Justynki. Najbardziej zabawne jest to, że nikt, nawet mój facet, nie dawał wiary, że nie miałam zielonego pojęcia o całej sprawie. Przecież na fejsie każdy mógł to zobaczyć gołym okiem. Ta cała Justynka bez owijania w bawełnę ogłaszała światu swój nowy związek, a zdjęcia, które wrzucała, nie pozostawiały wątpliwości, że są ze sobą blisko. Krótko mówiąc, chyba tylko ktoś kompletnie odcięty od świata, bez internetu i mediów społecznościowych, mógłby dalej żyć w nieświadomości.

Andrzej usiłował mi wmówić, że trzymał ze mną tak długo tylko przez wzgląd na to, że taka była moja wola. Jego zdaniem udawałam, że wszystko gra, więc nie śmiał przerywać tego przedstawienia. Dacie wiarę? Przedstawienia!

Nasze życie było tylko teatrzykiem

Wrzucałam swoje rzeczy do torby bez żadnego ładu i składu. Musiałam natychmiast opuścić to wynajęte lokum i ukryć się w jakimś miejscu, gdzie nikt by mnie nie odnalazł. Nawet nie płynęły mi po policzkach łzy. Moje dotychczasowe życie legło w gruzach, czułam ogromny ból i wstyd, że przez cały ten czas nie zdawałam sobie sprawy, na co się godzę.

– Anka, zaczekaj chwilę – Andrzej stanął w drzwiach, blokując mi przejście.

Kiedy wspomniał o czynszu, moje serce przyspieszyło jak oszalałe. Najwyraźniej prawdą jest, że do ostatniej chwili tli się w nas iskierka nadziei.

– Za ten miesiąc powinnaś się dołożyć do rachunków – rzucił.

Jeśli kiedyś darzyłam go jakimś uczuciem, to w tamtej sekundzie definitywnie i bezpowrotnie ono zgasło.

– Od teraz radzisz sobie sam – syknęłam, po czym wymaszerowałam z mieszkania, taszcząc na plecach wielgachny tobół ze swoimi rzeczami.

Znalazłam się w patowej sytuacji, bez dachu nad głową. Krewni byli na drugim końcu Polski, a ja nawet nie miałam szans na zbudowanie bliskich relacji z przyjaciółmi, bo ciągle tyrałam w firmie. Jedyną deską ratunku była Monika. Bez wahania chwyciłam za telefon i wybrałam jej numer.

– No pewnie, wpadaj do mnie – odpowiedziała. – Nie pozwolę, żebyś tułała się sama. I swoją drogą, brawo! Najwyższa pora kopnąć tego gnojka w zadek. Jak ten pasożyt się urządził, mając ciebie u boku. Myślenie zostawiał tobie, harówkę też. Ciekawe, jak teraz da sobie radę, zdany tylko na siebie.

Gdy przybyłam do Moniki, myślałam, że będę mogła spokojnie się wypłakać, ale bardzo się pomyliłam. W korytarzu jej niewielkiego mieszkania oczekiwali na mnie wszyscy domownicy. Usadowili mnie w fotelu, a sami zajęli miejsce naprzeciw, na sofie. Monika wraz z Markiem, swoim mężem, oraz dwójką pociech. Cztery osoby wlepiały we mnie wzrok pełen współczucia.

– No dawaj, opowiadaj – powiedziała stanowczo Monika. – Wyrzuć z siebie, co ci leży na sercu.

Nagle naszła mnie ochota na śmiech

Wydawało się, że są ze sobą blisko związani i skłonni służyć mi pomocą. Dosłownie każdy, łącznie z niepełnoletnimi szkrabami.

– Ej, maluchy, pora do wyra! – zreflektowała się Monika, kiedy na nią zerknąłem.

Kiedy dzieciaki skończyły protestować, minęła chwila, zanim udało się nam pogadać na spokojnie w dorosłym towarzystwie. Podczas tej przerwy zdołałam dojść do siebie, bo przytulna atmosfera w domu wpłynęła na mnie uspokajająco. Oddałabym wszystko, żeby mieć taką kochającą rodzinę jak oni!

– Od teraz zaczniesz prawdziwą egzystencję – stwierdziła Monika, nalewając wino do kieliszków. – Wyglądasz świetnie, jesteś bystra i nie boisz się ciężkiej pracy. Cały świat należy do ciebie, choć szkoda, że tyle cennego czasu zmarnowałaś na opiekowanie się Andrzejkiem.

– Moja małżonka oczywiście ma rację, jak to ona, nic nowego pod słońcem – oznajmił z patosem Marek, uruchamiając komputer. – Wpadłem na pewien pomysł.

– Jaki znowu? – Monika zaciekawiła się nie na żarty.

– Nie ma co zwlekać, trzeba kuć żelazo póki gorące. Założę Ance profil w serwisie dla singli, ale zostawiam sobie furtkę co do selekcji ewentualnego wybranka. Znam się na facetach i ich zamiarach lepiej od was. Przejdą przez gęste sito, i uważajcie! Żaden młokos się nie przeciśnie.

Parsknęłam śmiechem. Trunek przyjemnie koił moje nerwy, sprawiał, że czułam się pewniejsza siebie, i pozwalał zapomnieć o zmartwieniach. Pomyślałam sobie: trudno, takie jest życie! Kolejnego ranka cała sytuacja całkowicie wyleciała mi z głowy. Nie mogłam za długo nadużywać gościnności mojej przyjaciółki, więc zaczęłam rozglądać się za jakimś lokum do wynajęcia. W międzyczasie musiałam dokończyć zlecenie dla upierdliwego zleceniodawcy, znów brakowało mi chwili, by skupić się na własnych potrzebach.

W robocie Andrzej za wszelką cenę starał się mnie unikać – prawie nigdy na siebie nie wpadaliśmy. Natomiast Justynka non stop kręciła się w pobliżu mojego stanowiska, nadymając swoje ponętne usta. Wyglądało na to, że ma ochotę na pogawędkę.

– Spadaj stąd, smarkulo, nie zawracaj głowy starszym – Monika bez ceregieli ją przepędziła.

Byłam im naprawdę wdzięczna

Nie chciałam wdawać się w żadne utarczki z tą królową nieruchomości. Niech sobie idzie do wszystkich diabłów razem z Andrzejem. Powolutku zaczynałam dochodzić do siebie. Wyniosłam się z gościnnego mieszkania Moniki, urządzałam swoją niewielką, wynajętą kawalerkę, a ponure myśli nawiedzały mnie jedynie pod wieczór. Jak mam teraz pokierować swoim życiem? Marek podsunął mi odpowiedź.

– Wyszukałem odpowiedniego dla ciebie kandydata – relacjonował z ogromnym entuzjazmem przez telefon. – Wpadnij do nas wieczorkiem, to na spokojnie wszystko przedyskutujemy.

Wyleciało mi z głowy to durne umawianie się na randki online, ale z chęcią przystałam na propozycję spotkania. Uwielbiałam bliskich mojej przyjaciółki i świetnie się bawiłam w ich gadatliwym gronie.

– Zerknij na to – Marek podstawił mi telefon tuż przed oczami. – Ten gość jest stworzony dla ciebie.

Czwórka osób ścisnęła głowy, usiłując dostrzec szczegóły na małej fotografii.

– Wygląda na pulchnego faceta – stwierdziła z rezerwą pociecha Moniki.

– Czemu akurat jego wybraliście? – zapytałam, nie kryjąc rozbawienia.

– Ponieważ jest z Malagi – odparł zdecydowanie Marek. – A poza tym jako jedyny nie wrzucił zdjęcia w slipach. W opisie zaznaczył, że podchodzi do sprawy serio i marzy o ustabilizowaniu swojej sytuacji życiowej. To pokazuje, że to porządny gość.

– Ale co, jeśli mija się z prawdą?

– Cóż, to już jego zmartwienie. Pomysł wygląda następująco: wybierzesz się na kilkudniowy urlop do słonecznej Hiszpanii. Malaga to przepiękna miejscowość wypoczynkowa, będziesz mogła się zrelaksować, zwiedzić okolicę, poplażować. A przy okazji, jeśli będziesz miała ochotę, umówisz się z tym facetem i sama ocenisz, czy dobrze wybrałem.

– Nie jestem przekonana...

– Już zakupiłem niedrogie bilety lotnicze, akurat był wolny odpowiedni termin – wyznał Marek. – Raczej nie masz wyboru.

Nigdy wcześniej nie doświadczyłam takiego poczucia bezradności. Wszystko działo się bez mojego udziału. Pewnego dnia, za sprawą małżonka mojej przyjaciółki, trafiłam do Malagi, kompletnie zdezorientowana co do dalszych planów. Miasto okazało się tak urokliwe, że zupełnie wyleciała mi z głowy internetowa randka. Dopiero następnego dnia od przyjazdu skontaktowałam się z facetem, którego twarz widniała na fotografii.

Spotkanie było udane

Z oddali zauważyłam, że nie ma nikogo, kto by na mnie czekał. Żaden facet nie siedział sam przy stoliku.

– Cześć Aniu! – zawołał niewysoki gość, wyłaniając się z gromadki znajomych.

Przepchnął się obok kumpli i koleżanek, ominął jakiegoś brzdąca i podbiegł w moim kierunku.

– Od razu cię rozpoznałem! Wyglądasz identycznie jak na fotce, którą mi wysłałaś.

Podjęłam decyzję, że gdy wrócę do ojczyzny, pozbawię życia małżonka Moniki.

– Mam nadzieję, że nie sprawiam ci kłopotu?

– Ależ skąd! Ci ludzie to krewni właściciela knajpy i para przyjaciół. Regularnie tu bywam, znam ich wszystkich. Dosiedli się do nas na moment, wiesz, tutejsi cenią sobie towarzystwo innych, ale na pewno znajdziemy jakiś kąt, gdzie będziemy mogli w spokoju pogadać.

Mężczyzna, którego imię brzmiało Rafał, ewidentnie był duszą towarzystwa. Na początku siedzieliśmy we dwoje, jednak bardzo szybko zaczęli się schodzić jego kumple i znajomi. Wszyscy po kolei witali się z nami, przedstawiali mi się i zasypywali mnie pytaniami. Wyczuwało się, że są naprawdę pozytywnie nastawieni i ciekawi mojej osoby.

– Przypadłaś im do gustu. – Rafał posłał mi uśmiech.

Sprawiał niezwykle przyjemne odczucie podczas rozmowy. Serdeczny, szczery i uprzejmy. Opowiadał interesująco, ale głównie skupiał się na słuchaniu. Autentycznie interesował się rozmówcą, dzięki czemu od bardzo dawna znowu miałam poczucie, że liczy się to, co mówię i kim jestem. Ludzie krążyli dookoła, co chwilę ktoś do niego podchodził. Zdarzało się, że jakaś osoba przysiadała na moment. Rafał każdego witał serdecznie, nie pozbawiając mnie jednak swojej atencji. Miałam wrażenie, że znamy się od wieków.

Byłam nim zauroczona

„Uważaj, Anka – przemknęło mi przez myśl – w końcu to obca osoba. Aniołów na tym świecie nie ma, nie wyobrażaj sobie zbyt wiele tylko z tego powodu, że postanowił cię wysłuchać”. Trzy dni z Rafałem minęły nam na nieustannych pogawędkach. Wtedy pojęłam, co sprawia, że inni tak bardzo do niego ciągną. Po prostu czułam się przy nim dobrze i bezpiecznie. Bez konkretnego powodu. Rafał nie dorównywał urodą owianemu złą sławą Andrzejowi, ale posiadał w sobie jakiś magnetyzm, który przyciągał innych.

– Szkoda, że już musisz jechać – powiedział na pożegnanie, gdy odwoził mnie na lotnisko. – Gdy przyjedziesz kolejnym razem, zostań na dłużej, będę na ciebie czekał. Parę dni to zbyt krótko, by dobrze się poznać, ale daj mi szansę. Kto wie, może to właśnie ja jestem ci przeznaczony?

Z głową pełną myśli lądowałam w Polsce.

– Ale masz ładną opaleniznę! – Monika ucieszyła się na mój widok i wyściskała mnie na powitanie.

Na lotnisku czekała na mnie z mężem i dzieciakami.

– No i jak tam? – zapytał konkretnie jej małżonek. – Ten chłopak z neta przypadł ci do gustu? Myślisz, że będziecie razem? Chętnie pojechałbym na lato do Malagi.

– Tego to ci nie mogę zagwarantować – parsknęłam śmiechem. – Ale nie zaszkodzi, jak kupisz sobie jakieś fajne szorty do pływania.

Anna, 36 lat

Czytaj także:
„Mój mąż całkiem zdurniał na starość. Chodzi po klubach, ugania się za spódniczkami i próbuje podrywać moje koleżanki”
„Mąż wymienił mnie na młodszą, lecz to ja poniosłam karę za ten romans. Zachorował, a małolata zwiała w podskokach”
„Wyciągnęłam narzeczonego na wieś i kazałam przerzucać łajno. Chcę go przetestować przed ślubem”

Redakcja poleca

REKLAMA