„Mąż wymienił mnie na młodszą, lecz to ja poniosłam karę za ten romans. Zachorował, a małolata zwiała w podskokach”

załamana kobieta fot. svetikd
„Kiedy facet oznajmia żonie, że odchodzi do młodszej panienki, nie należy oczekiwać, że żona zachowa zimną krew i powie mu: szerokiej drogi. Błagałam, żeby mnie nie porzucał i wydzwaniałam do tej małolaty, wyzywając ją”.
/ 05.05.2024 20:30
załamana kobieta fot. svetikd

Z tamtego dnia w pamięci najbardziej utkwiła mi gorzka kawa. Gdy Michał zasygnalizował, że chciałby porozmawiać, byłam przekonana, iż chodzi mu o ustalenie, co podarować jego rodzicom z okazji jubileuszu małżeństwa. Rocznica miała być okrągła, więc i upominek musiał być adekwatny.

Wydzwaniałam do niej i wyzywałam ją

Przygotowałam kawę i zasiadłam w fotelu vis-à-vis Michała.

– No dobra, słucham, jaki masz pomysł? – zainicjowałam rozmowę.

Przez moment wpatrywał się we mnie bez słowa. Odniosłam wrażenie, że intensywnie o czymś rozmyśla. Wypiłam łyk napoju i chciałam go popędzić, kiedy nagle rzucił zwięźle i bez ogródek:

Odchodzę.

– Chyba coś nie tak z tą kawą…

– Dotarło do ciebie, co powiedziałem?

– No jasne – potwierdziłam i odruchowo stwierdziłam: – To pewnie przez nieświeże mleko.

Gapił się na mnie zszokowany. Zapewne spodziewał się, że zacznę ryczeć, drzeć się wniebogłosy, świrować, błagać by został, przysięgać, że się poprawię, kajać się… Ale to wszystko miało dopiero nadejść. W tym momencie przyszła pora na małą czarną.

Wielokrotnie później zastanawiałam się nad tym, jak zareagowałam gdy dowiedziałam się, że mój świat legł w gruzach, związek dobiegł końca, a egzystencja straciła znaczenie. Czy to nie zaskakujące, że byłam tak opanowana? Być może przyczyna była banalna – już wcześniej przeczuwałam, że Michał ma kogoś na boku.

Nie było to dla mnie nowością. Przez lata zdarzały mu się romanse, których się domyślałam. Podejrzewam, że on również zdawał sobie sprawę z mojej wiedzy na ten temat, ale istniała między nami pewna niepisana umowa, coś w rodzaju udawania idealnego związku. On oddawał się chwilowym przyjemnościom, a ja cierpliwie czekałam, aż się tym znudzi i niczym skruszony grzesznik wróci do rodzinnego gniazda. I zawsze tak było.

Gdy uświadomiłam sobie, że to nie żarty, że wszystko się skończyło, poczułam się jak sparaliżowana. Szukałam winy w sobie, w nim, w niej, we wszystkich dookoła. Targały mną ogromny smutek i obezwładniający strach. Jak to będzie? Dam radę bez niego?

Nasza córka wiadomość o rozstaniu przyjęła dość spokojnie. W tym czasie koncentrowała się głównie na własnych sprawach. Od dwóch lat próbowała zajść w ciążę. Z tego powodu nawet w najtrudniejszych chwilach starałam się nie obarczać jej swoimi przeżyciami i tym, przez co sama przechodziłam.

Sytuacja wyglądała fatalnie. Kiedy po wielu latach wspólnego życia facet oznajmia swojej żonie, że zamierza ją porzucić dla młodszej panienki, raczej nie należy oczekiwać, że ona zachowa zimną krew i powie mu: szerokiej drogi.

Nie potrafiłam zachować się z godnością. Walczyłam o Michała niczym lwica. Błagałam go na kolanach, żeby mnie nie porzucał. Wydzwaniałam też do tej małolaty, wyzywając ją, a nawet posuwając się do gróźb.

A co z rozwodem?

Zawsze sądziłam, że moje życie będzie kompletnie bez sensu, jeśli Michał odejdzie. Czułam się bez niego bezwartościowa i pusta. Przecież nic nie znaczyłam, skoro mnie opuścił.

– Co w tym dziwnego? – żaliłam się na babińcach, które ostatnio przypominały grupy wsparcia. Koleżanki dawały z siebie wszystko, żebym tylko się nie załamała. – Jestem stara i nieciekawa

– Co ty gadasz?! – przerwała mi Agnieszka. – Jesteś świetną laską!

– Taka ze mnie jest ekstra laska – wtrąciłam – że mąż ode mnie zwiał.

– Michał to zwykły palant – skwitowała Monika, która nigdy specjalnie za nim nie przepadała.

– Ale ja go wciąż kocham! – i znów wybuchałam płaczem.

Monika przez następne piętnaście minut obrzucała Michała najgorszymi wyzwiskami, podczas gdy Agnieszka wraz z Renatą starały się dodawać mi otuchy, zapewniając, że jakoś to będzie.

– Powinnaś całkowicie odciąć się od tego gada. Jak wygląda sprawa z rozwodem? – Monika zawsze była tą najbardziej rzeczową w naszej paczce.

– No a jak ma wyglądać? – odpowiedziałam, patrząc na nią ze zdziwieniem.

Wcześniej jakoś się nad tym nie zastanawiałam. Ciągle miałam nadzieję, że Michał w końcu zmądrzeje.

– Powinnaś złożyć pozew o rozwód z jego winy – stwierdziła stanowczo Monika.

Stanęłam twarzą w twarz z wizją rozprawy: ja kontra Michał, każde z nas po przeciwnej stronie sali rozpraw. Nie, nie i jeszcze raz nie!

– Dość tego tematu – wydusiłam z siebie z trudem.

Sądziłam, że moja codzienność już na stałe przesiąknie szarością i melancholią. Jak bardzo się pomyliłam, przekonałam się parę miesięcy później. Wkrótce miałam zostać babcią, i to podwójną!

Gdy Michał zaczynał wszystko od nowa ze swoją Niunią – tak określałyśmy w gronie przyjaciółek kobietę, która doprowadziła do rozpadu naszego związku małżeńskiego – ja latałam z córką od jednych zajęć dla przyszłych mam do drugich i kompletowałam wyprawkę dla bliźniaków.

Mąż Pauliny pracuje jako kierowca ciężarówki i często jest poza domem, a ponieważ ciąża jej nie służyła, to na pewien okres zamieszkała u mnie. Dziękowałam Stwórcy, że nie spieszyło mi się z sądowym zakończeniem małżeństwa.

Michał zapewne chciałby dokonać podziału naszego dobytku. Wtedy byłabym zmuszona pozbyć się naszego lokum, aby go spłacić. Jednak dzięki temu, że sprawy potoczyły się inaczej, mogłam mieć córkę blisko siebie i się nią opiekować.

Michał całkowicie zniknął z moich myśli

Kiedy córka opuściła szpital po urodzeniu bliźniaków, zamieszkała u siebie. Jednak podczas nieobecności zięcia, gdy wyjeżdżał do pracy, nocowała u mnie. Opieka nad dwójką maleńkich dzieci, które przyszły na świat przedwcześnie, była dla niej sporym wyzwaniem.

Miłość do wnuków i wsparcie okazywane córce tak mocno mnie pochłonęły, że Michał całkowicie zniknął z moich myśli. Nim się obejrzałam, już go w moim życiu nie było. Stał się dla mnie tak odległą postacią, że kiedy zadzwonił telefon, a osoba po drugiej stronie słuchawki spytała, czy to ja jestem jego żoną, bez namysłu odparłam, że to pomyłka.

– Dostałam ten kontakt do pani…

– Od kogo konkretnie? – zapytałam z lekkim niepokojem. – I z kim w ogóle rozmawiam?

– Jestem pielęgniarką ze szpitala. Numer otrzymałam od pani Iwony… – a więc chodziło o Niunię.

– Dzwoni pani ze szpitala? – w moim głosie było więcej zaskoczenia niż obaw. – Czy Michałowi coś się przydarzyło?

– Czy jest pani żoną tego mężczyzny, czy nie?

– Formalnie rzecz biorąc to tak, ale w praktyce… Cóż, to dość zawiłe.

– Sugerowałabym, żeby udała się pani do szpitala wojewódzkiego na oddział zabiegowy. Do usłyszenia – rozmówczyni zakończyła połączenie nim miałam szansę cokolwiek odpowiedzieć.

Pojechałam tam z przekonaniem, że szybko załatwię formalności i niedługo będę z powrotem. No i że uniknę konfrontacji z Michałem… Jego faktycznie nie zobaczyłam, ale na korytarzu wyczekiwała mnie ta laska. Już kiedyś ją widziałam i wtedy zrobiła na mnie wrażenie niezłej sztuki. Teraz z zadowoleniem doszłam do wniosku, że będąc w jej wieku prezentowałam się równie nieźle.

– Cieszę się, że pani dotarła. Michał uległ nieszczęśliwemu wypadkowi – kobieta nie owijała w bawełnę.

– Żyje? – wyrwało mi się mimowolnie.

– Owszem, ale sytuacja jest naprawdę kiepska.

Nagle oblał mnie zimny pot.

– Spokojnie, on przeżyje – zapewniła mnie, machając łagodnie dłonią. – Ale potrzebuje troskliwej opieki.

– Ale co ja mam z tym wspólnego? – wydukałam z trudem.

– Jest pani przecież jego żoną – odrzekła, mrugając teatralnie wachlarzem sztucznych rzęs.

– To jedynie formalność.

– I z formalnego punktu widzenia musi się pani nim zaopiekować – oznajmiła czerwonymi ustami.

Uszczypnęłam się w dłoń. Poczułam ból.

– Właśnie taką informację dostałam od lekarzy – dorzuciła pospiesznie, chyba zdając sobie sprawę, że trochę przeholowała. – Doktorze, małżonka już dotarła – pomachała ręką w czyimś kierunku.

– W takim razie proszę wejść do gabinetu.

Planowali zakończyć związek

Pamiętam rozmowę z doktorem, podczas której coś mi objaśniał, wykonywał telefony i organizował jakieś spotkanie, ale szczegóły tego, czego się dowiedziałam, zupełnie mi umknęły. Jedyne, co do mnie dotarło, to fakt, że Michał przed dwoma tygodniami miał wypadek i teraz powoli wraca do zdrowia, jednak będzie potrzebował troskliwej opieki, którą ja, jako jego oficjalna małżonka, mam obowiązek mu zagwarantować.

– To jakieś szaleństwo! – Monika była w szoku po tym, co usłyszała. – Chłopak zachorował, a dziewczynie odechciało się miłości? Co za lafirynda!

– Podobno i tak planowali zakończyć związek. Powiedziała mi, że ten czas, który spędziła opiekując się nim w szpitalu po wypadku, nawet jeśli to były tylko dwa tygodnie, i tak był dla niej zbyt długi. Poza tym ona ma małą kawalerkę i chodzi do pracy…

– Pracujesz, tak samo jak ona – odparła Renata. – No i co z tego, jeśli się nim nie zaopiekujesz? Przecież ci go pod dom nie podrzucą, prawda?

– Z tego, co mówił doktor, wyślą go do jakiejś placówki, a reszta spadnie na pomoc społeczną. Na bank zaczną od pozwania mnie do sądu, a potem wezmą się za Paulinę. W końcu ona też ma jakieś zobowiązania w stosunku do starego.

Uniosłam rękę, aby odgarnąć włosy wpadające mi do oczu i machinalnie zerknęłam na ślubną obrączkę. Wiem, że dawno powinnam się jej pozbyć. Nie mogłam jej jednak zdjąć. Stałam się niewolnicą tego złotego krążka.

Jola, 56 lat

Czytaj także:
„Mąż skłamał, że ma męski wypad na majówkę. Jego sekret zdradził najbliższy kumpel”
„Na majówkę mąż rozpalił nie tylko grilla, ale też ogień w łóżku sąsiadki. Pożałują tego obydwoje”
„Mąż zostawił mnie i córkę dla jakiejś dziuni. Dzięki jego dużym alimentom, przynajmniej nie muszę chodzić do pracy”

Redakcja poleca

REKLAMA