Spektakl „Ja” w Teatrze IMKA

Spektakl ten pozwala dostrzec brutalną prawdę. Zatrzymać się. Może zawrócić, jeśli jeszcze nie jest za późno?
/ 10.09.2010 15:13
Kim jest „JA”?
Bohaterem jest idol, gwiazda rocka, współczesny półbóg. W spektaklu postać tragikomiczna. Czuje się jak Mick Jagger. Szybki sukces zapewnił mu dostęp do najbardziej pożądanego środowiska celebrytów. Chełpi się swoim statusem. Podnieca go fakt, że wszystko może, a świat ścieli mu się u stóp. Zachwyt tłumu pozwala mu fruwać. Do czasu…

To doskonale skreślony portret człowieka, który marzy o życiu w świetle jupiterów. Jednak na wymarzonym szczycie znajduje wyłącznie rozczarowanie, które budzi mnóstwo frustracji, a w konsekwencji prowadzi do zachowań autodestrukcyjnych. Bohater bez zahamowań i bezpardonowym językiem wylewa się z siebie wszystkie lęki i niepokoje współczesnego człowieka. Człowieka zagubionego pomiędzy rzeczywistością a połyskliwie nęcącym światem show biznesu. Pozostaje samotny i rozbity. Bez miłości. Bez uczuć. Bez nadziei na przyszłość. Czy taki jest koszt sławy?

Spektakl ten pozwala dostrzec brutalną prawdę. Zatrzymać się. Może zawrócić, jeśli jeszcze nie jest za późno?

W roli głównej: Arkadiusz Jakubik Arek Jakubik o „JA”: JA to ja.

JA to inicjały mojego nazwiska i imienia - Jakubik Arkadiusz.

JA to mój ostatni lot, potrzeba, żeby zostać rockowym wokalistą. I tak się stało. Rok temu założyłem zespół, nazywa się Doktor Misio, gramy konkretnego, ostrego rokendrola, mamy za sobą parę zajebistych koncertów.

JA to ciąg dalszy tego lotu w teatrze, to monolog gwiazdy rocka, bożyszcza tłumów. Michał Siegoczyński włożył tam trochę mnie, trochę siebie, podlał to „Tequilą” Krzysztofa Vargi i wyszedł z tego totalnie chory strumień świadomości faceta, któremu wydaje się, że jest reinkarnacją Che Guevary, Jezusa, Lorda Vadera, Romana Polańskiego i Micka Jaggera. Boska ikona popkultury. Z ust i uszu wylewa mu się chaos, rokendrolowy śmietnik.

JA to spektakl, w którym czterdziestoletni mężczyzna stoi nad przepaścią, rozpaczliwie szuka swojego prawdziwego „ja”, walczy z nim, w końcu „ja” zabija. Żeby żyć. Katalizatorem tej przemiany jest śmierć Grubego, perkusisty w jego zespole. JA to jakiś schizofreniczny wywiad, albo spowiedź dla mediów, to religia o nazwie sex, drugs i rock&roll, to narkotyczno-rockowa suita z samplami, cytatami klasyki rocka i muzyką na żywo zespołu Doktor Misio.

JA to ciekawe spotkanie z PANEM BOGIEM ROKENDROLA.

Mówi Michał Siegoczyński, reżyser, autor scenariusza:
„Ja” to dynamiczny monolog próba uchwycenia szaleństwa artysty, który staje się bożkiem przedmiotem kultu. Jednak wymarzona koronacja wiąże się z bólem, zgubieniem i autodestrukcją. Bohater próbuje ukryć się za maską błazna. Pełna ironii, dowcipu i agresji opowieść zamienia się w trakcie trwania spektaklu w intymną spowiedź. Widzimy człowieka w momencie przemiany, w momencie, w którym się ona dokonuje. Całą machnę uruchamia śmieć kolegi z zespołu.

Ja to rzeka słów, która wylewa się z bohatera, monolog pychy, samozachwytu i kreacji. Jednak w trakcie mówienia pojawia się inna rzeczywistość – wewnętrzna - dotychczas ignorowana, niechciana. Czy jest to szansa na zmianę? Czy uniwersalny zapis człowieczeństwa? Z reguły takie przemiany towarzyszą sytuacjom granicznym. Główna postać spektaklu planuje swoją śmierć, jednak los krzyżuje jego plany, pozostawiając mu życie. Staję się ono najtrudniejszym wyzwaniem.

Zblazowany frontman, który osiągnął już wszystko, co chciał osiągnąć, dzieli się swoimi spostrzeżeniami z tras koncertowych, romansów i bycia idolem. Pragnie już dla siebie tylko spektakularnej śmierci.

Spektakl „JA”, Scenariusz i reżyseria: Michał Siegoczyński, Inspirowane powieścią Krzysztofa Vargi „Tequila”, Premiera: 16 września 2010, Scena Kameralna, teatr IMKA, Warszawa, ul. Konopnickiej 6, www.teatr-imka.pl

Redakcja poleca

REKLAMA