Single i remiksy - recenzja spektaklu single i remiksy

singleiremiksy.jpg fot. materiały prasowe
"Single i remiksy", spektakl który objęliśmy Patronatem Polki.pl odniósł wspaniały sukces. Przeczytaj recenzję:
/ 12.11.2012 15:04
singleiremiksy.jpg fot. materiały prasowe
Gdzie kończy się praca a zaczyna życie? Ile można poświęcić dla kariery? Na te i inne pytania próbuje odpowiedzieć Marcin Szczygielski w swojej najnowszej sztuce „Single i remiksy”. Spektakl, wyreżyserowany przez Olafa Lubaszenkę, 21 października obejrzeliśmy w wolbromskim Domu Kultury.

Wiele osób zasiadających na wypełnionej do ostatniego miejsca widowni zwabiły zapewne do DK gwiazdorskie nazwiska. Szefową pisma gra Weronika Książkiewicz, jej podwładnych Anna Mucha i Wojciech Medyński, a konsultanta z Indii – Lesław Żurek. Aktorzy świetnie zaprezentowali się na scenie.

Z pewnością dużym zaskoczeniem była najlepsza kreacja aktorska w spektaklu, którą stworzył Wojciech Medyński, dotychczas nie kojarzony przez widzów znających go z telewizji z rolami komediowymi. W jego wykonaniu astmatyk Sebastian wywoływał spontaniczne brawa i salwy śmiechu. Wyrazistą rolę zagrała także Weronika Książkiewicz, umiejętnie przerysowując despotyzm i apodyktyczność swojej postaci.

Magda jako szefowa oddziału korporacji odpowiada za pismo przeznaczone dla singli, toteż polityka firmy promuje samotnych, skoncentrowanych na karierze pracowników. Dyrektor ds. reklamy, Sebastian, i wydawca pisma, Joanna, nie mogą więc przyznać się do tego, co ich łączy. Co ciekawe, grają swe role singli tak dobrze, że czasem w pracy bezwzględnie ze sobą konkurują.  Można odnieść wrażenie, że w całej firmie tylko Magda wierzy w szczęśliwe życie singla, a przynajmniej intensywnie próbuje samą siebie przekonać, iż ono takie właśnie jest. Gdy korporację przejmuje firma z Indii i zmienia się profil oddziału i pisma, dochodzi w nim do małej rewolucji. Wszyscy czekają na wizytę konsultanta, który ma ocenić „rodzinną” atmosferę i jakość pracy szefowej… Czego się nie robi, aby móc nadal spłacać kredyty? Można nauczyć się hinduskich tańców (brawa dla aktorów i choreografa!), a nawet spróbować wynająć „własne” dzieci, byle tylko nie stracić stanowiska.
Sztuka umiejętnie obnaża relacje  i układy w korporacji, ale także problemy, jakie temu towarzyszą. Kiedy maski i kłamstwo stają się drugą naturą człowieka, łatwo stracić poczucie rzeczywistości i na przykład zgodzić się dla kariery na ślub z szefową. Joanna (Anna Mucha) bardzo szybko przystaje na to, by dla „kredytów” zapomnieć o pięcioletnim stażu małżeńskim, daje się wciągnąć w korporacyjną grę i kieruje się urażoną ambicją.  Niejednoznaczną postacią jest także Nirek, konsultant z Indii, który wydaje się równie zagubiony w „prorodzinnej” polityce swoich chlebodawców, co Joanna i Sebastian w „świecie dla singli”. Nieprzypadkowo przecież w chwilach silnego stresu sięga po skrzętnie ukryty alkohol. Lesław Żurek dobrze oddał charakter tej postaci, mało wyrazistej i mdłej – nie każdy w korporacji ma stalowe nerwy. Niektórzy radzą sobie ze stresem… inaczej.

„Single i remiksy” to komedia, ale przemycająca elementarne pytania o to, co w nas prawdziwe. A jako że sztuka nie daje na nie odpowiedzi, widz wychodząc po obejrzeniu spektaklu, może się zastanawiać, jak długo potrwa sielanka obu poznanych par. Czy aby nie tylko do kolejnej fuzji?

Spektakl w Wolbromiu zebrał gromkie brawa, a aktorom widzowie podziękowali owacją na stojąco.  Z całą pewnością długo jeszcze będziemy analizować jego treść i zastanawiać się, na ile sami jesteśmy prawdziwi. A to przecież jedno z zadań dobrego teatru.                                        
Karina Stempel-Gancarczyk

Redakcja poleca

REKLAMA