Po pierwsze: rozwód. Po drugie: wsparcie trzech nieokrzesanych mężczyzn, z którymi stworzyła grupę Juliette And The Licks. Film ponoć jej się znudził, a piosenki zbierała całymi latami, tyle że wcześniej brakowało jej odwagi. Tegoroczna jesień przynosi drugi studyjny album zespołu. Podporządkowany konwencji surowego gitarowego grania. Motorhead dla dziewczynek? Wbrew pozorom to komplement.
Lewis doprowadza filozofię girl power do ekstremum. „Four On The Floor” to płyta, która dobrowolnie zamyka się w świecie rockowych stereotypów. Ale wywraca go na drugą stronę.
To płyta, która walczy z wrogą kulturą macho jej własną bronią – hałasem i seksistowskimi sloganami. Nie ma co jednak wikłać Juliette And The Licks w poważne konteksty. „Four On The Floor” to przede wszystkim czysta rozrywka. Płycie nie udaje się uniknąć banału, ale to muzyka stworzona z myślą o sytuacjach koncertowych, co być może wkrótce sprawdzimy w Polsce. Na razie Juliette w ostatniej chwili odwołała swój listopadowy występ w Polsce.
Angelika Kucińska/ Przekrój
Juliette And The Licks „Four On The Floor”, PIAS