Muchy nie są – jak chcieliby niektórzy – nową Republiką, a "Terroromans" to żadne refreny dekady i rewolucyjny zapis stanu ducha pokolenia dwudziestoparolatków. Ale z drugiej strony to faktycznie najlepsza młodzieżowa płyta od debiutu Cool Kids Of Death.
Świadomie pomijam w ewolucji nowej gitarowej muzyki The Car Is On Fire, bo ci z premedytacją wyrzekli się przynależności do krajowej sceny, a Muchy celują jednak w nasze podwórko, światowe inspiracje wspierając szacunkiem dla dorobku rodzimej piosenki. Odrzucają też naiwne globalne ambicje, decydując się na polskie teksty. Michał Wiraszko intensywnie zmaga się z nieśmiertelnym tematem "chłopcy kontra dziewczęta", czasem puentując celnie, czasem puentując mętnie. Autor wrażliwy na słowo przywiązuje dużą wagę do formy, tyle że ta forma wymyka mu się spod kontroli, gdy spiętrza romantyczne metafory. A że w prostocie siła, dowodzą chociażby kapitalne teksty do "Miasta doznań", "Brudnego śniegu", "Wyścigów" czy "Pięć po wpół".
Ostatnie dwa z wymienionych utworów reprezentują pozostający tu w mniejszości premierowy materiał. "Terroromans" to głównie piosenki znane z wydawnictw demo zespołu, tyle że brzmieniowo zmodyfikowane. Niektóre w procesie studyjnej obróbki straciły trochę z garażowego nerwu ("Najważniejszy dzień"), inne zyskały na przebojowości ("21 dni"), jeszcze inne nabrały charakteru ("Galanteria", wciąż przesłodzona, ale już nie tak harcerska). Mylić się jest rzeczą debiutanta, Muchy zresztą nie korzystają z tego przywileju szczególnie nachalnie, a "Terroromans" smakuje – ale dopiero, gdy oderwać go od oczekiwań sprowokowanych sztucznie stworzoną presją.
Muchy, "Terroromans", Polskie Radio, 42’39”, 27,50 zł