Jarvis Cocker

Po rozwiązaniu Pulp artysta przeniósł się do Paryża, rzucił się w wir zajęć, komponował i pisał teksty dla innych, reżyserował teledyski.
/ 04.12.2006 18:18
Cockera uważam za jedną z najbardziej inteligentnych i charyzmatycznych osobowości muzyki brytyjskiej. Odkąd w 1978 roku założył Pulp, rzadko kiedy coś mu nie wyszło, może poza ostatnim albumem „Love Life”.

Po rozwiązaniu zespołu artysta z rodziną przeniósł się do Paryża, rzucił się w wir zajęć, komponował i pisał teksty dla innych (ostatnio Charlotte Gainsbourg), reżyserował teledyski. Solowy album miał być oczekiwanym powrotem do wielkiej formy. Niestety, jest tylko zbiorem przypadkowych utworów potwierdzających klasę Cockera jako zdolnego songwritera, któremu brakuje pomysłu na cały album (który miał na klasycznych pozycjach Pulp – „Different Class” czy „This Is Hardcore”). Na płycie są jednak przebłyski geniuszu, fascynacji tradycyjną piosenką Scotta Walkera czy Lee Hazelwooda. Gdyby w kajecie Cockera znalazło się więcej tak uroczych utworów, jak „Don’t Let Him Waste Your Time” czy „Baby’s Coming Back to Me”, sprawa wyglądałaby inaczej. Tę solową płytę przyjąłbym z większą sympatią, gdyby nie to, że równolegle pojawiło się podwójne wydawnictwo zestawiające sesje radiowe Pulp dla Johna Peela, realizowane w latach 1981–2001. Album przyćmiewa solowe dokonania lidera. Pokazuje, jak gigantyczną drogę przebył zespół od pierwszego wcielenia (bliskiego new romantic) po ekskluzywny pop najwyższej próby.

Jacek Hawryluk/ Przekrój

Jarvis Cocker „Jarvis”, Rough Trade

Pulp „The Peel Sessions”, BBC/Island