Z pomocą przychodzi muzyka, która rozbrzmiewa spod każdego górskiego kamienia i płynie w każdym z górskich źródeł, dzięki technice i wyobraźni, góry brzmieć mogą teraz w naszych odtwarzaczach MP3.
Tak jak Bałtyk wyrzuca na brzeg "morskie opowieści" (o których porozmawiamy innym razem) tak i góry nie pozostają dłużne, dostarczając poetom emocji, które ci z kolei zamieniają na słowa. Można śpiewać o wszystkim, będzie o zbójnikach, będzie o naturze, będzie o miłości. Dziś będzie o aniołach... tych bieszczadzkich. Chodzi oczywiście o Stare Dobre Małżeństwo, zespół, którym Bieszczady płyną we krwi.
Koncert SDM w sali widowiskowej BSCK w Busku-Zdroju, 12.12.2008
Same góry nie imponują rozmiarami ani wzdłuż, ani wszerz, ani tym bardziej wzwyż. Najwyższy szczyt ma "zaledwie" niecałe 1400 m n.p.m, nie może być tu mowy o zapierających dech w piersiach wrażeniach. Co więc jest takiego w Bieszczadach? No właśnie, Bieszczady są miejscem, którego szuka każdy z nas. Tam nie płynie czas, nie ma tam nawet takiego pojęcia. Dzień mija od zachwytu do zachwytu, którego jak śpiewa SDM "nie wysłowisz" a noce od piosenki do piosenki przy blasku ogniska. Bieszczady są zupełnie inne niż reszta Polski, tak jak zupełnie inna od reszty muzyki jest muzyka Starego Dobrego Małżeństwa.
Stare Dobre Małżeństwo - Czarny Blues o Czwartej
|
Stare Dobre Małżeństwo - Czarny Blues o Czwartej |
SDM śpiewa o tym, o czym dzisiaj nawet się nie myśli, a szkoda. Któż dziś zachwyci się deszczem czy zamyśli się przy mgle? Brzmi to dziwnie i tak obrzydliwie nudnie, do tego niemodnie, więc po co o tym myśleć, o gadaniu nie wspominając. Muzyka nie porywa do tańca, a jedynie lekkiego kołysania się w rytm delikatnych melodii. Delikatne, znaczy proste, powie pewnie ktoś. Nic bardziej mylnego. Choć gama instrumentów nie zajmuje całej listy terminów, to paleta dźwięków wydawanych przez skrzypce, gitary czy harmonijkę ustną jest imponująca. Bo tak jak Bieszczady nie potrzebują wielkich szczytów i modnych stoków narciarskich, by je pokochać, tak SDM nie potrzebuje wielkich scen i kolorowych, chwytliwych piosenek, by zachwycić słuchacza. Tutaj kolory maluje wyobraźnia, łaskotana zaczepnie przez teksty Adama Ziemianina czy nieodżałowanego Edwarda Stachury. Wrażliwość autorów tekstów i kompozytora, którym zazwyczaj jest Krzysztof Myszkowski, składa się na fenomen, jakim niewątpliwie w 2008 roku, a więc w XXI wieku, po prawie 20 latach czynnego działania jest Stare Dobre Małżeństwo. Nie znajdziesz reklam z ich udziałem, nie zobaczysz ich tańczących w telewizji czy zamkniętych w domu "wielkiego brata", a mimo to na koncerty przychodzi często więcej publiczności niż na wyżej wspomniane "megagwiazdy"... Co to oznacza? Że wcale nie chodzi o to, by być fizycznie urodziwym i pokazywać się tam, gdzie aktualnie są kolorowe pisemka. W prawdziwej muzyce chodzi o coś więcej. I to "coś" znaleźć można słuchając tej osadzonej w niezwykłym klimacie Bieszczad kapeli.
Na początku wspominałem o aniołach, bo o aniołach u Starego Dobrego Małżeństwa jest niemało, nie tylko w piosenkach. Przez wiele lat, do 2008 roku, zespół związany był z jednym z najciekawszych wydarzeń muzycznych w Polsce - festiwalem Bieszczadzkie Anioły. Lider zespołu, Krzysztof Myszkowski pełnił przez wiele lat rolę organizatora "Aniołów". Bieszczadzkie Anioły to kilka dni imprez kulturalnych, których głównym tematem są tytułowe góry i wszystko to, co z nich emanuje. Warto przeżyć kilka dni urlopu właśnie na "Aniołach" i przekonać się, że jest na świecie coś więcej... Zapraszam od 12 do 16 sierpnia...
Pisać można dużo i nieustannie, moim celem jest może tylko przypomnienie, może przedstawienie komuś nowej muzyki, która warta jest bliższego poznania. Okazja ku temu pojawia się niemal co chwila, bo płyty dostępne są każdym sklepie muzycznym. Nie samą płytą jednak człowiek żyje.
Do zobaczenia na kolejnych cudnych manowcach...