Od ukazania się "Sąsiadów" kolejnym książkom Jana Tomasza Grossa towarzyszą duże emocje, medialna wrzawa, rozgorączkowane dyskusje i sprzeczne opinie. Ostatnia publikacja, napisana we współpracy z Ireną Grudzińską-Gross, wzbudziła kontrowersje już na kilka tygodni przed wydaniem.
"Złote żniwa" to opowieść o relacjach polsko-żydowskich w trakcie trzeciej fazy Holocaustu i tuż po wojnie. W latach 1943-45, już po likwidacji gett i deportacji do obozów zagłady, jedynym ratunkiem dla Żydów była pomoc Polaków. Pretekstem do poruszenia tego tematu stała się dla autorów fotografia mieszkańców Wólki Okrąglik (położonej niedaleko Treblinki) zgromadzonych wokół kości i czaszek pochodzących z poobozowego pola. Znajdujący się na zdjęciu ludzie mieli zostać nakryci podczas przekopywania terenu obozu w poszukiwaniu kosztowności i złota.
Pierwszą kwestią sporną jest sama fotografia, która po raz pierwszy ukazała się w „Gazecie Wyborczej”, ilustrując artykuł Piotra Głuchowskiego i Marcina Kowalskiego "Gorączka złota w Treblince". Zrodziły się pytania, czy aby na pewno zdjęcie zostało zrobione w Treblince? Czy rzeczywiście przedstawia „kopaczy”? Autorzy "Złotych żniw" podkreślają, że stało się ono impulsem do opowiedzenia o szerszym zjawisku i to nie zdjęcie jest głównym tematem książki, ale zbrodnie, grabieże i mordy na obrzeżach Zagłady.
Zaskoczenie wzbudziło też zaoferowanie przez księgarnię Selkar.pl książki Grossów za 4499 zł. Miał to być manifest właścicieli księgarni, którzy choć nie mogli wycofać publikacji ze swojej oferty, w ten sposób dali znać klientom o swoim stosunku wobec poglądów autorów "Złotych żniw".
Grossowie stawiają tezę, jakoby grabieże dokonywane na Żydach oraz Judenjagdy (polowania na Żydów) stały się praktyką społeczną, a nie zachowaniami charakterystycznymi jedynie dla marginesu społecznego. Przywołują relacje ocalonych z Zagłady, fragmenty pamiętników ofiar Holocaustu, archiwalną dokumentację, które stanowią wstrząsające świadectwo wojennej rzeczywistości. Zastanawiają się, co skłoniło ludzi do wydawania Żydów; strach czy chciwość. Rozliczają także środowisko Kościoła katolickiego.
Podobnie jak dyskusje oscylujące wokół Sąsiadów, czy Strachu, tak i ta, prowadzą do konkluzji, że powinniśmy rozstać się z heroiczną wizją własnej historii. Pośród Polaków byli tacy, którzy ratowali Żydów, lecz także i ci, którzy okazywali się szmalcownikami i szantażystami. Przede wszystkim dominowała jednak zróżnicowana obojętność, co przyznają sami Grossowie: (…) popularniejszym zachowaniem w polskim społeczeństwie – oczywiście pamiętając, iż większość ludzi skupiła się tylko na tym, co ich bezpośrednio dotyczyło, i była na los Żydów obojętna – było tropienie i wskazywanie ukrywających się Żydów (a więc i Polaków, którzy dawali im schronienie), nie zaś niesienie prześladowanym Żydom pomocy.