Nesia, w którą Patrycja wierzyła całym sercem, stała się upadłą gwiazdą filmu, choć gdyby miała zagrać psa Rin Tin Tina zgarnęłaby zapewne Oscara. Niestety…
Jej zadanie było banalne: wychodzi razem z Gabrielem-Łukaszem zza wiatraka, Gabriel patrzy na stojącą przed nimi Patrycję-Hankę, jakby chciał powiedzieć: „Spadaj, laska, bo cię psem poszczuję”, a pies powinien usiąść i obdarzyć Hankę wilczym spojrzeniem. Tak było w scenariuszu, który Patrycja tuliła do piersi. Na żywo zaś…
Za pierwszym razem Nesia wybiegła w podskokach, usiłując polizać Łukasza po twarzy, obiegła go dookoła, aż potknął się o smycz, i padło:
- Stop!
Za drugim, ostro przez niego ofuknięta, wyszła przy nodze, ale na widok Hanki wyrwała się, witać serdecznie z dziewczyną. Cała ekipa, oprócz Patrycji, reżysera i operatora, padła ze śmiechu.
Za trzecim dojrzała ukochaną pańcię, wyrwała więc do niej, mniejsza o Łukasza. Po drodze omal nie przewróciła kamery, przez co Adam nazwał ją suką lekkich obyczajów.
Za czwartym, słysząc ostre: - Siad! – Patrycji, usiadła natychmiast, przekrzywiła głowę, jakby pytała: „Ładnie? Ładnie usiadłam? Może chcesz jeszcze ładniej?”, poderwała się i usiadła jeszcze ładniej. Ekipa śmiała się do łez.
Za piątym po drodze musiała znaleźć jakiś patyk, bo wyszła z nim, zwisającym z pyska niczym cygaro.
- W mordę! Czy ten pies nie potrafi po prostu wyjść i usiąść?! – wściekł się Adam. – Ile będzie tych dubli?! Światło się kończy!
Neska natychmiast podbiegła do niego z nadzieją w oczach i patykiem w pysku: „Rzucisz mi? Rzucisz?”. Patrzył na nią przez chwilę z nienawiścią, po czym… zaczął rechotać, jak wszyscy.
- Ja przyprowadzę drugiego – zaoferowała się Patrycja, skonfundowana zachowaniem faworytki.
W cieniu forda wylegiwała się na boku Panda-pies.
Wprawdzie wielka czarna kula futra, w której nie wiadomo gdzie przód, a gdzie tył, absolutnie nie pasowała do scenariusza (w życiu i w powieści należała do Patrycji, a nie do Gabriela, który nie powinien szczuć dziewczyny jej własnym psem), ale była jedynym ratunkiem. Neska właśnie próbowała aportować drewniany klin, utrzymujący kamerę w pionie.
Panda-pies na słowo…
- Akcja!
… nie wyszła.
- Akcja mówię! – krzyknął powtórnie Wojtek.
- Dupa, a nie akcja! – odkrzyknął Łukasz zza wiatraka. – Sika!
- Masz grać, a nie sikać! – wściekł się reżyser.
- Przecież nie ja sikam! Pies! – dobiegło zza wiatraka.
Plan umarł.
Za drugim razem Panda-pies wymaszerowała dostojnie i… nie zatrzymała się, maszerując z zapierającym się na końcu smyczy mężczyzną dotąd, aż nie dotarła do swej pani. Patrycja ukryła twarz w dłoniach, kompletnie załamana.
Trzeciego razu nie było. Płakał ze śmiechu operator i reżyser.
- Przerwa! – zarządziła Patrycja. – Róbcie scenę przy samochodzie, a ja idę wybiegać Neskę. Będę jej rzucała te cholerne patyki dotąd, aż padnie na pysk.
Suka, usłyszawszy z ust pani słowo „patyki” osłupiała z zachwytu i oczekiwania, po czym w podskokach ruszyła za Patrycją.