Wyborcza nawałnica

Wyborcza gorączka dopada wiele osób. Jak je rozpoznać? Mimo iż nas nie znają, rozpoczynają rozmowę na temat polityki lub zupełnie nie wiedzieć kiedy i po co pytają nas, na kogo oddamy swój głos. Dopadnięci przez takiego człowieka łatwo możemy stać się ofiarą nawałnicy pytań i wskazań.
/ 05.07.2010 10:53

Wyborcza gorączka dopada wiele osób. Jak je rozpoznać? Mimo iż nas nie znają, rozpoczynają rozmowę na temat polityki lub zupełnie nie wiedzieć kiedy i po co pytają nas, na kogo oddamy swój głos. Dopadnięci przez takiego człowieka łatwo możemy stać się ofiarą nawałnicy pytań i wskazań.

Wybory to nieustanne rozmowy w wielu domach na temat kandydatów, ich programów wyborczych itp. itd. W kręgu rodziny jest to zjawisko normalne, rzekłabym nawet naturalne. Jesteśmy wszak blisko ze sobą związani nie tylko więzami krwi, ale i przyjacielskimi, wymieniamy więc poglądy również na tematy polityczne. Wielokrotnie zdarza się, że w jednym domu będzie kilka sprzecznych zdań, nie jeden raz dojdzie do kłótni, ale wszystko to ma swój sens i jest normalne.

Jednak ten gorący czas nasyca wiele osób niebywałymi emocjami, z którymi pragną się podzielić z kimś innym. Czasem mam wrażenie, że niektórzy mogliby zrobić dużą karierę w agencjach reklamowych lub jako PR- owcy, a niektóre partie polityczne powinny im dziękować za takie nagłaśnianie ich świetności i doskonałości.

Myślę, że nie jestem jedyną osobą, której zdarzyła się zostać dopadniętym przez sąsiadkę, jakąś panią na przystanku, czy nawet wychodząc z kościoła (!). Przypomnijmy sobie coś z lekcji WOS- u: wybory na prezydenta w Polsce są 4-przymiotnikowe: powszechne, równe, bezpośrednie i tajne. Tajne!!! Czy naprawdę musimy na każdym kroku być pytani: a na kogo będzie pani głosowała? No chyba nie na....?!

Nakłanianie na siłę z pewnością nie jest niczym przyjemnym, a wchodzenie w dyskusje z takimi osobami, kończy się zazwyczaj tym, że nie pozwolą nam przedstawić swoich argumentów, lecz będą krytykować, obrażać i krzyczeć. Wybór prezydenta nie jest decyzją pochopną i każdy z nas z pewnością rozmyśla wcześniej nad tym, na kogo zagłosuje, dlatego nie wydaje mi się, aby krzyk obcej często lub obojętnej nam osoby mógł cokolwiek zdziałać. Mamy prawo nie wygłaszać publiczne, który z kandydatów wydaje nam się godny tego urzędu i nikt nie ma prawa zmuszać nas ani do dysput na ten temat, ani do zwierzeń.

Czekajmy zatem cierpliwie, aż ta nawałnica podpytywanek i przekonywania siłą do tego, a nie innego kandydata ustąpi i pamiętajmy, że przed nami kolejne ataki - tuż po wyborach, w formie pytań: a na kogo pani głosowała? Jedyną słuszną odpowiedzią wydaje się uświadomienie osoby ciekawskiej, że wybory są tajne, a my mamy prawo do prywatności.
 

Redakcja poleca

REKLAMA