Wirtualna przygoda - cz 2.

Po przeżyciach z G. obiecałam sobie, że przez kilka najbliższych miesięcy, będę spotykała się tylko z tymi osobami, co do których nie będę miała żadnych wątpliwości. Jeśli ktoś wydawał się interesujący w sieci, zazwyczaj szybko przenosiłam znajomość na płaszczyznę realną.
/ 07.08.2008 23:54
Po przeżyciach z G. obiecałam sobie, że przez kilka najbliższych miesięcy, będę spotykała się tylko z tymi osobami, co do których nie będę miała żadnych wątpliwości. Jeśli ktoś wydawał się interesujący w sieci, zazwyczaj szybko przenosiłam znajomość na płaszczyznę realną.

Najczęściej były to po prostu przyjacielskie i niezobowiązujące spotkania przy kawie, wypady do kina i długie spacery. Bywało, że spotykaliśmy się w większym gronie – by za jednym zamachem poznać osobiście kilka osób. Lubiłam konfrontować to, jak poszczególne osoby zachowują się w sieci i na żywo. Bardzo często okazywało się, że dana osoba idealnie wpisuje się w wizerunek jaki stworzyłam w swojej głowie.
Wirtualna przygoda - cz 2.
Nigdy nie rozczarowałam się na tyle, by ze spotkań zrezygnować. Chociaż przyznać muszę, że zdarzyła mi się jedna sytuacja, gdy kolegę prowadziłam peryferiami miasta i modliłam się, by nie spotkał nas żaden z moich znajomych. Efekt końcowy był taki, że pobiegłam do domu pod pretekstem wykonania telefonu do koleżanki, a zadzwoniłam do przyjaciela (również wirtualnego) z prośbą o pomoc. Ten okazał się nieoceniony.

Po telefonie, wróciłam do swojego Wirtualnego Kolegi, i szliśmy sobie dalej, jak gdyby nigdy nic. Tuż przy skrzyżowaniu, niby przypadkiem, wpadł na nas mój przyjaciel i powiedział, że właśnie do mnie pędzi bo jesteśmy zaproszeni na zamkniętą imprezę. Wirtualny Znajomy okazał się na tyle porządny, że nie chciał robić problemu i poprosił, byśmy wskazali Mu drogę na stację PKP, by sobie mógł spokojnie poczekać na pociąg powrotny… wolę nie myśleć, co by było, gdyby jednak zechciał zostać...

Nie powiem, żebym była wówczas dumna ze swojego zachowania, ale bardzo mi ulżyło, gdy już się Go pozbyliśmy. Dużo później, rozmawialiśmy przez Internet, On bardzo się zmienił. Czas zdecydowanie działał na Jego korzyść, a ja postanowiłam przeprosić Go za swoje okropne zachowanie. Trafił na kobietę swojego życia poza siecią – nie miał w Internecie tyle szczęścia co inni. Powiedział mi tylko, żebym uważała bo kiedyś mogę bardzo źle trafić… a z moją ufnością i wielkim sercem o nieszczęście nie trudno.

Nie bałam się być może dlatego, że „weszłam w to” w okresie, gdy nie było tak głośno o kończących się tragedią znajomościach internetowych. Na wszelki wypadek, zrezygnowałam z wyjazdów do zupełnie obcych miast i spotykałam się na znajomym gruncie. Jeśli ktoś chciał się spotkać, przyjeżdżał do mnie. Był to jeden z najbardziej kolorowych okresów w moim życiu. Dzięki ludziom poznanym w sieci, mam bardzo dużo fantastycznych wspomnień.

Internet całkowicie wywrócił mój świat do góry nogami.Dziś jestem całkiem inną osobą i mam zupełnie nowe życie.


Karolina Małgorzata Górska

Redakcja poleca

REKLAMA