Ślepota czy głupota?

Uczucie miłości powoduje, że patrzymy na świat przez różowe okulary, pragniemy radości naszego partnera, spełniamy jego marzenia. Jak dużo jesteśmy w stanie zrobić? I czy aby nie za dużo? To zależy tylko od nas samych.
/ 18.04.2010 11:01
Uczucie miłości powoduje, że patrzymy na świat przez różowe okulary, pragniemy radości naszego partnera, spełniamy jego marzenia. Jak dużo jesteśmy w stanie zrobić? I czy aby nie za dużo? To zależy tylko od nas samych.

Mówi się, że miłość jest ślepa. Myślę, że jest w tym pewna prawda. Zazwyczaj potrafimy wskazać wady osoby, z którą jesteśmy: niepunktualność, bałaganiarstwo, lenistwo itp. Idziemy na różne kompromisy ( czy są w ogóle kompromisy? Czy miłość nie powoduje, że sami chcemy zrezygnować z pewnych zachowań, przyzwyczajeń, by nie urazić drugiej osoby?). Kiedy kochamy, jesteśmy w stanie zrobić naprawdę wiele. Spełnianie marzeń partnera daje nam radość. Ale gdzie leży granica? Czy uczucie zaślepia niektórych tak bardzo, że nie widzą tego, co czynią, czy może powoduje nimi coś innego? Najbardziej widoczne jest to u osób, które znamy dość długo, a jeśli krótko to naprawdę dobrze.

Ślepota czy głupota?

Załóżmy, że nasza dobra znajoma poznaje chłopaka - od razu się w sobie zakochują. Ona: przeciętna studentka, zna swoją wartość. On: wciąż nie wie, co chce robić w życiu, zmienia kierunki studiów jak rękawiczki, lubi jointy. Co zrobić, jeśli mamy co do niego uprzedzenie? Powiedzieć jej i zniszczyć jej radosne spojrzenie, czy przeczekać? Pierwsza myśl - przeczekać. Nie można przecież oceniać osoby, której się w zasadzie nie zna. Czy można osadzić kogoś po jednej wspólnej imprezie? Wielu psychologów twierdzi, że tak, bowiem przy poznawaniu pierwsza minuta jest najważniejsza. Już wtedy wiemy, czy chcemy dalej kogoś poznać, czy raczej nie będzie to nasz znajomy. W tym przypadku z pewnością nic nie wskazywało na to, by warto było owego kawalera polubić. Z drugiej strony, czego nie robi się dla przyjaciółki? Wieczorne spotkania przy plotkach i słodkich deserach zaczynały się od samych pogodnych wiadomości. Po kilkugodzinnych pogawędkach zaczynają się problemy, skargi na ukochanego itp. Trójkąt - oto marzenie nielubianego mężczyzny, którego tak bardzo pokochała przyjaciółka. Płynące z jej oczu łzy i wypowiadany wprost ból sugeruje, że nigdy, ale to nigdy nie zgodzi się na ten jego pomysł. Ma rację! Co za tupet musi mieć facet, żeby zaproponować coś takiego swojej dziewczynie?! Czy jest tak niewyżyty seksualnie czy pokręcony? (jednak każdy ma prawo do różnych „potrzeb”...) Dlaczego ona nie chce odejść od niego? No cóż, miłość... Kiedy kobiety spotykają swoich ukochanych, mają czas w zasadzie tylko dla nich - to niezwykle urocze i potrzebne - a co za tym idzie, rzadziej spotykają się w celu pogaduszek z przyjaciółkami. Spotkania po pewnej, dwumiesięcznej powiedzmy, przerwie bywają zaskakujące. Czy tak krótki czas może aż tak zmienić człowieka? Czy ułożona dziewczyna może zmienić się dla faceta tak bardzo?! Zamiast grzecznej, zrozpaczonej myślą o dzieleniu się mężczyzną z inną młodej kobiety na poziomie, widzimy przed sobą dziewczynę wyzwolona, dla której „trójkąt” to norma. Zastanawia mnie, ile w takich osobach jest uczucia prawdziwego, a ile głupoty. Czy taki mężczyzna jest wart aż takich zmian???? Czy może to kobiety są winne, bo pozwalają im myśleć, że takie propozycje są całkiem w porządku, a my jesteśmy by je spełniać?

Są też i kobiety, które albo na tyle kochają swojego partnera, że nie mogą żyć bez niego ( co jest oczywiste w miłości zdrowej i prawdziwej) lub tak bardzo boją się samotności, iż są w stanie wybaczyć wszystko... oprócz kłamstwa. Co kryje się pod słowem „wszystko”? Między innymi zdrada. Tak, zdrada! Swobodne przyzwolenie na ten czyn wypowiedziane wprost jest niczym innym jak potwierdzeniem „Tak, to prawda, cokolwiek zrobisz, zawsze przy Tobie będę.”. Czy kobieta, która mówi takie rzeczy mężczyźnie winnemu (kilkakrotna zdrada) jest nieświadoma swoich słów czy zdesperowana? Czy taki związek ma jakiś sens? Jest to taka sama zgoda na zdradę, jak w przypadku trójkąta. I nic nie ukoi bólu. Odpłacenie się tym samym nie będzie miało dla tego faceta znaczenia - przecież jemu nie zależy, skoro zdolny jest zdradzić kobietę, z która jest.

Nie jestem feministką i błędne byłoby pokazywanie jedynie złych mężczyzn i kobiet, które nie znają granic. Są bowiem kobiety, które liczą na wybaczenie wszelkich popełnianych głupot. Czy tzw. „przerwa” daje nam możliwość bezkarnego spotykania się z innymi mężczyznami, wymiany pocałunków, a może i uprawiania seksu? Być może jestem staroświecka (ale dobrze mi z moimi zasadami), ale według mnie odpowiedź powinna brzmieć NIE. Czy przelotny romans spowodowany zauroczeniem uprawnia nas do zdrady? Czystym egoizmem jest myślenie tylko o sobie. Co z drugą osobą? Przecież też ma uczucia. Bardzo często tego typu sytuacje zdarzają się na różnego typu wyjazdach, ale nie tylko. Nagła chęć doznań zupełnie nowych, z nową osobą powoduje, że nie zastanawiamy się, czy warto jest przeżyć coś krótkotrwałego i stracić coś naprawdę ważnego i pięknego, czy odmówić sobie tej „nowinki” i cieszyć się szczęściem. Skąd w ogóle bierze się w nas taka chęć zasmakowania innej osoby? Ludzie, którzy naprawdę się kochają nie mają ponoć takich potrzeb ani pomysłów, Proponuję zatem osobom, które owe potrzeby odczuwają, porządną analizę związku, bo może nie jesteście z osobą, z którą chcecie być. Co jednak, kiedy już zdarzy się coś takiego? Odrzucamy osobę, z którą „jesteśmy” w separacji, zapominamy o niej i liczymy się tylko my... Jednak owe romanse nie są długoterminowe, to raczej chwilowa zabawa, po której zostaje zazwyczaj tylko ból. Czy kobieta, która zafundowała sobie taką „rozrywkę”, krzywdząc tym samym swojego dotychczasowego partnera, zasługuje na jego wybaczenie i powrót? „Przecież nie byliśmy wtedy razem”, „nic ci przecież nie zrobiłam” to najczęstsze tłumaczenia. Dziewczynom wydaje się, że powinny otrzymać przebaczenie zdrady ( wg nich nie jest to zdrada), ale czy same by wybaczyły? Czy którakolwiek z nich postawiła się na miejscu partnera? Sądzę, że nie. W pewnych sytuacjach lepiej jednak najpierw pomyśleć, a dopiero później działać.

Miłość jest piękna i warta poświęceń, ale zanim zrealizujemy jakiś zaskakujący pomysł partnera, zastanówmy się, czy naprawdę tego chcemy, czy taka osoba nam odpowiada, czy nie robimy czegoś, co jest wbrew naszej moralności. Wielu zachowań możemy się wyrzec: imprez tylko ze znajomymi, wieczornych wypadów w weekendy (przecież po to mamy tę druga osobę, by spędzać z nią czas - wychodźmy więc nie sami, lecz we dwoje i do tego dopiero dołóżmy znajomych - takie rzeczy się ceni), wegetarianizmu czy papierosów... ale są rzeczy, które powinny być niezmienne - moralność. Szanujmy się dziewczyny, bo jeśli pozwolimy na bezczeszczenie naszego „ja”, wiele stracimy, stracimy siebie, a facet wcale nie będzie nas za to bardziej kochał, być może za jakiś czas znajdzie kolejną, która tez pójdzie na takie układy. Zastanawiajmy się, gdzie jest granica „różowych okularów”.

Martyna Miazek

Redakcja poleca

REKLAMA