"Siostry"

Siostry fot. Wydawnictwo Nowa Proza
Wspaniała opowieść o życiu naprawdę razem!
/ 08.05.2008 11:10
Siostry fot. Wydawnictwo Nowa Proza
Ta zdumiewająca opowieść, chociaż fikcyjna, budzi w nas zaciekawienie, podziw, współczucie, i zmusza do zastanowienia się nad ludzką ułomnością, charakterem, złem i dobrem tkwiącymi pospołu w ludzkich sercach. Fascynująca lektura, chociaż dotyczy niełatwych spraw, nie jest pozbawiona wątków jawnie humorystycznych. Czyta się ją jednym tchem!

O książce
Rose i Ruby Darlen są siostrami, ale nie zwyczajnymi. Obie urodziły się razem, zrośnięte głowami, ze wspólnym układem krwionośnym, dlatego tych sióstr syjamskich nie można było rozdzielić. Młoda matka porzuciła je po urodzeniu w szpitalu, gdzie zajęła się nimi cudowna pielęgniarka, która wraz z mężem, emigrantem ze Słowacji adoptowała je, kochała i mądrze wychowywała. „Ciocia” Lovey okazała się dla bliźniaczek najwspanialszym darem niebios.

Opowieść prowadzona jest z perspektywy obu sióstr, choć pierwszoplanową narratorką jest Rose. To ona postanowiła napisać autobiografię, po tym jak się okazało, że wraz z siostrą są najdłużej żyjącymi siostrami syjamskimi. To Rose przoduje intelektualnie w tym związku; to Rose chciała studiować, ale nie mogła bez zgody siostry. To tylko jeden z kompromisów, jakie siostry czynią każdego dnia.
Rose pisze, czyta, myśli , podczas gdy jej syjamska siostra, Ruby, śpiewa, ogląda telewizję, jest leniwa intelektualnie, mimo, że to ona przekazała do lokalnego muzeum wiele cennych artefaktów, a o Indianach zamieszkujących okoliczne tereny wie więcej niż ktokolwiek. Ruby to ta ładna. Mimo, że krótsze ciało i nogi powodują, że proporcjonalnie zbudowana Rose musi ją nosić. Twarz Rose jest trochę zniekształcona z powodu zrośnięcia z twarzą siostry.
Obie nigdy nie spojrzały sobie prosto w oczy, nigdy nie miały prywatności w żadnej sferze, nawet intymnej, nigdy nie spędziły osobno nawet jednej chwili.
Ale siostry są pragmatyczne i akceptują swoje niedoskonałości i talenty, nauczyły się cenić swoje różnice i uczą się akceptować siebie, dokładnie w ten sam sposób w jaki sprawiają że inni je akceptują, żyjąc tak normalnie jak to tylko możliwe.

Od czasu do czasu swój rozdział pisze również Ruby, czując, że jej opowieść nie będzie nigdy kompletna bez głosu jej siostry, która jest przy niej od pierwszego oddechu. Uczestnictwo Ryby dodaje humoru narracji Rose. Ruby odkrywa sekrety swojej siostry, sekrety, które są przejmujące i zarazem fascynujące.
Lori Lansens tworzy odrębne opowieści każdej z kobiet, czasami przywołuje te same momenty widziane i różnie odbierane przez jedną i drugą siostrę, czasem po to by podkreślić ich psychiczną więź, a czasem by podkreślić różnice w interpretacji tych samych zdarzeń. Siostry, które są ze sobą tak blisko związane, nie zawsze znają się tak dobrze jak im się wydaje.


Fragment książki

"Ruby i ja"

Nigdy nie spojrzałam w oczy swojej siostrze. Nigdy nie kąpałam się sama. Nigdy nie stałam w nocy na trawie i nie wznosiłam rąk do urzekającego księżyca. Nigdy nie skorzystałam z ubikacji w samolocie. Ani nie nosiłam kapelusza. Ani nie byłam całowana. Nigdy nie prowadziłam samochodu. Ani nie przespałam całej nocy. Nigdy nie odbyłam prywatnej rozmowy. Ani samotnego spaceru. Nigdy nie wspięłam się na drzewo. Ani nie wtopiłam się w tłum. Bardzo wielu rzeczy nigdy nie zrobiłam, ale zawsze byłam kochana. I gdyby coś takiego było możliwe, żyłabym jeszcze tysiąc razy jako ja, żeby być kochaną tak ogromnie.
Moja siostra Ruby i ja, za sprawą niefortunnego przypadku albo cudu, zamiast rozdzielić się na etapie podziału zapłodnionej komórki jajowej, zostałyśmy połączone głowami powierzchnią o wielkości talerzyka. W środowisku medycznym jesteśmy znane jako najstarsze (dwadzieścia siedem lat) żyjące bliźnięta craniopagus, czyli bliźnięta połączone czaszkami, mające odrębne szyje i ciała, a miliony ludzi na świecie, ci, którzy na poważnie interesują się takimi osobami jak my, znają nas jako bliźniaczki craniopagus Rose i Ruby Darlen z hrabstwa Baldoon. Nazywają nas różnie: dziwolągi, okropieństwa, potwory, diablice, wiedźmy, debilki, cuda i wybryki natury. Większość ludzi uważa nas za fenomen. W miasteczku Leaford, gdzie mieszkamy i pracujemy, jesteśmy po prostu „siostrami”.

Podnieś prawą rękę. Przyciśnij nasadę dłoni do płatka prawego ucha. Zakryj je i rozpostrzyj palce – w tym miejscu jestem złączona z siostrą; nasze twarze niezupełnie się przytulają, czaszki są stopione w kręgu sięgającym od skroni ku płatowi potylicznemu. Gdy na nas spojrzysz, możesz pomyśleć, że tulimy się jak siostry.
Ruby i ja jesteśmy identycznymi bliźniaczkami i wyglądałybyśmy identycznie, mając czoła naszej matki i szerokie, pełne usta, tylko że twarz Ruby jest znacznie ładniejsza (prawdę mówiąc, Ruby jest piękna), ja natomiast mam rysy zniekształcone i w zasadzie groteskowe. Moje prawe oko jest przesunięte w stronę miejsca, gdzie znajdowałoby się prawe ucho, gdyby zamiast niego nie wyrosła tam głowa mojej siostry. Nos mam dłuższy niż Ruby, jedną dziurkę większą od drugiej, rozciągniętą w kierunku skośnego piwnego oka. Żuchwę mam wykręconą w lewo, dlatego mówię niewyraźnie, chropawym głosem. Różowe łaty egzemy szpecą moje policzki, podczas gdy Ruby ma jasną, nieskazitelną cerę. Skóra naszych głów jest połączona, ale moje kędzierzawe włosy mają kasztanowy odcień, natomiast siostra jest brunetką. Ruby ma w brodzie głęboki dołeczek, który ludzie uważają za uroczy.
Mam sto sześćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu. Kiedy się urodziłyśmy, miałam symetryczne kończyny, proporcjonalne do ciała. Obecnie moja prawa noga jest o całe siedem i pół centymetra krótsza od lewej, kręgosłup mam skrzywiony, prawe biodro wysunięte, a wszystko to dlatego, że noszę siostrę jak dziecko od czasu, gdy sama byłam dzieckiem. Chude uda Ruby obejmują moje biodro, moja ręka podtrzymuje jej pośladki, jej ręka jest zawsze zarzucona na moją szyję. Ruby jest moją siostrą. I w dziwny, niezaprzeczalny sposób moim dzieckiem. (...)

To historia mojego życia. Zatytułowałam ją Autobiografia zrośniętej bliźniaczki. Ale ponieważ moja siostra twierdzi, że formalnie rzecz biorąc („formalnie rzecz biorąc” jest obecnie ulubionym zwrotem Ruby) ta książka nie może być uważana za autobiografię i w przeciwieństwie do tego, co mówię, jest n a s z ą historią, muszę się zgodzić, że siostra powinna napisać pewne rozdziały z własnego punktu widzenia. Będę się starała opowiedzieć swoją historię uczciwie, pozwalając, żeby moja prawda miała inny odcień niż siostrzana, i dopuszczając łączenie barw przez autora. Tego, co wiem o pisaniu, nauczyłam się głównie z lektury książek i od cioci Lovey, która wraz z wujkiem Stashem (Stanislausem Darlenskym urodzonym w Grozovie na Słowacji w roku 1924) wychowywała Ruby i mnie od urodzenia. Zostałam przyjęta na kurs filologii angielskiej na pobliskim uniwersytecie, ale Ruby nie chciała, żebym studiowała. Wiedziałam, że się nie zgodzi, ale i tak złożyłam podanie, a potem mogłam czuć się pokrzywdzona i usprawiedliwiona. Z nadąsaną Ruby u boku podałam cioci Lovey list z informacją, że zostałam przyjęta.
– Jak mam zostać pisarką, jeśli nie będę studiować pisarstwa? Jak mam zostać pisarką, skoro nie mam nawet licencjatu?! – wykrzyczałam.
Ciocia Lovey nie cierpiała użalania się nad sobą.
– Nie obwiniaj siostry, jeśli nie zostaniesz pisarką. Ja nie wiem, jak pracują tłoki, ale umiem prowadzić samochód. – Popatrzyła na mnie twardym wzrokiem i odeszła.
Następnego dnia ciocia Lovey podarowała mi książkę zatytułowaną Aspekty powieści autorstwa E.M. Forstera. Owinęła ją w resztki gwiazdkowego papieru i przykleiła na wierzchu stokrotkę z ogrodu, chociaż była to książka z biblioteki, którą należało zwrócić za dwa tygodnie. Potem zawiozła mnie do sklepu Kmart, żeby kupić pudełko z dziesięcioma ołówkami i kilka żółtych brulionów. Ruby zwymiotowała przez okno, gdy wjechałyśmy na parking, co trochę zepsuło wycieczkę. Kiedy ciocia Lovey czyściła bok impali, otworzyłam Aspekty na przypadkowej stronie i przeczytałam na głos długi, nudny akapit o śmierci i podejściu do śmierci w powieści. Ciocia Lovey popatrzyła na mnie z promiennym uśmiechem, jakbym sama napisała ten fragment. Ruby jęknęła, nie wiem, czy z powodu złego samopoczucia, czy z zazdrości.
Od samego początku Ruby nie cierpiała mojego pisarstwa. Nie widziała sensu w szkicach postaci i oskarżała mnie o oszukiwanie, gdy moje wiersze nie miały rymów. Pewnego razu po przeczytaniu jednego z moich opowiadań zapytała: „A niby dla kogo to piszesz, Rose?”. Poczułam się dotknięta do żywego. Bo nie wiedziałam. I pomyślałam, że powinnam wiedzieć. Moja miłość do czytania oddaliła mnie od siostry. Ruby nigdy nie lubiła książek, z wyjątkiem literatury dziecięcej i hollywoodzkich czasopism, nad którymi się ślini w poczekalniach u lekarzy.

"Siostry", Lori Lansens, Tłumaczenie Jacek Drewnowski, Wydawnictwo Nowa Proza

Redakcja poleca

REKLAMA