Uczniem liceum jest właśnie główny bohater książki John-John. Chłopak ponadprzeciętnie utalentowany aktorsko i literacko, mający jednak tendencję do rozrabiania. Jego wyskoki to z jednej strony bunt przeciwko związkowi matki z ojczymem, typem spod ciemnej gwiazdy maltretującym przyszywaną rodzinę. Z drugiej strony oczywiście próba zwrócenia na siebie uwagi i reakcja na porzucenie go przez ojca Afroamerykanina.
Bardzo atrakcyjna w warstwie fabularnej (liczne zwroty akcji, wciąż utrudniające bohaterowi wyjście "na ludzi") powieść na pewno spodoba się rówieśnikom John-Johna. Ale jestem pewna, że także dorosłym. Trudną młodzież przedstawiono tu bez cienia idealizowania, nie tylko w całym jej zagubieniu, lecz i okrucieństwie czy głupocie. Za główny smaczek pisarstwa Wahla uznałabym jednak to, w jaki sposób składa on hołd innym twórcom. Głównie Szekspirowi i Whitmanowi. Jego bohater, a to hamletyzujący, a to wcielający się w Romea, w nienachalny sposób zachęca młodych ludzi do czytania. Może i "ksiąg zbójeckich", jednak znacznie bliższych życiu niż taka, powiedzmy, "Nasza szkapa".
Marta Mizuro/ Przekrój
Mats Wahl, "Bracia i siostry", przeł. Halina Thylwe, Wydawnictwo Jacek Santorski & Co Agencja Wydawnicza, Warszawa 2007, 244 s., 27,50 zł