Recenzja książki "Spisek przeciwko Ameryce"

Recenzja książki "Spisek przeciwko Ameryce"
Opresja w obrazkach.
/ 18.01.2008 11:58
Recenzja książki "Spisek przeciwko Ameryce"
Co by było, gdyby w roku 1940 Charles Lindbergh doszedł do władzy?

Niewykluczone, że to mogłoby się wydarzyć. Oto wybory prezydenckie wygrywa – dzięki izolacjonistycznym hasłom – sławny lotnik Charles Lind≠bergh, a Roosevelt idzie na zieloną trawkę. Stany Zjednoczone, zamiast włączyć się do wojny w Europie, zaprzyjaźniają się z hitlerowskimi Niemcami. Rosną nastroje antysemickie, dochodzi nawet do pogromów, ale ostatecznie wszystko kończy się dobrze – Roosevelt wraca do gry, niedobry rząd upada, Ameryka idzie na wojnę.

Philip Roth opowiada o tym z punktu widzenia chłopca, którym był w czasach, o których mowa. Kto jak kto, ale Roth potrafi opowiadać zajmująco, więc serwuje nam całkiem dużo wspaniałych, głównie obyczajowych fragmentów i te właśnie mikrohistorie stanowią o klasie książki. Jej całość jednak, mimo wysiłków autora, przypomina trochę grę komputerową z dydaktycznym przesłaniem. Zbyt często obserwujemy zastosowanie reguły, w myśl której strzelba powieszona na ścianie w akcie pierwszym musi wypalić w czwartym, by uznać, iż Roth jakoś szczególniej zaangażował się pisarsko w swe dzieło. Jego zaangażowanie emocjonalne jest za to oczywiste, bo składa żarliwy hołd własnej rodzinie i cnotom demokratycznej Ameryki.

Tym samym skądinąd, w imię których Stany prowadzą dziś powszechnie znielubianą wojnę w Iraku i Afganistanie. Może ktoś z jej przeciwników opowie zatem całkiem inną, alternatywną historię i spróbuje wykombinować, co Roosevelt zrobiłby po 11 września. Zamieniam się w słuch.


Philip Roth, "Spisek przeciwko Ameryce", przeł. Jolanta Kozak, Czytelnik, Warszawa 2007, s. 392, 37,50 zł

Redakcja poleca

REKLAMA