- Już się o ciebie martwiłam.
- Spędziłam bardzo konstruktywnie te dwa dni.
- Tak?
- Tak. Poświęciłam się czytaniu interesujących książek psychologicznych. Aha. Zanim mnie o to spytasz, do Krzyśka nie pisałam. To juz 48 godzin minus 2 i dwadzieścia minut. Nie. Czekaj. Była 23,30 czyli minus 40 minut. Kurde. Nie. Słuchaj. Dobra tam , jak do ciebie zadzwonię o 23,30 dzisiaj to będzie dokładnie 48 godzin!
No więc Ania przeczytała interesujące książki. Pierwsza - "Jestem szczęśliwa bo on mnie nie kocha" dala jej wiele do myślenia. Ukazała wszystkie pozytywne strony jej obecnego życia o których na codzień się nie myśli , jak np. to, że nikt jej nie budzi chrapiąc, nie zwraca uwagi na to jak jeździ , i ogólnie nie mówi co jak kiedy i dlaczego ma robić. Wow!
Druga książka to był swego rodzaju test dla niej i dla niego , dający nieskończoną ilość skrzyżowań osobowości. I tak Ania jest "mydłem" . Czyli , ładniej mówiąc " dobrą wróżką" , która mężczyźnie którego kocha nie potrafi niczego odmówić i znosi wszystko. Dzielnie i z uśmiechem. Co więcej , sprawia jej to przyjemność, bo wie ,że dzięki temu jej mężczyzna jest szczęśliwy.
Czyli poświęca się i jeszcze się z tego cieszy. Niestety do tych poświęceń jest zdolna gdy ona kocha, a, mając wredną i chorą podświadomość zachowuje się oschle z mężczyznami którzy "noszą ja na rekach". (mydło się mydli tylko w wodzie). Wniosek: lepiej żeby była sama bo albo będzie nieszczęśliwa z idealnym mężczyzna , albo dawała szczęście komuś , kto być może tak jak ona wcale nie potrzebuje "kochającego" partnera a innego "mydła". (Bo niektórzy z nas są szczęśliwi tylko w masochistycznych związkach - to moja prywatna
uwaga.) W określeniu "mydło" chodzi o to że partner w życiu, jak- mydło w wannie wymyka się z rak, wiesz ze jest ale co złapiesz gdzieś ci umyka. (Książka pisana na początku lat 90-tych,mydla w płynie nie były takie popularne). Krzysiek natomiast wyszedł na pograniczu dwóch (taka sama ilość punktów), ale obiecałam Ani że ich nie opisze. (Jedna z osobowości zaczyna się na literkę" i się pieni).
Te dwie lektury sprawiły, że Ania stworzyła zupełnie nową, wodną, własną teorie. Na podstawie "Prawa Archimedesa" Pamiętacie ? "Na każde ciało zanurzone w cieczy działa siła wyporu skierowana ku górze i równa ciężarowi wypartej cieczy".
Czyli - tłumaczyła mi z przejęciem- jej wszystkie starania, okazywania czułości i zaangażowania na Krzyska , który " i chciałby i się boi" odniosły dokładnie odwrotny skutek. Każdy jej "krok do przodu" działa z przeciwną siłą z jego strony. Oczywiście nie od razu. Na początku mu się to podobało (samiec-łowca). Przesłało mu się podobać od kiedy byli w wodzie. Bo prawo Archimedesa wypycha w wodzie. Czyli jakimś określonym środowisku. Ich środowiskiem pewnie było jak Ania palnęła do niego per "kochanie" i tu "samiec-łowca" zamienił się w uciekające mydło.
Mnie zastanawia jedno : czy te mydlano-wodne skojarzenia maja coś wspólnego z faktem (podświadomie oczywiście) , że Krzysiek jest zodiakalnym wodnikiem.
P.S. Znalazłam to genialne zdanie , nie wiem czy pasuje , ale bardzo mi się spodobało. Wiec się podzielę : "Seks bez miłości to puste doświadczenie. Ale wśród pustych doświadczeń to jedno z najlepszych". W. Allen
Marianna Dembinska