Mała, ale jakże potężna emocjonalnie książka. To dziennik kobiety młodej, ale bardzo doświadczonej, niestety w większości przez wydarzenia złe niż dobre. To też lekcja kultury i pokory wobec własnego świata bo po przeczytaniu całości, trudno jest narzekać na własną codzienność.
Trzy dekady życia Rani Al – Baz mogłyby z powodzeniem posłużyć jako kanwa wielu seriali i książek. Niestety dramatycznych. Wychowana w Arabii Saudyjskiej, w tradycyjnej muzułmańskiej rodzinie, Rania bardzo wcześnie, podobnie jak jej rówieśnicy musiała wejść w dorosłość. Ale nie wszystko szło w zgodzie z tradycją.
Ślub, dziecko, rozwód – wszystko to stało się jej udziałem zanim jeszcze skończyła 20 lat. Zaraz potem, jako jedna z pierwszych młodych kobiet w świecie arabskim, Rania rozpoczęła pracę w telewizji, kolejnymi reportażami zwracając uwagę na problemy, ale i dumy swojego kraju. Była lubiana przez ludzi, jej twarz była znana wszystkim. To właśnie dlatego historia pobicia jej przez drugiego męża, pobicia skrajnie brutalnego i okrutnego, stała się historią publiczną, pozwalającą kobiecie na opowiedzenie światu swojej historii. Jako jedna z pierwszych w swoim kraju, Rania rozpoczęła publiczną kampanię o prawa kobiet w świecie arabskim. Kobiet szanujących swoją wiarę i jej zasady, nie będących jednak w stanie dalej znosić jawnych nierówności w stosunku do mężczyzn. Bo jak ma się wiara do braku prawa głosowania, do braku możliwości uzyskania prawa jazdy, do bycia podporządkowaną mężczyźnie w każdym, nawet najmniejszym aspekcie swojego życia?
Dziwny jest dla nas świat, gdzie kobieta wyrabiająca sobie paszport, musi poprosić o zgodę męża lub ojca. Jeszcze dziwniejszy jest ten, gdzie aby rozwieść się, mężczyzna musi jedynie odstawić kobietę (dziewczynę) do domu, uregulować sprawy z jej ojcem a jej samej wręczyć kartkę o treści „rozwiedziona”. Książka Rani Al. – Baz to w zasadzie dziennik, spokojna, często aż zdumiewająco spokojna opowieść o jej życiu, o próbie podporządkowania się wyznaczonej przez muzułmański świat roli. Niewiarygodne jest to, że mimo skrajnie traumatycznych przeżyć, Rania nie narzeka, nie pomstuje na swój los. Relacjonuje, zadziwiająco spokojnie, z pokorą przyjmując zasady swojego świata. W świecie muzułmańskiej kultury, Rania chce jednak równości. Nie chce robić rewolucji, zaprzeczać historii, wyprowadzać się ze swojego kraju. Wielokrotnie podkreśla jak ważne jest dla niej miejsce pochodzenia, religia i to, co wyniosła z domu. Swoją swoistą spowiedzią pokazuje jednak, że postęp musi nadejść nawet w te najbardziej konserwatywne regiony. Jego nie da się zatrzymać.
Ta stosunkowo krótka książka aż tchnie optymizmem. Pokazuje, że nawet z największej tragedii można znaleźć drogę wyjścia. Rania Al – Baz mogłaby z powodzeniem nauczyć wiele europejskie, często nadmiernie utyskujące na swój los kobiety. Bo i one mają siłę. Nawet jeśli jeszcze nie znalazły sposobu na jej wydobycie.