Otóż okazuje się, że wbrew pozorom niekoniecznie jest to klarowne dla wszystkich. Ludzie w to po prostu nie wierzą. Na stwierdzenie: „Twoje myśli kształtują otaczającą Cię rzeczywistość” prychają szyderczym śmiechem. Nie chcą uwierzyć, że mają wpływ na bieg wydarzeń mocą swoich własnych myśli. To jednak jest prawda...
W komputerze, jeśli podamy złe dane wejściowe, nie powinniśmy oczekiwać dobrych wyników, czyż nie? Nie oczekujemy również, że komputer nam wytłumaczy, że podaliśmy nie takie dane jak trzeba. Komputer przyjmuje to bezwiednie, co wprowadzimy to przetworzy i poda wynik taki, jaki wychodzi z podanych mu informacji. Komputer nie zastanawia się, co możemy mieć na myśli, jakie są nasze oczekiwania, jakich wyników się spodziewamy. Przyjmuje wszystko jak leci...
W naszym umyśle również istnieje taki komputer. Działający dokładnie w ten sam sposób. Przetwarza dane, które mu dostarczamy, nie zastanawiając się nad ich „właściwą” interpretacją. Czyli zgodną z naszymi (często pobożnymi) życzeniami. Ten komputer to podświadomość. Podświadomość rządząca się własnymi prawami. Bez emocji, bez dopowiedzeń, rozumnych uzupełnień. Chłodnologiczna, bezpośrednia, bezkompromisowa. Przetworzy dokładnie to, co otrzyma, produkując wyłącznie to, co powinno z tego wyjść. Innymi słowy: wprowadzisz do niej negatywy, otrzymasz negatywy. Zaczniesz myśleć pozytywnie – zaobserwujesz pozytywne wyniki.
Podświadomość kieruje naszym zachowaniem, czy tego chcemy, czy nie. Nie da się tego zanegować, poparto to licznymi badaniami. Oczywiście sam siebie człowiek pod tym kątem nie zbada, mało tego – wielokrotnie będzie twierdził, że całkowicie świadomie kontroluje swoje zachowanie. Co – nawiasem mówiąc – jest kompletną bzdurą. Tak samo jak podświadomość kontroluje nasze ruchy, krążenie krwi, oddychanie, tak samo również kształtuje nasze myśli i zachowanie w stosunku do całego świata. Potęga podświadomości jest niesamowita – wystarczy wyobrazić sobie, co by się działo, gdybyśmy świadomie musieli myśleć i kontrolować wszelkie procesy zachodzące w naszym ciele. Teraz nakazuję sercu kolejny skurcz, kolejny haust powietrza do płuc trzeba wciągnąć, podnieść nogę, poruszyć lewym palcem, mrugnąć powieką, przesunąć oko, zmarszczyć brew – a wszystkie te czynności w jednej tysięcznej sekundy. Już choćby ten maleńki przykład powinien dawać przybliżony obraz olbrzymiej pracy, jaką wykonuje podświadomość...
O ile czynności związane z naturalnym funkcjonowaniem człowieka są na stałe zapisane w podświadomości, o tyle procesy myślowe wpływające na nasze zachowanie i rzeczywistość można swobodnie programować. Swobodnie – nie znaczy jednak łatwo. Co to, to nie. Programowanie podświadomości, zwłaszcza zastałej, ukierunkowanej negatywnie, to proces długotrwały, czasochłonny i wymagający nie lada konsekwencji.
Podstawową czynnością przy rozpoczęciu pracy z podświadomością, jest zaakceptowanie faktu, że TO DZIAŁA!!! Bez zastanawiania się, w jaki sposób. Należy przyjąć do wiadomości, że zadziała. I już. Koniec, kropka. Drugim krokiem jest chęć „przeprogramowania” własnej podświadomości i uwierzenie, że to, co w niej zostanie zapisane, ukształtuje nasze zachowania i rzeczywistość nas otaczającą. Następnie możemy przystąpić do „pisania programu”.
Czynimy to poprzez afirmacje. „W psychologii pojęcie to dotyczy zazwyczaj zdań wpływających na poziom samoakceptacji. Afirmować swoją osobę to stymulować rozwój osobisty, poprzez akceptację siebie. Polega zazwyczaj na powtarzaniu pozytywnych twierdzeń na temat własnej osoby, co ma prowadzić do identyfikacji z ich treścią. Afirmacja jako psychotechnika wykorzystuje mechanizm autosugestii i medytacji w celu wzmacniania poczucia akceptacji u osoby ją stosującej”. Tyle naukowej definicji. Pora na praktyczne przełożenie tego na nasze codzienne zachowania.
Przygotowujemy sobie afirmację, pozytywne zdanie, którym będziemy „programować” podświadomość. Ważne jest, by unikać zastosowania słowa „nie”, nawet w pozytywnie zbudowanym zdaniu. Nasz wewnętrzny komputer nie rozpoznaje intencji słowa, przetwarza wyłącznie jego znaczenie dosłowne. Stąd zamiast mówić: „Nie jestem nieśmiały” wybieramy raczej „Jestem pewny siebie”. Ważne, by unikać zgubnego wpływu jakichkolwiek zaprzeczeń. Po czym je powtarzać (jak – zaraz podpowiem). W tym miejscu muszę jednak przestrzec, przed zbytnią zachłannością. Nie należy oczekiwać zbawiennych skutków, cudownej odmiany rzeczywistości w ciągu chwili, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Ludzie zaczynają programować podświadomość, po czym po tygodniu dochodzą do wniosku, że „to nie działa”. Uprzedzam – to proces, który może potrwać miesiące. Wszystko zależy bowiem od tego, na ile podświadomość jest „zatwardziała” i broni się przed zapisaniem na nowo, pozytywnymi schematami...
Jak to praktykować? Podaję dwie metody. Pierwsza, to „metoda fiszek”. Powiązana co nieco z medytacją. Otóż należy sobie przygotować zestaw kilkudziesięciu karteczek, żetonów, ogólnie drobnych przedmiotów, które można swobodnie przesuwać w dłoniach. Po czym, siedząc w pokoju, odprężając się i trzymając w ręku jedną karteczkę, wypowiadać w myśli żądaną afirmację. Następnie przełożyć, wziąć do ręki kolejną, powtórzyć zdanie. I tak do wyczerpania zapasu, w miarę potrzeby i posiadanego wolnego czasu – zrobić to jeszcze raz. Skupić się na wyobrażeniu tego zdania, „wbijać” je w podświadomość. Jeśli to możliwe – dwa razy dziennie. Rano, przed rozpoczęciem zwyczajowych czynności, wieczorem, przed położeniem się do łóżka. Systematycznie i konsekwentnie...
Druga, stosowana przeze mnie metoda, to „metoda tysiąca kroków”. Sprawdza się idealnie odnośnie osób, które dużo chodzą piechotą. W przypadku, gdy dojście do pracy zajmuje mi około dwudziestu minut szybkiego marszu, metoda ta okazała się wręcz rewelacyjna. Polega ona ni mniej nie więcej tylko na powtarzaniu wybranej afirmacji w rytm kroków. Już sam fakt, że zdanie to jest powtarzane rytmicznie – ułatwia zaprogramowanie podświadomości. I sprawdza się znakomicie. Dwadzieścia minut marszu do pracy i drugie tyle w drodze powrotnej – zapewniają znakomite skutki. Patrząc po sobie – gwarantuję, że zadziała!
Co wybrać na początek? Każdy musi sam określić, co chciałby zmienić, jak chciałby ukształtować siebie i swoją osobowość, pamiętając o zasadach podanych powyżej. Ja mogę się podzielić z Wami dwoma afirmacjami, które zmieniły moje życie. Pierwsza z nich, powtarzana przez dobre dziesięć miesięcy po drodze do pracy (sami widzicie więc, że to długi okres) brzmi: „Z każdym dniem, pod każdym względem, staję się lepszy i lepszy”. Zdanie to skutkuje bardziej przyjaznym spojrzeniem na samego siebie, akceptacji siebie takim, jakim się naprawdę jest, bez prób udawania kogoś innego. Gdy doszedłem do wniosku, że zmieniłem samego siebie na tyle, by móc przejść do innego elementu programu, wybrałem – powtarzaną do dzisiaj – kwestię: „Wszystkie zdarzenia idą po mojej myśli”. I tak faktycznie jest! Czego i Wam serdecznie życzę!!!
Rafał Wieliczko