Usłyszałam kilka dni temu w trakcie dyskusji ze znajomymi, że mam wyjątkowego pecha ze względu na to, iż muszę siedzieć w biurze w te upalne, letnie dni. Swoją odpowiedzią, wywołałam prawdziwy szok u osoby, która uraczyła mnie tym stwierdzeniem. W przeciwieństwie do Niej, ja cieszę się, że przy 30 stopniowym upale, siedzę w klimatyzowanym pomieszczeniu i nie muszę się martwić spalonymi plecami czy schodzącą z pleców skórą. Trudno uwierzyć, że istnieją ludzie, dla których jesień i zima to prawdziwe błogosławieństwo. Chcąc czy nie, ja również do tych osób należę. Latem przeżywam katusze i każdego dnia, gdy za oknem widzę jaskrawe słońce, marzę o tym, by w końcu nadeszła jesień.
Niezmiernie trudno skupić się na czymkolwiek, gdy pot się z człowieka leje strumieniami. Jestem nieszczęśliwa, gdy temperatura powietrza wynosi więcej jak 20 stopni, a w pobliżu nie ma odrobiny cienia. Każde wyjście z domu, wiąże się z walką własnego organizmu z tym co na zewnątrz. I jest to zażarta walka, w której wielokrotnie w ciągu dnia, po prostu ponoszę klęskę. Jestem stworzona do mieszkania na biegunie północnym.
Od dyskusji na temat optymalnych dla różnych osób temperatur, przeszliśmy do rozmowy na temat wypoczynku. Jakież było moje zdumienie, gdy kolega naskoczył na koleżankę bo ta, wyjeżdżając na wczasy marzy tylko o tym, by całymi dniami smażyć się na plaży. Od czasu do czasu zamoczy się w pobliskim źródełku, po czym z powrotem wraca na swój leżak i całymi dniami zażywa słonecznych kąpieli, popijając kolorowe drinki z palemką. Kolegę oburzyła Jej postawa, gdyż On podobnie jak ja, lubi aktywny wypoczynek. Tylko czy jest to powód do robienia komuś wyrzutów?
Znam ludzi, którzy wiecznie są w ruchu i nic dziwnego, że od urlopu oczekują jedynie piaszczystej plaży, wysokiej temperatury i świętego spokoju. Pewnie na ich miejscu, zrobiłabym dokładnie to samo. Tymczasem ja mam zdecydowanie monotonną pracę, więc wybierając się na urlop – nastawiam się na intensywne zwiedzanie z określonym limitem wolnego czasu, który spożytkuję według własnego uznania. Dla mnie, aktywna forma wypoczynku to najlepsze z możliwych rozwiązanie – właśnie ze względu na to, że na urlopie chciałabym doświadczyć czegoś zupełnie innego od tego, co spotyka mnie każdego dnia. Nie nadaję się do plażowania – denerwuje mnie szum fal, którego mam aż nadto, wszędobylski piasek oraz hałaśliwe dzieciaki.
Nie spodziewałam się z kolei, że mój sposób spędzania czasu, zaskoczy kogoś na tyle, by wyrazić niepochlebną opinię o takim sposobie wykorzystywania go. Ja w to, że ktoś leży godzinami na plaży przez całe dwa tygodnie pobytu na wczasach, absolutnie się nie wtrącam. Oczekuję również, że nikt nie będzie mnie potępiał za to, że uwielbiam łazić po muzeach, oglądać obrazy w galeriach i zwiedzać, zwiedzać, zwiedzać…
Umówmy się, że każdy będzie spędzał wolny czas według własnego uznania i nikt nie będzie komentował pomysłów innych. Dla jednych jest plaża i morze, dla innych góry i wspinaczki, a dla jeszcze innych otwarte muzea, galerie. Niech każdy wybierze to co lubi najbardziej i spędza swój urlop tak, jak sobie to zaplanował i wymarzył.
Życzę wszystkim, aby wrócili z tych wczasów radośni, wypoczęci i pełni zapału do pracy oraz podejmowania nowych wyzwań!
O wyższości plażowania nad włóczeniem się po muzeach
Jeśli urlop to morze czy góry? Smażenie się na plaży czy zwiedzanie?
Karolina Małgorzata Górska