Niesamowita słowiańszczyzna

Maria Janion pokazuje słowiańszczyznę jako źródło siły i odnowienia znaczeń. Nie pisze tylko o przeszłości, ale diagnozuje polską współczesność.
/ 31.01.2007 13:37
Autorytetów dziś ze świecą szukać. Ostało się ledwie kilka pomnikowych nazwisk, a i te modnie jest z hukiem atakować. Nic łatwiejszego, wystarczy kilka zdań rzuconych w telewizji. Nie wymaga to ani odwagi, ani tym bardziej jakiejkolwiek wiedzy. Autorytet Marii Janion też próbowano niedawno takim sposobem obalić, ale poza tym incydentem jej najnowsza „Niesamowita słowiańszczyzna”, tak jak na to zasłużyła, zebrała poważne, choć często mocno kurtuazyjne recenzje w prasie i była przedmiotem kilku debat telewizyjnych, które jednak, mam wrażenie, nie wyczerpały wszystkich tematów tej książki.

Janion nie pisze bowiem tylko o przeszłości, ale diagnozuje polską współczesność. Szuka przyczyn naszego dzisiejszego stanu świadomości i próbuje prowokować odnawianie znaczeń. To zresztą rola nie do przecenienia – dobrze pomyśleć, że jest ktoś, kto trzyma rękę na pulsie zmian i nieustannie podsuwa nam lustro, w którym jest i przeszłość, i teraźniejszość, po to, byśmy zaczęli myśleć o przyszłości. Co w nim widać tym razem?
Ano widać kraj o mentalności kolonialnej i postkolonialnej, który nie może się wydobyć z kompleksów wobec Zachodu i wyzbyć poczucia wyższości, pogardy dla Wschodu. Kraj, w którym narodowe symbole i kody już się mocno przetarły i zdezaktualizowały, ale w którym ciągle powraca retoryka uciemiężonej ofiary, oblężonej twierdzy i polowania na wrogów. A w dodatku to kraj, w którym coraz słabsze są spoiwa łączące społeczeństwo, co stało się widoczne zwłaszcza po śmierci Jana Pawła II. Książka kończy się w momencie, kiedy nasila się fala emigracji zarobkowej młodych ludzi. I tu właśnie Janion wskazuje na siłę odnowicielską tkwiącą w idei słowiańszczyzny.
Buduje więc opowieść alternatywną i powtarza w pewnym sensie gest romantyków upatrujących w niej mitycznego początku. A jednocześnie próbuje wyrwać słowiańszczyznę z rąk rozmaitej maści nacjonalistów, którzy wykorzystywali ją do tworzenia mitu narodowego, etnonacjonalizmu wykluczającego obcych. Janion przeciwnie – szuka w przeszłości momentów, kiedy Wschód nie był opozycją Zachodu, gdy chrześcijaństwo wschodnie i zachodnie dopełniały się. Nie jest ich wiele, razem z chrztem przyjętym w obrządku łacińskim wkroczyliśmy bowiem nieodwołalnie w krąg kultury Zachodu, jednolitej, łacińskiej i patriarchalnej.
Zazwyczaj pokazuje się moment chrztu Polski jako najjaśniejszy punkt w historii. Tu jest inaczej. A gdybyśmy tak przyjęli chrzest z rąk Cyryla i Metodego? I gdyby udało się im dopuścić język słowiański do obrządku? Janion przytacza rozmaite zalety rozwoju języka narodowego – od powszechnej alfabetyzacji po edukację kobiet. Może też chrystianizacja nie wypierałaby tak drastycznie wcześniejszych wierzeń i mitologii. Stało się inaczej – słowiańszczyzna musiała zostać wyrugowana z pamięci. Wyraźnie odczuwali to romantycy, u których jest ona źródłem grozy: jak choćby legendarna postać Masława, księcia mazowieckiego, broniącego ponoć obrządku słowiańskiego. U Krasińskiego powraca jako krwawy morderca. Słowiańszczyzna stała się niesamowita, a według Freuda niesamowite jest to, co kiedyś było znane, lecz zostało wyparte.
Zapomniana słowiańskość to też obrzęd dziadów, czyli obcowanie ze zmarłymi. Dziady niosą w sobie bowiem bliski Janion projekt kultury, który zakłada łączność żywych ze zmarłymi i projekt wspólnoty ponadnarodowej, ponadetnicznej i ponadreligijnej. I tu ma całkowitą rację – potrzeba nam nowego poczucia tożsamości, zbudowanego nie na przeciwstawieniu Europy i Wschodu, ale na łączeniu, na wielości i płynności. Ta potrzeba jest coraz bardziej paląca. Tylko czy siła odnowicielska tkwi rzeczywiście w idei słowiańszczyzny? Czym właściwie mogłaby być dla nas dzisiaj, kiedy nie mamy do niej żywego dostępu? Nas już w przeciwieństwie do romantyków ona nawet nie prześladuje – w naszej podświadomości inna zagłada, bliższa nam, jest silniejszym punktem odniesienia. Ta koncepcja rodzi więc wątpliwości, ale samo podążanie krok w krok za wykładem Janion jest jak zwykle fascynujące.

Justyna Sobolewska/ Przekrój

Maria Janion „Niesamowita słowiańszczyzna”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2006