Eros i Tanatos, popularny motyw literacki, pojawia się w najnowszej powieści Ewy Barańskiej. Nie odchodź, Julio to nie opowieść o kochankach idących za sobą do grobu, jednak miłość i śmierć odgrywają tu znaczącą rolę.
Julka nie rzuca się w oczy. To niepozorna nastolatka, która mając do wyboru towarzystwo ludzi bądź książek bez wahania wybiera lektury. Jest przeciwieństwem swojej żywiołowej, urodziwej i towarzyskiej siostry. Wszyscy traktują Julię z przymrużeniem oka, jednocześnie kpiąc z jej zainteresowań. Dziewczyna pasjonuje się kulturą starożytną i czerpie prawdziwą przyjemność ze zgłębiania swojej wiedzy.
Przełomowym momentem opowieści jest spotkanie Julii z Wiktorem. Jak można się domyślić, nastolatkę szybko oczarowuje przystojny student. Co więcej, jego również zaczyna fascynować Julia. Niestety, chłopak spotyka się z Idą – atrakcyjną, choć niezbyt błyskotliwą dziewczyną. Miłosne zawirowania zostają przyćmione wiadomością o nieuleczalnej chorobie głównej bohaterki. Z bezradnością, zwątpieniem, bólem i strachem musi sobie poradzić nie tylko Julia, ale i jej rodzice, siostra oraz Wiktor. A ich reakcje są zaskakująco różne.
Barańska z drobiazgowością opisuje leczenie pacjentów z niewydolnością nerek. Stara się przybliżyć czytelnikom codzienne życie osób skazanych na dializoterapię, na przykład tłumacząc zjawisko osmozy odwróconej czy opisując sztuczną nerkę. Czasem jednak popada w przesadę; o ile przypis wyjaśniający czym jest kapilara wydaje się uzasadniony to tłumaczenie powiedzenia przekroczyć Rubikon jest przejawem niedowierzania w intelekt czytelników.
Powieść ma wzruszać i pewnie niejednego rozczuli. Szczególnie tych, którzy w swoim księgozbiorze posiadają książki Paulo Coelho (najwidoczniej pisarz inspiruje też Ewę Barańską, bo jego słowa cytują bohaterowie Nie odchodź, Julio). Uprzedzam jednak, że lektura jest skierowana do nastolatek. Jeśli jednak lubicie bajkową naiwność – polecam.