Imchouk jest zarazem zwyczajny i niezwyczajny. Tak płaski, jak to tylko możliwe, a zarazem pofałdowany bardziej niż groty Djebel Chafour, które z zachodniej strony wydają go na podmuchy wiatru niosącego czarny, spękany żwir pustyni. Obok, dwa kroki od tego pustynnego piekła, strzela w niebo niczym płomienie soczysta i pogańska zieleń, drwi sobie z piasku, który na nią czyha, osaczając ją ze wszech stron.
Łożysko rzeki Harrath dzieli Imchouk na dwie części, podobne do księżyca w dwóch różnych fazach. Kiedy byłam mała, chcąc zobaczyć, jak płynie, zdradziecka i szydercza, siadałam często pomiędzy wybujałymi drzewami laurowymi, które falowały, gorzkie i kłamliwe na obu brzegach rzeki.
Tak jak mężczyźni w Imchouku, rzeka Harrath lubi się popisywać i ma zdolność niszczenia wszystkiego, co spotka na swojej drodze. Jej połyskliwe wody z powodu jesiennych wylewów pokrywają się pianą i robią się błotniste, wiją się serpentyną przez miasto, zanim znikną w odległej dolinie.
Ta rzeka jest nieprzyzwoita grzmiała Taos, druga żona wujka Slimana.
Wówczas nie wiedziałam jeszcze, co znaczy przyzwoitość. Widziałam tylko koguty wskakujące na kury i ogiery wspinające się na młode klacze.
Później zrozumiałam, że potworność, jaką jest przyzwoitość, narzucana jest jedynie kobietom, aby zrobić z nich uszminkowane mumie o pustych oczach.
Ta nieprzyzwoitość łożyska rzeki brzmiała jak cichy zarzut, że Imchouk ma w sobie coś z lubieżności płodnej samicy. Lubieżności, która doprowadza pasterzy do szału. Rzucają się wówczas na cokolwiek, co przypomina kobiecy tyłek, na pochwę oślicy albo dziurę w zadku kozy.
Zawsze uwielbiałam rzekę Harrath. Może dlatego, że urodziłam się w roku, kiedy wylała najokropniej. Wystąpiła z brzegów, zalała domy i kramy, wlała się do wewnętrznych podwórzy domów i do składów zboża. To właśnie ciotka Selma opowiedziała mi o tym, piętnaście lat później, siedząc na podwórzu swojego domu porośniętego dzikim winem, które wujek Sliman wyłożył marmurowymi płytami, aby pokazać, jak bardzo kocha swoją żonę.
Jej piękny dekolt podobał się dziewczynce, którą wtedy byłam, bo moje piersi dopiero zaczynały się zaokrąglać pod lekką sukienką. Ciotka Selma opowiadała, a pomiędzy wybuchami śmiechu jednym celnym ciosem miedzianego tłuczka rozłupywała zielone migdały o chropowatej skorupie. Kochała lato za to, że obfitowało w owoce, które piętrzyły się w korytarzu w wielkich koszach z wikliny, przyniesione wprost z ogrodów przez dzierżawców.
- Tego roku przez dwadzieścia jeden dni byliśmy odcięci od świata wspominała a świat obchodziło to tyle, co uwalana ziemią dupa Bornii! I co tu gadać o miesiącu miodowym? Lepiej bym zrobiła, gdybym zaczekała u swojej matki, w bezpiecznym miejscu, aż przeszłyby te listopadowe ulewy! - śmiała się hałaśliwie. - Ale byłam głupia, a twój wujek był bardzo niecierpliwy. Wyobraź sobie, jak idiotycznie musiałam wyglądać, kiedy się zjawiłam w tej zapadłej dziurze w jedwabnym, długim do samej ziemi kaftanie i w szpilkach! Wiesz, że wieśniacy z najodleglejszych wsi przychodzili mnie oglądać jak jakiegoś dziwoląga? - Pociągnęła mnie za włosy, żeby się upewnić, że nie jestem lalką. Ten kraj to jedna zacofana wiocha! Mówię ci! - dodała po chwili.
Podała mi garść białych migdałów, podsyciła ogień w koszu żarowym kilkoma ruchami wachlarza. Herbata pomrukiwała na ogniu, wkoło rozchodził się jej słodki, ciężki aromat.
- Ten nagły przybór rzeki sprawił, że ci bigoci, twoi kuzyni, dostali gorączki i halucynacji - ciągnęła dalej ciotka Selma. - Zezowaty Tijani i ten dupek Ammar ogłosili, że woda to dobra wróżba: użyźnia ziemię i oczyszcza nasze serca z grzechu. Grzech! Tylko to im na myśli! Jakbyśmy nie byli muzułmanami i jakbyśmy spędzali całe dnie na urąganiu Wszechmogącemu! Czy ci idioci uważają się za muftych(1) z Mekki tylko dlatego, że znają na pamięć trzy wersety z Koranu, o trupach, których jeszcze nie pogrzebano? Niech ospa podziurawi ich krostami! Co do innych zasrańców, to chodzili i opowiadali, że nadchodzi potop, aby nam obwieścić koniec świata. Pierdoły!
Dopóki Gog i Magog(2) mają się na baczności, dopóki ten podejrzany Antychryst nie zjawił się w Jerozolimie i dopóki Jezus, Syn Maryi, nie wrócił zrobić odrobiny porządku w tym kosmicznym burdelu, można spać spokojnie!
Pewnie, nasze okrucieństwa to policzek dla Boga, ale jakoś jeszcze się nie zdecydował wygnać nas z tego pięknego Edenu kopniakami w dupę! Bo ty, oczywiście, domyślasz się, że Eden jest tu, na ziemi? I że nie dostaniemy żadnego innego, równie pięknego nawet w najwyższych niebiosach? Niech Bóg nam wybaczy nasze okrucieństwa i głupotę.
O mało nie zsikałam się ze śmiechu, Lalla Selma była bowiem obrazowa w swoim sarkazmie i w swoich bluźnierstwach. Ona, której udało się odziedziczyć zupełnie nie wiem, jakim cudem wszechstronną wiedzę wujka, który był teologiem, nie miała sobie równych w nadawaniu każdemu jakiegoś przezwiska, z którego śmiano się w całej okolicy. Ona jedna umiała nawymyślać Bogu z szacunkiem, nigdy Go nie obrażając.
- Wiesz co? - dorzuciła ze zmarszczonymi brwiami i zamyślonym wzrokiem. - Nie wierzę w grzech. A ci, co się nim upajają, w dzień Sądu Ostatecznego będą mieli do pokazania świętym oczom Pana światów tylko sparszałe penisy jako jedyny i najobrzydliwszy grzech. Czy oni myślą, że obrzydlistwa, których dokonali za pomocą tego ochłapu mięcha, zrobią na Nim wrażenie? Ja ci mówię, te wszystkie kundle zgniją w piekle za to, że nie byli w stanie popełnić jakiegoś pięknego i szlachetnego grzechu godnego nieskończonej wielkości Boga Wszechmogącego!
Grzmiąc przeciw ludziom z Imchouku, ciotka Selma mówiła zawsze "oni". Nigdy "one". Jakby wybryki kobiet były tylko głupstwami rozśmieszającymi konstelacje gwiazd.
Poruszona zaryzykowałam pytanie, co to jest ten piękny, szlachetny grzech. Roześmiała się słonecznie jak lwica, odsuwająca łapą brązowego kociaka, którego karmi i któremu bez przerwy wylizuje łapy.
- To miłość, moje dziecko - mruknęła poważna i zamyślona. - To tylko miłość, ale ten grzech wart jest raju jako zadośćuczynienia.
1. mufti, mufty - prawnik i teolog muzułmański, wydający oficjalne orzeczenia w sprawach życia państwowego i prywatnego, związanego z islamem.
2. Gog i Magog to nazwa narodów zwiedzionych przez szatana, najeźdźcow z północy, mających uderzyć na odnowioną Jerozolimę.