Kilka tygodni temu, na dysku firmowego komputera odnalazłam w końcu folder wypełniony po brzegi roboczymi wersjami wszelkiego rodzaju publikacji i felietonów. Byłam przekonana, że znajdę tam pokrzepiający tekst o tym, że najważniejsze to mieć dystans. Niestety okazało się, że miałam pomysł na artykuł, ale nic z tego nie wyszło i w efekcie zapisałam w folderze pustą kartkę zawierającą jedynie wymowny tytuł. Nie pozostało mi więc nic innego, jak usiąść i w końcu napisać to, co miałam do napisania kilka miesięcy temu.
Gdybym miała policzyć, ile razy siedziałam przed lustrem i ryczałam z powodu ciasnej bluzki, z pewnością zabrakłoby mi palców u rąk i nóg. Tyle samo razy, podejmowałam męską decyzję i zaczynałam katować się dietami oraz intensywnymi ćwiczeniami, po których miałam ochotę wyzionąć ducha. Przy tym wszystkim, byłam głęboko przekonana, że nigdy nie znajdę normalnego faceta i nie wyjdę za mąż bo przecież żaden facet nie spojrzy na taką grubaskę.
Moja teoria legła w gruzach, kiedy wyszłam za mąż. Małżeństwo odebrało mi więc najmocniejszy argument, bowiem mój Mąż jest we mnie zakochany do szaleństwa i nie pozwala mi źle o sobie mówić. Dzięki Niemu uczę się dystansu do samej siebie i każdego dnia uśmiecham się do swojego odbicia w lustrze, zapewniając samą siebie, że nie znam fajniejszej dziewczyny, niż ta która właśnie stoi przede mną. Idiotyczne? Może i tak, ale zdecydowanie poprawia humor i naprawdę działa – nawet zimą, kiedy poczucie własnej wartości spada poniżej zera.
Zauważyłam również, że większą uwagę zwracam na uśmiechnięte dziewczyny o krągłych kształtach niż na nadęte pannice o iście wybiegowych figurach. Bo co z tego, że kobieta ma zgrabne nogi, skoro jej twarz wiecznie jest skrzywiona, a i wzrok jakiś taki bazyliszkowy? Zdecydowana większość z nas woli towarzystwo kipiącej energią i emanującej pozytywnym nastawieniem do świata „kluski” niż niezadowolonej z życia „dżagi”.
Dystans jest potrzebny, zwłaszcza wtedy gdy wybieramy się na randkę do restauracji z mężczyzną naszego życia. Wierzcie mi, dla mężczyzny nie ma nic fajniejszego niż dziewczyna, która oglądając menu nie narzeka, że mają tu tylko wysokokaloryczne potrawy i zamawiająca coś innego niż wyłącznie listek sałaty! Mam znajomego, którego do szału doprowadzają kobiety przesadnie dbające o figurę – głównie dlatego, że przy takiej to po prostu strach jeść. Nie ma dnia, ani godziny, żeby nie wytknęła Ci zawartości tłuszczu w najmniejszej nawet kiełbasce z grilla. A już najbardziej irytuje go, gdy panna w restauracji zamawia 100 g sałatki, a gdy tylko On nie patrzy, podjada mu frytki z talerza!
Tak więc dziewczyny, nie ważne ile macie wzrostu czy kilogramów. Nie jest istotne jaki macie rozmiar biustu czy kolor włosów. Najważniejszy jest dystans - dystans do samej siebie i do otaczającego nas świata. Żadna, nawet najbardziej seksowna bluzka nie sprawi, że staniemy się bardziej atrakcyjne, jeśli nie będziemy miały na twarzy delikatnego uśmiechu i tego błysku w oku, którego szuka większość facetów. Każda z Was ma w sobie to coś, trzeba to tylko w sobie znaleźć i wydobyć na światło dzienne.
Do dzieła!
Najważniejsze to mieć dystans
Dystans do siebie i otaczającego świata, to bardzo ważna sprawa. Wyprostuj plecy, uśmiechnij się i ruszaj na podbój świata!
Karolina Małgorzata Górska