Koniec roku sprzyja podsumowaniom. Media co rusz opracowują rankingi tego co w minionym roku było „naj”, przyznając symboliczne nagrody za najlepsze, najgorsze ale i za najgłupsze dokonania. Kandydatów w każdej kategorii nie brakuje. Podsumowania dokonujemy też my, chcąc w Nowy Rok wejść z przysłowiową czystą kartą. I już od pierwszego stycznia móc rozpocząć realizację postanowień noworocznych.
Nie ma przecież nikogo, kto w swoim życiu chociaż raz nie obiecywał sobie zmian. Oczywiście od magicznego 1 stycznia. Obiecujemy sobie, że w końcu przejdziemy na dietę, rzucimy palenie, zaczniemy wyrabiać się z terminami w pracy. Będziemy trzymać się z daleka od czekolady i szefa, kiedy ten jest w złym humorze. Z nieznaną w mijającym roku cierpliwością podejdziemy do teściowej. Może warto sprawdzić, czy jednak nie przemieniła się w człowieka. Zaczniemy bardziej dbać o siebie, o rodzinę, znajdziemy w końcu czas aby pobyć trochę we dwoje. Poświęcimy więcej czasu dziecku. Oszczędzimy w końcu pieniądze na wymarzoną podróż. Zrobimy remont. Nie będziemy pożyczać pieniędzy. I w tym roku żadnej stłuczki ani nawet mandatu!
Uff… Większość z tych postanowień okazuje się nie do zrealizowania już w styczniu. Na drodze stają okoliczności, złośliwość innych ale przede wszystkim nasza bardzo słaba wola. Próbujemy jeszcze wytrwać w swoim postanowieniu, usprawiedliwiając okazjonalne wpadki, potem złościmy się a w większości przypadków ulegamy. I już obiecujemy sobie, że od nowego roku… Nie ma się o co winić, w końcu większość z nas 1 stycznia stawia sobie założenia nie do zrealizowania. Zwłaszcza wszystkie na raz. Może więc warto jest potraktować przejście w nowy, młody jeszcze rok jako okazję na złożenie jednej, niekoniecznie zmieniającej całe życie obietnicy. Takiej malutkiej. Może troszeczkę większej. Jej realizacja nie przyniesie nam może rewolucyjnych korzyści, pozwoli jednak na poczucie satysfakcji. A ta wiadomo, jest bezcenna i pozwala na silniejsze podejście do kolejnych obietnic. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku. A wy co sobie postanowiliście?