"Na domiar złego" - We-Dwoje.pl recenzuje

Podobno nieszczęścia chodzą parami. Niestety, nie w przypadku Florence. Ona zawsze może liczyć na złośliwe trójki, a nawet szóstki...
/ 13.07.2010 07:43

Podobno nieszczęścia chodzą parami. Niestety, nie w przypadku Florence. Ona zawsze może liczyć na złośliwe trójki, a nawet szóstki...

Zazwyczaj to co mamy, doceniamy dopiero wtedy, gdy to stracimy. Florence wręcz przeciwnie – bardzo doceniała swoje szczęśliwe małżeństwo, wspaniałego syna, a nawet, choć nie było to szczytem jej marzeń, wspólne prowadzenie sklepu z antykami ze swoją przyjaciółką. Gdy więc pewnego dnia wspólniczka przejęła interes, a mąż po dwudziestu latach małżeństwa oznajmił jej, że jest gejem, jej świat legł w gruzach. Za namową jednej z dawnych klientek, Florence postanowiła urządzić we własnym domu herbaciarnię. Lecz gdy tylko zabrała się do wcielenia tego pomysłu w życie, los, jak się tego zresztą podświadomie spodziewała, uraczył ją kolejną porcją nieszczęścia, po którym na domiar złego przyszły kolejne.

Główną rolę w tym słodko-gorzkim teatrze życia powierzono Florence. To ona jest narratorką tej opowieści. Co jakiś czas narrację urozmaicają także inni bohaterowie. Swoje trzy grosze dorzucają pod koniec każdego rozdziału w formie osobistych wynurzeń. Są przekomiczni, ekscentryczni (zwłaszcza hippisowscy rodzice i siostra Florence), bądź całkiem normalni tak jak Will, czy Harry. Normalność w tym kontekście nie jest jednak równoznaczna z tym, że na tle innych bohaterów wypadają przeraźliwie nudno. Oj nie. To częściowe włączenie ich do narracji zaskakuje, a ponadto sprawia, że książka Sarah-Kate Lynch nabiera barw. Czytając „Na domiar złego” współczujemy poobijanej przez los Florence. Nieszczęścia, które spadają na nią mają ogromną siłę rażenia. Zastanawiamy się, czy to wszystko jest w ogóle możliwe? Czy fortuna może być aż tak kapryśna? Przecież leżącego się nie kopie! Nie popadamy jednak w czarną rozpacz. Florence nam na to nie pozwala. Okrasza to swoje gorzkie życie dużą dawką czarnego humoru, czyniąc z tej na pozór łzawej historii pierwszorzędną tragikomedię. Sprawia, że zamiast płakać, śmiejemy się.

„Na domiar złego” jest ciepłą, ujmującą, zabawną i w gruncie rzeczy bardzo optymistyczną książką. Napisana ciętym językiem historia pokazuje, że każdy dramat może być początkiem czegoś nowego, czegoś wspaniałego, że w każdej tragedii może tlić się zarzewie szczęścia. Trzeba tylko wytężyć wzrok i je dostrzec. Bo choćby życie pisało nam najczarniejsze scenariusze, nie możemy w nieskończoność ukrywać się przed światem. Życie toczy się dalej i trzeba wyjść mu naprzeciw. W przeciwnym razie może nas wiele ominąć. Książkę Sarah-Kate Lynch czyta się jednym tchem. Bez wątpienia warto po nią sięgnąć!

Redakcja poleca

REKLAMA