Banalna i przewidywalna, a jednak dobrze się tę książkę czyta. Oto czwarta część kwartetu weselnego Nory Roberts!
W czwartym tomie pt. „Miłosne przysięgi” poznajemy historię miłosną ostatniej z przyjaciółek, Parker Brown. Prowadzi ona firmę zajmującą się organizacją ślubów. Oprócz Parker, zarządzającej całym projektem, w „Przysięgach” działają jeszcze: fotografka Mac, kwiaciarka Emma i cukiernik Laurel. Razem tworzą wspaniały zespół.
Parker, zarówno w pracy, jak i w życiu prywatnym, jest zdystansowaną perfekcjonistką. Zawsze świetnie przygotowana, w jej obecności nic nie ma prawa się nie udać. Od dłuższego czasu jej myśli zapełnia Malcolm Kavanaugh, przyjaciel jej brata Dela, niegrzeczny chłopiec jeżdżący na motocyklu. Budzi on w kobiecie nieznane dotąd uczucia. Mężczyzna także wydaje się być zainteresowany „długonogą” Parker (tak ją nazywa). Między obojgiem tworzy się specyficzna więź – zainteresowania, zakochania, miłości, pożądania. Każde z nich próbuje bronić się przed tymi uczuciami na swój sposób.
Fabuła jest prowadzona znanym, standardowym torem powieści i komedii romantycznych: dwoje ludzi zakochuje się w sobie, jest pasja i namiętność, są silne uczucia, próba poznania siebie nawzajem, po jakimś czasie następuje punkt krytyczny: moment nieporozumienia między kochankami, następnie każde z nich tęskni za drugim, zdaje sobie sprawę, że to ten jedyny/ ta jedyna i żyć bez siebie nie mogą, na koniec oczywiście snują plany na wspólne „długo i szczęśliwie”. Nie inaczej jest w „Miłosnych przysięgach” – właściwie wszystkie punkty zostały spełnione w ciekawy sposób.
Dwie główne postaci powieści, Parker i Malcolm, dają się lubić. Są to bohaterowie, którzy wiedzą, czego chcą, choć jeśli chodzi o uczucie, jakie między nimi zaistniało, nie do końca potrafią odnaleźć się w nowej sytuacji. Reszta bohaterów jest raczej bezbarwna, ale mogę to wybaczyć autorce, bo większą rolę każde z nich odgrywa w poprzednich częściach kwartetu.
Interesująco jest także opisana organizacja ślubu i wesela. W Stanach Zjednoczonych przygotowanie takiej imprezy przez firmę zewnętrzną to już standard. W Polsce także powstaje coraz więcej takich firm, ale nie znajdują jeszcze tylu chętnych.
Niemniej jednak powieść jest przyjemna w odbiorze, pozwala czytelnikom (choć pewnie bardziej czytelniczkom) się odprężyć, ponieść wodze wyobraźni w przyjemne rejony dotyczące ślubu, wesela, sukien ślubnych i łzawych, ale nie kiczowatych, wzruszeń. Czyli coś, o czym marzy każda dziewczyna. Polecam Wam serdecznie tę książkę!