Kolejna część serii Gone, równie doskonała, a może nawet znacznie lepsza niż jej poprzedniczki. Doskonale stopniowane napięcie i wielowątkowy tor fabuły nie pozwalają się znudzić tą książką. Czyta się to bez wytchnienia, a pragnienie części kolejnej pozostaje ogromne. Czy naprawdę musimy czekać na kolejną część aż rok?
Wygląda na to, że niestety. W części czwartej, na Perdido Beach zapanował względny pokój. Caine jest odcięty od wszystkich na wyspie, Drake pod strażą Orca pozostaje w zamknięciu. Wszyscy mają przydzielone zajęcia, a społeczeństwo młodzieży w miarę funkcjonuje. Nie znaczy to jednak, że nie ma żadnych problemów. Kolejni mieszkańcy zapadają na grypę, ciężkiego wirusa. Nie wszyscy wychodzą z niej obronną ręką, a część dosłownie wykasłuje z siebie płuca. Nawet Lana nie jest w stanie pomóc. Na dodatek Albert zauważa, że powoli kończy się woda. Prosi Sama, aby z kilkorgiem przyjaciół udał się na poszukiwanie jeziora, które mogłoby zapewnić wszystkim kolejne miesiące bytu. Sam rusza w drogę z Taylor, Dekką i Jackiem. Chwilę po ich odejściu z aresztu ucieka Drake. Idzie prosto w stronę Ciemności. A ta już ma kolejny plan na pozbawienie wszystkich życia. Czy i tym razem uda się wygrać z wrogiem?
Książki Granta mają w sobie coś takiego, że kilkusetstronicowe tomy czyta się w oka mgnieniu. Bardzo trudnym zajęciem jest napisanie serii książek, które bez przerwy trzymałyby czytelników w ryzach napięcia. A te trzymają i to bardzo mocno! W przeciwieństwie do poprzednich części Grant nie skupia się na jednym bohaterze a lawiruje pomiędzy kilkunastoma, co rusz opisując nowe wątki. To dzięki temu nie ma najmniejszych szans na znudzenie się historią, której rozmiar może przecież przytłaczać. Grant zręcznie lawiruje pomiędzy kolejnymi motywami, stopniuje napięcie, nie szuka tanich, populistycznych rozwiązań. Jego bohaterowie nie mogą czuć się spokojnie, bo autor nie waha się uśmiercić nawet tych, którzy w poprzednich częściach stanowili integralną część całej historii. W do przeciwieństwie poprzednich części, w tych nie zabraknie też drastycznych opisów mordów, napadów, lejącej się krwi i defragmentowanych ciał. To już nie powieść dla małych dzieci i nastolatków, ale porządna, sensowna książka, którą nie pogardzą nawet dorośli wielbiciele gatunków fantasy i science-fiction. Doskonała, niezmiernie plastyczna książka. Niemalże tradycyjnie już wszystko kończy się też zapowiedzią kolejnej już części. Premiera „Strachu” zapowiedziana jest na 2012 rok. Naprawdę nie można jakoś tego przyspieszyć?