My, ludzi zachodu, żyjemy w świecie windows, co oznacza mniej więcej tyle, że wszystko sobie szufladkujemy. Dzielimy, segregujemy i układamy. Nazywamy to eufemistycznie: porządkowaniem. Tak niby jest prościej i to jest uproszczenie.
Jestem nieodrodnym dzieckiem tego systemu i niewątpliwie lubię wiele rzeczy uprościć. Właściwie wszystko upraszczam. Nie tak jak na przykład Pan Knorr, czy Pan Winiary, którzy wywar z mięsa, warzywa, przyprawy i godziny gotowania sprowadzają do odrobiny mąki, chemii ukraszonych glutamianem sodu. Aż tak źle ze mną nie jest...
Ogólnie więc ludzkość podzielono na kobiety i mężczyzn. Napisano miliony książek na ten temat, angażując nawet jakieś planety, że niby skądś ktoś jest a inny, to nie. Może i tak. Zasadniczo więc zgadzam się z tym podziałem. Gorzej, że jak raz się na coś zgodzisz, w świecie windows, kolejne okienka należą już do konkretnego zbioru i niestety w żaden sposób nie da się przeniknąć do innego zbioru. Kiedy ktoś próbuje ten zbiór zmiksować, zmienić, okazuje się, że tworzy nową jakość i to już trzeba inaczej nazwać. Dlatego w sprawach dbania o siebie są metro seksualni mężczyźni i nie ma tramwajo seksualnych kobiet.
Nie bardzo to czaję i się z tym zgadzam. Bo niby co kurde ma płeć do mycia? A no ma. Okazuje się, że mój tata, obecnie siedemdziesięciolatek, parę lat temu był metro seksualny, bo się codziennie mył, a mój sąsiad, prowadzący sklep koło salonu, wyraźnie pilnuje zasady kąpieli co sobota... niestety wyłącznie. I tak to jest.
Teraz mycie się uważa za oczywiste, w ciągu dziesięciu lat nawet ilość włosów na ciele się drastycznie zmieniła i co ciekawe, w pewnych miejscach nie wypada ich już mieć, a w innych trzeba. Idzie zgłupieć.
Myślę, że nie wszystko co wyraźnie z zewnątrz samcze, powinno jako takie być traktowane, ale też podziały takie powinny być głupie. Nie dyskutujmy sobie więcej na ten temat i pomówmy o męskich sprawach. Co jest największym problemem każdego faceta? Przetłuszczanie włosów.
Wielu chłopaków, nie szufladkując z nizin społecznych, goli sobie głowy na zero. Z punktu widzenia praktycznego, to idealne rozwiązanie, bo nie trzeba nic robić z włosami, nie trzeba myć, układać, martwić się że wypadają i na pewno nie usłyszy się w chacie, że się spędza przed lustrem więcej czasu, niż dziewczyna. To się nazywa prawdziwa eliminacja problemu...
Co zrobić, jeśli jednak chcę włosy mieć, przynajmniej na głowie? Zaczynając od początku, problem bierze się stąd, że męski organizm produkuje dużo testosteronu, który w dużym uproszczeniu pisząc, zamiast trafiać do mózgu, żebyśmy myśleli jak mężczyźni, ląduje w skórze głowy. Powoduje zaburzenia, bo krew transportując pochodne testosteronu, zajmuje te same cząsteczki, które powinny transportować tlen i substancje odżywcze. Zajmuje je i w ten sposób nie pozwala na prawidłowe odżywienie i co za tym idzie funkcjonowanie skór głowy. Zaczyna ona więc mieć zaburzone reakcje z, których najbardziej popularne, to przetłuszczanie skóry i łuszczenie naskórka, czyli łupież. Najprościej więc podwiązać sobie jaja.
Tym, którzy nie chcą stosować tej metody, proponuję parę innych rozwiązań. Można stosować szampon hiper nawilżający, bo paradoksalnie, nawilżona skóra rzadziej się przetłuszcza. Nawilżamy więc i spokój, łojotok mija. To się nazywa atopowa skóra, czyli taka która się przetłuszcza, bo się przesuszyła. Wiem, że to głupie, ale nie ja jestem naukowcem. Wiele więc skomplikowanych rozwiązań, wystarczy sprowadzić do tego prostego rozwiązania. I to działa! Czego jestem żywym przykładem.
Szampon najlepiej kupować „profesjonalny”, czyli albo u fryzjera, ale tam wciąż często bywa drogo, albo w aptece. Popularne marki, reklamujące się jako przeciw łupieżowe, szczególnie do łupieżu kosmetycznego, to też nic innego jak właśnie preparaty bardzo nawilżające.
Tym z chłopaków, którym to nie pomaga i mają wyraźnie tłustą skórę, można polecić to samo, co do skóry twarzy, czyli glinki. Firma, na której ja pracuję ma taką białą glinkę, która po prostu nakłada się na dwie, trzy minuty po myciu i spłukuje. Można po trzech tygodniach zapomnieć umyć głowę. Naprawdę działa. Nic nie swędzi, nie przetłuszcza się, nie podrażnia. Są takie maski z glinek, są specjalne oleje do skóry głowy i toniki. Wiele z nich naprawdę działa.
Napisałem jednym zdaniem: przetłuszczanie i wypadanie włosów. Tak, bo okazuje się, że aż 20 % włosów wypada na skutek przetłuszczenia. Bo na skórze mamy 845 bakterii i grzybów, które ogólnie żyją sobie, jedzą co nam się tam złuszczy, czy umrze i my je mamy w dupie, a one nas i owszem, również. Kiedy przesuwa się tłuszcz po skórze, to swędzi i się drapiemy, co podrażnia i powoduje nadżerki i ranki, potem ta skóra pod czapą tłuszczu również się poci, bo jej gorąco. Jest więc swędząco, mokro i ciepło. Bakterie i grzyby zaczynają się za bardzo namnażać, skóra się broni, no i zaczyna się łupież, my się drapiemy, to wszystko się podrażnia i zakaża. Tak wypada dużo włosów.
Tak możemy stracić dużo włosów. Oczywiście w momencie, kiedy nie odrastają one, bo testosteron nas już bombarduje od środka, nie pomoże to zbyt wiele, ale wystarczy właśnie myć włosy codziennie i pamiętać o szamponie super nawilżającym, najlepiej do skóry atopowej i naprawdę można sobie w początkowym stadium łysienia mocno pomóc. Używałem takiego mojego ulubionego szamponu i bezczelnie, zupełnie bez uzgodnienia ze mną, wziął się i skończył. Nie miałem innego pod ręką, co jest oczywiste skoro jestem fryzjerem i użyłem również profesjonalnego szamponu do kręconych włosów, czyli kompletnie nie dla mnie. Po trzech dniach, w miejscach przerzedzeń wypadły mi włosy i zaburzenia trwały ponad miesiąc. Wystarczyły trzy dni ze złym szamponem.
Kiedy wypadanie jest już naprawdę zaawansowane, warto zastosować któryś z trzech rozwiązań, zależnych od naszego stanu gotowości i poziomu problemu. Można stosować pobudzające krążenie szampon i maseczki – co zapewnia dopływ nowej krwi, która odżywi włosy, można stosować opryski czy aplikacje płynów eliminujących pochodne testosteronu z krwi dopływającej standardowo. Cząstka krwi krąży dwa lata w jednym zamkniętym układzie, jeśli więc rozłożymy testosteron, jest szansa, że się po drodze napatoczy na jakiś tlen i poprawi kondycję skóry, a co za tym idzie i włosów.
Kiedy kłopot jest już naprawdę duży, stosuje się doustne tabletki rozkładające pochodne testosteronu bezpośrednio we krwi. Ale to już hormonalna wyższa szkoła jazdy.
To na dłuższą opowieść. Co najważniejsze, włosy rosną cały czas, tylko w niedożywionej skórze osiągają milimetr, góra dwa i są przeźroczyste, dlatego się mówi o łysieniu, ale one wciąż są i sądzę, że niedługo znajdą sposób na ich odtwarzanie.
Jeżeli więc lubisz o siebie dbać, kup sobie porządne produkty dla Ciebie i nie podbieraj dziewczynie. Jeśli już się naprawdę wstydzisz, wybierz dziewczynę z podobną skórą głowy, żeby się wam produkty zgadzały.
Kiedyś mieszkałem z kumplem, a było to w czasach, gdy włosy łonowe jeszcze było ok. i złapał gnidy, czyli wszy łonowe. No i wstydził się pójść do apteki po lek. Tak na marginesie kosztuje siedem złotych i załatwia problem, więc jak masz podobny kłopot, nie zwlekaj. Pojechałem więc z nim do apteki, wieczorem, jak już było ciemno. Najpierw spiął się, że nie obok naszej chaty, potem że nie w tej aptece, bo tu dużo ludzi. W końcu pojechałem gdzieś na mocno przypadkowe osiedle i poszedłem sam. Ale tak mnie rozdrażnił, że w aptece powiedziałem: „Coś na gnidy, dla tego gościa w aucie...” Jak więc wspominałem, lepiej jest samemu sobie kupować produkty do pielęgnacji.