Tamta dziewczyna też sączyła drinka, patrząc apatycznie przed siebie. Tylko miejsce było inne, hotel Forum w Warszawie. Czy i jej życie popieprzyło się w momencie, gdy się do niej dosiadł? Ale cóż go to mogło obchodzić? Przecież nie dość, że nie znał jej imienia, to nawet nie zapamiętał jej twarzy. Cały wieczór i noc rozegrały się jak gdyby poza nim. Napił się z nią przy barze, a potem zabrali butelkę szampana i poszli do pokoju. Pamięta tylko, że była studentką, mieszkała niedaleko na stancji. Pewnie jedna z tych, które od czasu do czasu przychodzą zabawić się, wprawiając tym we wściekłość panienki robiące to za pieniądze.
Miał wtedy niezłą fazę, a to pewnie po zorganizowanej przez Benka trawce. Poza tym dobrze wiedział, co się z nim dzieje, gdy wypije na wódkę szampana. A jednak. Pamięta, jak wchodzą do pokoju. On włącza muzykę, otwiera butelkę i rozlewa po lampce. Wypijają. Ona zrzuca ze stóp pantofle, przytula się do niego i zaczynają tańczyć. Koniec. Aż do rana zero na dyskach pamięci. A zapis poranny tak zagmatwany, że może byłoby lepiej, gdyby też nie istniał.
Aleks zmarszczył brwi, po raz kolejny usiłując wszystko sobie przypomnieć. Obudził się o świcie. Jak zwykle, gdy szedł z jakąś dziewczyną do łóżka po raz pierwszy. O tej porze twardo spały. Zaczynał je delikatnie pieścić, tak subtelnie, że na ogół budziły się dopiero wtedy, gdy już w nich był. Rzadko protestowały, a jeśli nawet, to bez przekonania. Zresztą później, bez wyjątku, były pod wrażeniem, bowiem przeżycie było intensywne i szybkie. A co najważniejsze, kompletnie nieoczekiwane.
Lubił, gdy kobieta spała na boku, tyłem do niego. Tak też było i tamtego ranka. Przesuwając dłonią po jej biodrze, pomyślał, że jest podobna do Sandry Bullock. A może do Zosi, dziewczyny z liceum? Dziewczyna miała długie ciemne włosy, a jej piersi swobodnie mieściły się w dłoni. Wsunął palce w jej krocze. Po chwili była gotowa. Wszedł w nią i to było chyba najszybsze kochanie w jego życiu. Orgazm zaskoczył go swą gwałtownością. Pewnie dlatego, że nie dość, iż o poranku, to na dodatek na potężnym kacu.
Zasypiał już, gdy niespodziewanie się poruszyła. Usłyszał jej szept. Zapytała, czy nie śpi, a kiedy nie otwierając oczu mruknął coś niewyraźnie pod nosem, zaczęła mówić.
– Wiesz, śniło mi się, że byłam w holu jakiegoś wielkiego biurowca. Podeszłam do szeregu wind i wsiadłam do jednej z nich. Nie wiem, dokąd jechałam ani w jakim celu. Miałam na sobie letnią sukienkę. Winda ruszyła, wywołując przyjemne mrowienie w dole brzucha. Z zaskoczeniem uświadomiłam sobie, że jestem coraz bardziej podniecona. Obserwowałam wyświetlacz. Zatrzymała się na dwudziestym drugim piętrze, drzwi rozsunęły się i wszedłeś ty, mój kochany. Odwróciłeś mnie, poczułam twoje dłonie na biodrach i ciebie we mnie. Ojej, jak ty to zrobiłeś! Zaraz potem zniknąłeś. Wtedy weszło kilku facetów w czerni. Patrzyłam na ich odbicia w lustrze, czułam się nieswojo. Ich twarze pozbawione były wyrazu, jak maski. Tym razem winda zatrzymała się na trzydziestym pierwszym. Faceci wysiedli, jednak drzwi się nie zamykały. Dopiero wtedy oprzytomniałam i się odwróciłam. Na zewnątrz stał jakiś mężczyzna, trzymał za rękę małą dziewczynkę. Rozumiesz coś z tego? Zasnąłeś?
Milczał. Westchnęła, wtuliła się w niego i znieruchomiała. Nie rozumiał, o co chodziło w jej śnie, ale nie z tego powodu wolał udać, że śpi. Coś innego go zaniepokoiło. Nie przypominał sobie, aby którakolwiek z panienek nie obudziła się w trakcie numerka o świcie. Czyżby ta krzyczała przez sen? Poza tym powiedziała „mój kochany”. Jego umysł nie był jeszcze zdolny do logicznego myślenia, ale rozumiał, że w tej sytuacji rozmowa mogłaby być niebezpieczna. Wolał milczeć. Tyle że zanim zdołał dojść do jakichkolwiek wniosków, zasnął.
Gdy po jakimś czasie się ocknął, a jego wzrok padł na przytuloną do jego piersi dziewczynę, obudził się na dobre w trybie natychmiastowym. Rozmazany, zielono-fioletowy makijaż. Krótkie, sterczące na wszystkie strony fioletowe włosy. Wszystko to w najmniejszym stopniu nie przypominało Sandry Bullock. Ani Zosi. Co więcej, w najmniejszym stopniu nie przypominało żadnej z jego dziewczyn.
Poczuł gwałtownie nasilający się ból głowy.
– Fucking shit – wyrwało mu się.
Nie zastanawiając się ani chwili, wyswobodził się z jej objęć i wysunął z pościeli. Wstał, pośpiesznie się ubrał i wyniósł najszybciej, jak to było możliwe. Na szczęście nie przebudziła się. Jeszcze nigdy tak szybko nie wracał do Gdańska. Gnał jak wariat. Momentami wskazówka szybkościomierza zbliżała się do liczby dwieście. Pamięta, że pierwsze, co zrobił, kiedy wszedł do domu, to nalał sobie pełną szklankę wódki i ją wypił. Potem usiadł w fotelu, usiłując ustalić, co się właściwie wydarzyło. Wszystko mu się pokręciło, nawet nie był pewien, czy bzyknął tę dziewczynę, czy to był tylko sen. Uciekał stamtąd jak szczeniak, który zrobił coś okropnego. A przecież to była tylko przygoda. Wszak ona dobrze wiedziała, co robi.
On sam swoją żonę, Beatę, zdradził wcześniej wiele razy. Jednak nigdy przedtem nie przeżywał takich rozterek. Po tym zdarzeniu wziął się w garść, próbując być przykładnym mężem. Całą energię włożył w rozpoczynającą się budowę ich wspólnego domu w Sopocie.
Niestety, długo nie wytrzymał. Beata była nieustannie zaabsorbowana ich synkiem Adasiem, jego praca obfitowała w pokusy, a nie potrafił odmawiać pięknym kobietom. Kamyk się toczył. Cztery lata po nocy w hotelu Forum zeszła lawina.