Kwintesencja masochizmu

Od kilku dni chodził mi po głowie ten tytuł. Tylko nie wiedziałam "z czym go zjeść". O czym napisać? Na całe szczęście w takich podbramkowych sytuacjach, jest ktoś, kto zawsze, zawsze bez wyjątku przychodzi na pomoc. TEŚCIOWA. Nieważne czy własna czy "pożyczona" od koleżanki czy sąsiadki. Teściowa. To jest to!
/ 29.07.2007 19:49
Od kilku dni chodził mi po głowie ten tytuł. Tylko nie wiedziałam "z czym go zjeść". O czym napisać? Na całe szczęście w takich podbramkowych sytuacjach, jest ktoś, kto zawsze, zawsze bez wyjątku przychodzi na pomoc. TEŚCIOWA. Nieważne czy własna czy "pożyczona" od koleżanki czy sąsiadki. Teściowa. To jest to!

feilietonZ teściową, sprawa wygląda mniej więcej tak: jak masz dużo szczęścia - znienawidzi cię od razu. To idealna sytuacja! Pokaż jej, że się nie myli! Udowodnij, że zła z ciebie kobieta! Nie ustępuj! Rób co ty chcesz a nie co ona by chciała! Welcome in Paradise!

Nienawidzi cię....Możesz wysłać ją do diabla, z synkiem czy bez jak ci wygodniej.

Jeżeli ją wyślesz do diabła (albo i stu...) ale zdecydujesz się na zachowanie synusia, masz z głowy komentarze na temat twojej kuchni, tego że synuś jest blady, przytył, schudł, jakiś taki smutny się wydaje itp., itd. RAJ! Nie będziesz znosić docinków na temat dzieci, bo ona, jeśli cię nienawidzi raczej "z ciebie" wnuków nie będzie chciała. RAJ! Jak jednak coś urodzisz, nie będzie wchrzaniać ci się w wychowanie twojego dziecka, bo wiedzieć będzie, że z "tą co opętała "jej ubezwłasnowolnionego synusia” lepiej nie zaczynać. RAJ!

Ponoć statystyki stwierdzają, że osoby żyjące w związkach małżeńskich żyją dłużej. Pewnie tylko po to, by zrobić komuś na złość....

Kwintesencja masochizmu to...brak asertywności, zbyt dobre wychowanie, uległość "dla świętego spokoju". Tylko, że (przepraszam) cholera jasna! Tego świętego spokoju nie ma! Teściowa, jeżeli wygląda na to że cię lubi, uwierz mi na słowo: to tylko tak wygląda (w 9 przypadkach na 10) i na wyglądaniu się kończy. Lubi cię ...do czasu. Do czasu jak pierwszy raz postawisz "na swoim", do czasu jak pierwszy raz wyrazisz własną opinie, do czasu jak pierwszy raz odrzucisz zaproszenie na święta...Do czasu....

I to jest właśnie przegwizdane. Nie wiesz nigdy kiedy twój czas się skończy.

Moj tatko kochał szwagrów i szwagierki. Uwielbiał wszystkie dzieciaki w rodzinie i te sąsiadów też. Z nutką dumy w głosie mówił, że był "ze szwagrem" tu czy tam. Wyrosłam w głupim przeświadczeniu, że ta "druga rodzina" to rodzina. Guzik prawda. Chciałam kolejnych siostro-przyjaciółek. Ciotek co pieką jabłecznik w niedziele. O ma naiwności!

Mój czas, ten u niedoszłej teściowej skończył się po kilku latach (straconych?). Nie wystarczyło zawsze przytakiwać z uśmiechem i odwiedzać dwa razy w tygodniu. Nie wystarczyło ... ech nie chce mi się nawet pisać!

Moja niedoszła teściowa, świata nie widzi za moja ex poprzedniczką. Traktuje ja jak córkę. Ma prawo, ja z ową ex utrzymywałam jak najbardziej przyjacielskie stosunki (co by rodzinnej równowagi nie zachwiać....), weekendy, obiadki, święta. One (ex teściowa i ex) widują się codziennie. Mają podobne zainteresowania: najlepsza marka papieru toaletowego, wakacje na plaży i coś jeszcze ale mi umknęło.

Do zburzenia równowagi jednak doszło. Szkoda, że tak późno, ale doszło. Obrażono się na mnie, bo gdy ex podniosła na mnie glos (w towarzystwie, podczas imprezy urodzinowej...) ja się na nią obraziłam...Nawrzeszczała na mnie - zupełnie bez powodu, obrażając mnie i pośrednio mój kraj, ja udałam że nic się nie stało, co by oliwy do ognia nie dolewać...Po wyjściu powiedziałam sobie, że tej sroki więcej widzieć nie chcę (ex) no i zrobiłam źle. Z czasem doszło do mnie, że ja zawsze robiłam wszystko źle. Źle przestawiałam kwiatek, źle gotowałam (akurat!), źle serwetki kładłam na meble, moje koty były koślawe, prezenty były "nie w jej stylu", no i zbyt dobrze mówiłam po włosku.

teściowaI teraz, patrząc na to wszystko zastanawiam się, czemu artykuł "kwintesencja masochizmu" nie powstał ponad rok temu.

I...cóż...mogę sobie żartować, mogę pisać głupoty, ale bycie nieszczęśliwie zakochaną wydaje mi się najlepszą z możliwych opcji.

Tylko, że jasny gwint, wiosnę przegapiłam, na wakacje nie jadę. Pozostaje jakiś serialowy aktor (bo będą powtórki.....), i koniecznie z mamuśką która by mnie znienawidziła, bo choć raz w życiu chcę od początku wiedzieć na czym stoję!

P.S.1. Sytuacja: On (synuś), mamusia i ty. Oni rozmawiają, ty siedzisz naprzeciw "teściowej". Ona przez 30 min nawet na ciebie nie zerka. Dostaje głowoskrętu, ale na ciebie siedzącą naprzeciw nawet nie rzuca spojrzeniem. Z uśmiechem próbujesz powiedzieć jedno pieprzone zdanie. Ona zbywa cię (i wtedy na ciebie patrzy) słowami "to mnie nie interesuje". Nie interesuje ją to, że sąsiedzi pojechali na wakacje do Grecji. Odpowiada - cytuje: "Nie interesuje mnie czy i gdzie pojechali". K****, mnie też nie! Ale temat pogody został wyczerpany. I teraz uroczyście przysięgam, że ja Marianna Dembińska, zdrowa na ciele (no, może poza systemem nerwowym) i umyśle (poza mózgiem) więcej nie dam się wrobić!

A jak poznam kiedyś jakąś taką mamuśkę, odważę się wstać i spytać: "Czy ty masz jakiś problem"?

Cale szczęście odkryłam już jakiś czas temu, co trzeba zrobić, żeby nie mieć prawdziwej teściowej: NIE NALEŻY WYCHODZIĆ ZA MĄŻ.

P.S.2. Jakoś lepiej się poczułam.

Marianna Dembińska
(Rozżalona....)

Redakcja poleca

REKLAMA