Mała, bardzo magiczna książeczka, malutka objętością, wielka treścią. Nie tylko dla tych najmłodszych, ale też dla tych, którzy niezależnie od wieku czują w życiu potrzebę niezwykłych opowieści. Jedna z tych powieści, które pamięta się jeszcze długo po przewróceniu ostatniej strony.
Mało kto wie, że pierwsze powieści Carlosa Ruiza Zafona zostały zaklasyfikowane do gatunku młodzieżowego. Jak jednak można wyczytać we wstępie, pisarz chciał stworzyć opowieść, którą z przyjemnością przeczytałby każdy, niezależnie od tego czy ma lat kilkanaście lat czy też kilkadziesiąt. Taką do której chciałby wrócić i taką którą by pamiętał. I to udało mu się bez wątpienia.
Rok 1943. Aby ochronić rodzinę przed skutkami wojny, Maximilian Carver decyduje się wyprowadzić z całą rodziną z miasta. Najbardziej niechętny wyprowadzce jest 13-letni, Max, przerażony myślą rozstania ze znanym środowiskiem dużego miasta i ze wszystkimi przyjaciółmi. Kiedy jednak rodzina osiada w małej, nadmorskiej miejscowości, Max zaczyna zapominać o tęsknocie za dawnym światem. Tym bardziej, że dookoła niego, w samym domu i w okolicy zaczynają dziać się dziwne, niewyjaśnione rzeczy. Z pomocą miejscowego chłopca Rolanda i własnej siostry Alicji, Max postanawia wyjaśnić tajemnicę, która sięga wydarzeń sprzed dziesięcioleci, pewnego zatopionego statku i Księcia mgły, który daleki jest od dziecięcych wyobrażeń o dobrych czarodziejach…
Zafon wielkim pisarzem jest. Ta mała, niespełna 200stronicowa książeczka wprost przesycona jest magią. I tą literacką i tą prawdziwą, niemalże wylewającą się z każdej strony. Zafon ma jakiś niezwykły talent do tworzenia ogromnie plastycznego, niemalże prawdziwego świata i wciągania swoich czytelników w sam środek wydarzeń. To nie tylko książka dla najmłodszych. Także tych, na co dzień udających stare i zblazowane literackie wygi, „Książę mgły” wciągnie, zaangażuje i niejednokrotnie wystraszy. Wątpię iż jest osoba, której nie urzeknie niepowtarzalny klimat powieści, uzyskany prostymi, środkami literackimi, jedynie pozornie powszechnymi, w gruncie rzeczy jednak trzymającymi czytelnika w pełnej uwadze i zaangażowaniu. Kto wie, może przy równie mądrym twórcy, powstałby z tego równie ciekawy jak książka film. Na razie jednak można zachwycić się wspaniałym tekstem. I na pewno do niego wrócić, pewnie nawet po wielokroć.