"Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj" – to słowa z listu św. Pawła i życiowe motto ks. Jerzego Popiełuszki, którego wagę zaświadczył swoim życiem.
Z tradycyjnego domu, gdzie wspólnie pracowano, modlono się, otaczano miłością i szacunkiem, wyszedł młody człowiek, którego powołanie zaprowadziło do Seminarium Duchownego w Warszawie, a następnie wprost na ścieżkę męczeństwa. W czasach, kiedy klerycy musieli służyć w wojsku, a godziny spędzone na pełnych kłamliwej propagandy wykładach zamiast na modlitwie w niczym nie potrafiły zmienić ich raz podjętego wyboru, był jednym z wielu. Co sprawiło, że z cichego, wrażliwego, stojącego raczej na uboczu chłopaka, zmienił się w kogoś, kto stał się symbolem oporu, odwagi w głoszeniu Słowa Bożego, duchowej siły, pełnego charyzmy kapłana cierpiących i uciemiężonych?
Ewa K. Czaczkowska i Tomasz Wiścicki śledzą losy Jerzego Popiełuszki, pokazując, jak kształtowała się postać obdarzonego niezwykłymi przymiotami kapłana, który wyrósł ponad swoje środowisko, stając się kimś więcej niż "zwykły" ksiądz. Pierwsza część książki ukazuje życie i drogę ks. Jerzego aż do jej tragicznego, męczeńskiego końca na tamie we Włocławku, by potem szczegółowo zrelacjonować to, co działo się po ujawnieniu jego śmierci, podczas procesu sprawców, aż do beatyfikacji i trwającego procesu kanonizacyjnego..
Znajomi i przyjaciele z czasów młodości mówili, że był grzeczny, poukładany, bardzo koleżeński i serdeczny, zawsze można było na niego liczyć. W sumie – nic go szczególnie nie wyróżniało, może tyle, że zawsze pomagał innym. Potem wszystko się zmieniło. Nagle i niespodziewanie.
Zanim latem 1980 roku ksiądz Jerzy Popiełuszko zaczął pracować w kościele św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu, był duszpasterzem w czterech parafiach. W ciągu tych ośmiu lat nie wydarzyło się nic, co by zapowiadało, że stanie się postacią znaną w całej Polsce, a jego homilii bać się będą komuniści. Zmiana, jaka zaszła po 1980 roku, jak twierdzą ci, którzy znali księdza Jerzego wcześniej, była wyraźna i nieoczekiwana. /.../ –
On się po to urodził, żeby w roku 1980 zaistnieć i być świadkiem Chrystusa w tamtych czasach. Tego nie da się inaczej wytłumaczyć, jak działaniem łaski Bożej, wpływem Ducha Świętego.
– Tak widzi to ksiądz Bogdan Liniewski, przyjaciel księdza Jerzego od czasów seminarium.
Jeszcze przed Sierpniem zlecono mu objęcie opieką duszpasterską personel medyczny średniego szczebla, potem do tego grona dołączyli studenci i seniorzy, "po drodze" były też konwersatoria, w których uczestniczyli ludzie z różnych środowisk, nie tylko wierzący. Ale gdy ks. Popiełuszko został kapelanem robotników z Huty Warszawa, wszyscy poczuli, że to jest jego właściwe miejsce.
Po wprowadzeniu stanu wojennego, gdy wielu poddało się zwątpieniu, a represje były na porządku dziennym, chodził na wszystkie procesy hutników i siadając w pierwszych rzędach samą swoją obecnością dodawał im otuchy.
W tym okresie ksiądz Jerzy poznał wiele osób, z którymi dużo go dzieliło: wiek, zajęcia, środowisko, światopogląd. Łączyła ich z nimi natomiast wiara w sens "solidarnościowego" moralnego oporu, bez użycia siły wobec zorganizowanej przemocy i kłamstwa.
Zainicjowane przez niego, odprawiane na Żoliborzu u św. Stanisława Kostki comiesięczne Msze za Ojczyznę, przyciągały na nabożeństwa wielu ludzi spragnionych słów, które znaczą – tak-tak, nie-nie. Zawsze w zgodzie ze swoim sumieniem i powołaniem księdza, poczuciem sprawiedliwości i umiłowaniem prawdy, dla wielu był charyzmatycznym przewodnikiem duchowym, a jego kazania – drogowskazami w tych trudnych czasach. Uparcie mówił prawdę, wbrew groźbom i szykanom, i tej właśnie sprawie poświęcił swoje kazanie na kolejnej mszy za Ojczyznę. Opowiadał o życiu w prawdzie, czyli zgodności z sumieniem. Przypominał, że to właśnie za głoszenie prawdy Chrystus został ukrzyżowany. Mówił o cnocie męstwa, która oznacza odważne upominanie się o sprawiedliwość, wolność i miłość.
Nie godził się na próby zamknięcia mu ust i szykany władzy, coraz śmielej osaczającej jego i jego środowisko, wysuwającej żądania i próbującej coraz drastyczniejszych metod zastraszania.
Wokół niego trwała gra, w której nie chciał uczestniczyć, choć momentami czuł się rozczarowany brakiem bezwarunkowego poparcia, nigdy jednak nie posunął się do granicy nieposłuszeństwa.
Sieć, w jaką go wplątano, dawała mu szansę na ucieczkę tylko za cenę wyrzeczenia się prawdy. Ksiądz Popiełuszko, co podkreślają ludzie z nim związani, spodziewał się, że umrze, i się na to godził.
Październik 1984 roku przeorał świadomość ludzi, nie tylko wierzących, ale wszystkich, którym bliskie były te same wartości.
Niech zasady ewangelii pracy, ewangelii sprawiedliwości i miłości społecznej kierują poczynaniami wszystkich ludzi w naszej Ojczyźnie. Amen
– brzmiały ostatnie słowa nabożeństwa różańcowego, jakie wieczorem
19 października 1984 roku w bydgoskim kościele Świętych Polskich Braci Męczenników odprawił ksiądz Jerzy Popiełuszko. Dlatego ten właśnie dzień, porwania i śmierci, jest dniem wspomnienia błogosławionego.
Autorzy zaglądają na plebanie i do kościołów, gdzie ks. Jerzy głosił kazania, pokazują jego dom rodzinny i środowisko, z którego wyszedł, towarzyszą mu podczas spotkań z przyjaciółmi i pełnienia obowiązków w duszpasterstwie środowisk medycznych, przyglądają się jego posłudze wśród hutników, relacjonują nie zawsze łatwe kontakty z kościelnymi hierarchami, śledzą ogrom pracy włożonej w przygotowywanie Mszy za ojczyznę, ale i chwile wytchnienia łapane w biegu, gdy wątłe siły fizyczne wymagały natychmiastowej regeneracji.
To nie jest sucha relacja o życiu i męczeństwie, ale i przewodnik po jego rozważaniach, pozwalający śledzić, jak ten charyzmatyczny duchowny wzrastał w wieku i mądrości. Biografia kreśli obraz człowieka spójnego wewnętrznie, wiernego swojemu powołaniu aż do granic fizycznej i psychicznej wydolności, oddanego ludziom i Kościołowi, który obowiązek chrześcijańskiej posługi traktował literalnie.
Autorzy analizują także proces funkcjonariuszy SB odpowiedzialnych za zbrodnię oraz samą sentencję wyroku, ukazując, w jaki sposób dokonywano manipulacji, co pozwalało władzy realizować scenariusz ochrony osób wyżej postawionych. Obowiązywała przecież teza o samotnej grupie złoczyńców, która z własnej inicjatywy, sprzeniewierzając się etosowi zawodu, dokonała mordu i to niejako "przypadkiem", chcąc tylko postraszyć i uciszyć niewygodnego duchownego. Ewa K. Czaczkowska i Tomasz Wiścicki punktują wszelkie niekonsekwencje, zadając kłam tezie, że był to odosobniony incydent.
W książce jest także miejsce na opowieść o tym, co miało szansę powodzenia po 1989 roku – rzetelne wyjaśnienie wszystkich okoliczności śmierci ks. Popiełuszki i tuszowania odpowiedzialności za nią. Ujawniając kulisy rozgrywek i konfrontując preparowane na doraźne potrzeby wypowiedzi, relacje i "wspomnienia" osób uwikłanych w tę zbrodnię, autorzy demonstrują siłę kłamstw, z których pewnie nie da się już uwolnić. Autorzy odnoszą się także do innych niż ustalona w toku śledztwa wersji śmierci, pokazując, na jak wątłych podstawach są one oparte, przyczyniając się do rozpowszechniania teorii spiskowych niemających powiązania z faktami.
6 czerwca 2010 r. ks. Jerzy Popiełuszko został ogłoszony błogosławionym, a proces kanonizacyjny, również za sprawą cudownego uzdrowienia nieuleczalnie chorego na białaczkę Francuza F.Audelana, o czym również opowiada ta książka, zostanie najprawdopodobniej zakończony w 2018 r.
W konkluzji wśród podstawowych rysów duchowości księdza Jerzego zwrócono uwagę na pięć elementów: wewnętrzną determinację i prostotę w wyznawaniu wiary, wrażliwość na drugiego człowieka, zwłaszcza cierpiącego, kapłański charakter posługi chrześcijańsko-społecznej, ogląd problemów społecznych w perspektywie wiary oraz bezwzględną wierność Kościołowi. W wyniku procesu uznano, że:
"Sługa Boży Jerzy Popiełuszko – kapłan i duszpasterz, prowadził szlachetne życie, pełne odwagi, miłości bliźniego i całkowitego oddania się służbie Bogu i został zamęczony z nienawiści do Kościoła i wiary"