Śmierć w posiadłości Wentwaterów, bo tak owa książka jest zatytułowana, ukazuje przygodę młodej, ambitnej dziennikarki Daisy Dalrymple, która nie chcąc być na utrzymaniu swojej arystokratycznej rodziny, postanawia zarabiać na życie pisaniem o angielskich rezydencjach. Pierwsze zlecenie dostaje od redakcji prestiżowego dziennika Town and Country. Już ono zdaję się być intrygujące – okazuje się bowiem, że służbowy wyjazd do posiadłości Wentwaterów, nie kończy się jedynie na opisywaniu pięknego majątku arystokratów, ale przede wszystkim na próbie rozwiązania zagadki tajemniczej śmierci gościa rezydencji. Jak przystało na prawdziwy kryminał – jest denat, są poszlaki i oczywiście podejrzani. Problem w tym, że tych ostatnich jest całkiem sporo – w rodzinie Wentwaterów nikt nie może zostać wykluczony z kręgu potencjalnych morderców.
Jednak uparta Daisy stawia czoła zadaniu, odkładając na bok dziennikarskie plany i prowadząc śledztwo na własną rękę (przy niewielkiej pomocy przystojnego inspektora Scotland Yardu). Umiejętność logicznego myślenia dziennikarki połączona z odrobiną szczęścia pozwala odkryć prawdę i poznać prawdziwego winowajcę. Jednak, ku zaskoczeniu czytelnika – Daisy nie planuje oddać przestępcy w ręce policji. Dlaczego? Czy coś ich łączy? Na te pytania odpowiedź można znaleźć zgłębiając się w lekturze, którą – swoją drogą – czyta się lekko i przyjemnie.
Autorce książki trzeba przyznać, że doskonale potrafi budować napięcie – choć bardzo wybredni czytelnicy, mogliby to nazwać usilnym przedłużaniem akcji (trup pojawia się dopiero na 63 stronie!) lub po prostu - przynudzaniem długimi opisami. Co do tych drugich – mimo, że swoją objętością niekiedy przypominają opisy przyrody z Nad Niemnem, są w tej lekturze wysoce wskazane – to dzięki nim czytając kryminał można się przenieść do Anglii lat 20. Plastyczność i wiarygodność opisów: miejsc, wydarzeń i przeżyć sprawia, że nie tylko w posiadłości Wentwaterów, ale również w głowie czytelnika prowadzone jest śledztwo, aż do ostatnich stron lektury.
Miłośnicy kryminałów Agathy Christie czy Harlana Cobena mogą próbować dopatrywać się nawiązań do klasyków gatunku. Jednak obiektywnie należy stwierdzić, że podobieństwo widoczne jest jedynie w zachowaniu pewnych ram kompozycyjnych charakterystycznych dla każdego kryminału (tajemnicze przestępstwo, poszlaki, zwroty akcji, finał). Czy jest w tym coś złego? Choć wspomnianych zwrotów akcji jest tu niewiele i nie są szczególnie zaskakujące, trzeba przyznać, że z każdą stroną wydarzenia wyraźnie nabierają tempa – tak rozpędzonemu czytelnikowi nie pozostaje nic innego, jak tylko sięgnąć po kolejny tom przygód młodej dziennikarki. A niewielki format książki i przyciągająca szata graficzna, cóż – tylko powinny przyspieszyć tę czynność.
Autor: Anna Pe