Znany wielbicielom dwóch autorów (mi już też) agent FBI Aloysius Pendergast przywozi do tybetańskiego klasztoru Constance Greene, mając nadzieję, iż ta odzyska siłę po traumatycznych wydarzeniach z przeszłości. Mnisi niechętnie przyjmują w swoje szeregi kobiety, jednak tym razem robią wyjątek. Zwłaszcza, że chcą prosić Pendergasta o przysługę i pomoc w odzyskaniu niejakiego Azogyena, artefaktu skradzionego z ich świątyni, którego mnisi strzegą od tysięcy lat. Nikt nie wie czym ów Azogyena jest, jednak Pendergast obiecuje zgubę odzyskać. Rusza podanym przez mnichów tropem, który prowadzi go wprost na luksusowy liniowiec. Siedem dni rejsu musi wystarczyć agentowi FBI aby odnaleźć Azogyena i schwytać mordercę, bo ten nie waha się zabić wszystkich stojących na drodze do osiągnięcia jego celu.
Jeśli już przebrnąć przez pierwsze 20 stron tybetańskich (monotonnych) zwyczajów i filozofii, książka porywa. Preston i Child wiedzą co robią i co się sprawdza. Stawiają na akcję i to akcję bezustanną. Wątki zmieniają się co chwilę: kiedy już wydedukujemy winnego, nagle okazuje się, że nasza logika była całkowicie błędna. I zaczynamy poszukiwania od nowa, lawirując wśród doskonale napisanych postaci, perfekcyjnie prowadzonej opowieści i w pragnieniu jak najszybszego osiągnięcia finału, bo od tej książki naprawdę trudno jest się oderwać. To rzadka wśród autorów, ale tutaj bez wątpienia obecna zdolność niemalże fizycznego przenoszenia swojego czytelnika w środek wydarzeń. Niejednokrotnie aż ciarki przechodzą i strach czytać dalej.
Ale wyboru nie ma. Kto raz zostanie porwany w te kryminalno- sensacyjno-fantastyczne opowieści, bez wątpienia sięgnie po kolejne powieści autorów. Są/będą z nich doskonałe filmy. Kto widział Relikt wie o czym mówię. A książka jest podobno jeszcze lepsza. Zresztą już czeka na liście moich powieści do czytania.
Marta Czabała