Dramat obyczajowy. Próba ukazania różnych form tragedii, wszystko zaś oczami 13-letniej Lizzie. Dość wnikliwe studium problemu, chociaż wybór narratora mocno zawęża możliwości analizy i ogranicza wyciągane wnioski.
Zniknięcie 13-letniej Evie jest dramatem nie tylko dla jej rodziców. Kiedy dziewczynka znika bez śladu, zatrzymuje się też życie jej siostry oraz najlepszej przyjaciółki Lizzie.
To właśnie ona była ostatnią osobą, która widziała Evie i to do niej policja zwraca się o pomoc. Początkowo przekonana, że nie jest w stanie wnieść nic do śledztwa i poszukiwań, Lizzie zaczyna dokładnie analizować ostatnie tygodnie spędzone z przyjaciółką i przekonywać się, że do jej zniknięcia umknęło jej wiele dziwnych znaków. Być może jednak jest w stanie pomóc policji odnaleźć Evie.
To, co z początku wydaje się być kryminałem, stopniowo przekształca się w dramat obyczajowy, studium różnych efektów zaginięcia bliskiej osoby. To wnikliwa i bardzo emocjonalna analiza tego, jak tragedia może wpłynąć na wiele żyć, nie tylko tych najbliższych, ale też z pozoru nie zaangażowanych w wydarzenie. To też doskonały sposób na pokazanie tego jak silna może być plotka, która – odpowiednio przekazywana i podsycana – może na zawsze zmienić życie jednych, a zakończyć drugich. To obraz tego, jak rozgłaszana pogłoska może zamienić się w potencjalną prawdę, która – jeśli tylko odpowiednio wiele osób w nią uwierzy – może stać się oficjalną wersją wszelkich wydarzeń. Książka Abbott to też książka o pozorach, fikcjach, które przyjmujemy jako prawdy i uczymy się z nimi żyć, wiedząc, że prawdziwe uczucia mogłyby spowodować nieodwracalne skutki i cierpienia.
Ta mała książeczka wprost naszpikowana jest emocjami. Szkoda tylko, że Megan Abbott nie pokusiła się o zmianę narratorów. Gdybyśmy mogli „zobaczyć” dramatyczne wydarzenia z perspektywy innych uczestników historii, być może analiza całości byłaby jeszcze głębsza, a tym samym bardziej poruszająca. Tak możemy jedynie poznać wszystko z perspektywy 13latki. Poruszającej, przyznać trzeba. Dlatego to moje „ale” będzie bardzo, ale to bardzo malutkie.