Koniec świata w 2012 roku?

Pomimo tego, że większość ludzi pozostaje sceptyczna względem przepowiedni dotyczącej końca świata, to jednak jest sporo osób, które wierzą, że 21-go grudnia 2012 roku coś niezwykłego się stanie. Czy naprawdę mamy brać taką możliwość pod uwagę, czy lepiej jest w ogóle o tym nie myśleć?
/ 29.07.2010 08:13

Pomimo tego, że większość ludzi pozostaje sceptyczna względem przepowiedni dotyczącej końca świata, to jednak jest sporo osób, które wierzą, że 21-go grudnia 2012 roku coś niezwykłego się stanie. Czy naprawdę mamy brać taką możliwość pod uwagę, czy lepiej jest w ogóle o tym nie myśleć?

Najgłośniejszym atutem zwolenników teorii apokalipsy w 2012 roku jest osławiony kalendarz Majów. Cywilizacja ta znana jest ze świetnego systemu kalendarza. Przez wielu są uważani za jednych z najwybitniejszych astronomów w dziejach świata. Niektórzy ludzie wierzą, że Majowie wyznaczyli datę 21 XII 2012 r. na koniec świata. Jakże dziwne jest to wierzenie, chyba wynika tylko z jakichś apokaliptycznych marzeń, które z powodu względnego spokoju na świecie wzbudza u ludzi pragnienie chaosu. Koniec kalendarza Majów jednak nic takiego nie oznacza, bo jest to jedynie koniec 4 cyklu z kolei, po którym nastąpi ostatni już 5 cykl trwający ponad 5000 lat. Także świat nie rozpadnie się na kawałki, ludzie nie obrócą się w proch, a słońce nie pochłonie wszechświata. Lecz koniec cyklu to też nic dobrego, bo według wielu zwolenników tej teorii, oznacza to koniec naszej cywilizacji. Różne są domysły, jeden z najpopularniejszych to taki, że ziemia się przebiegunuje. Może to być także początek nasilenia wszelkiego rodzaju kataklizmów, epoki lodowcowej czy czegoś w tym stylu. Oczywiście data ta nie oznacza, nagłego końca, który nastąpi w przeciągu chwili. Oznacza ona początek, który może trwać długo, powoli zmieniając istniejący świat nie do poznania. Przetrwa garstka, pewnie tych, którzy teraz budują bunkry i tych, którzy bunkry już mają. Niektórzy także starają się określić najbezpieczniejszy region na świecie, gdzie zagłada będzie najłagodniejsza. Najprawdopodobniej to Afryka. To przecież logiczne, bo gdzie może być bezpieczniej niż w miejscu, z którego wszyscy pochodzimy.

Drugim argumentem wyznawców końca świata w 2012 roku jest przepowiednia Oriona. O niej już się trochę mniej mówi, mimo że w sumie w pewnym sensie łączy się z kalendarzem Majów. Jest tu więcej konkretów, mianowicie ona również wyznacza datę 21 XII 2012 r. Określą ją jako początek wielkich kataklizmów, które doprowadzą ludzkość do wielkiego spustoszenia, podobno nawet szwajcarski scyzoryk nie pomoże się obronić. Mars, Orion, Wenus oraz inne gwiazdy osiągną w ten dzień to samo położenie co 9792 lat przed Chrystusem. W tamtym roku miał miejsce taki sam kataklizm, jaki czeka nas za nieco ponad 2 lata. W katastrofie tej istnienie swoje zakończyła cywilizacja Atlantydów, a jak wiadomo Atlantydom nikt nie mógł podskoczyć. To najwspanialsza cywilizacja świata, która swoją wspaniałość zawdzięcza w sumie temu, że tak naprawdę nic o niej nie wiadomo, poza legendą. Kiedyś uważano, że Atlantydzi zakończyli swoje istnienie pod zalewającym ich Morzem Śródziemnym, ale teraz już się tak nie twierdzi. Teraz uważa się, że ruiny tej magicznej populacji spoczywają pod biegunem południowym – a w końcu tam nikt tego nie sprawdzi. No, ale to z kolei naprowadza znów na słynne przebiegunowanie ziemi, co w gruncie rzeczy, naukowe podstawy ma.

Ale zejdźmy na Ziemię. Ludzie teraz nie potrafią czasem trafnie przewidzieć pogody na przyszły miesiąc, a każą nam wierzyć w to, że ktoś grube tysiące lat temu, przewidział dokładnie dzień końca świata. A przepowiednia ta łączy się z tą Majów w taki sposób, że wierzy się, jakoby pozostali żyjący Atlantydzi, a uciekając w popłochu ze swojego „el dorado” trafili na wczesną cywilizację Egiptu oraz właśnie Majów, przekazując im nieznaną po dziś wiedzę (nauczyli ich między innymi astronomii). Podobno rozwiązanie na wszystkie dręczące pytania znajdują się w ukrytym archiwum u stóp Sfinksa. Musimy działać szybko, wyślijmy tam Indiana Jonesa albo innego sławnego archeologa, który zawsze dochodzi do prawdy, to na pewno uda nam się zdobyć potrzebną do przetrwania wiedzę.

Póki jednak nie znamy tych wartościowych informacji, nie znamy zaklęć, ani miejsca, w którym ukrywają się smoki, pozostaje nam mozolne budowanie wielofunkcyjnych bunkrów, które obronią nas od wszystkiego. Jeżeli jednak nie mamy funduszy, ani czasu, pozostaje nam żyć pełnią życia, a to akurat wyjdzie nam na dobre. Tylko bądźmy rozważni, tak tylko w razie czego. Nie zaciągajmy wysokich kredytów tylko po to, aby przegrać kasę w kasynie. Nie porzucajmy własnego życia, aby odkrywać Amazonie i nie róbmy nikomu krzywdy. Cieszenie się z życia jeszcze nikomu nie zaszkodziło, a nóż uda nam się jeszcze świętować nadejście roku 2013. A jeżeli ci, co myślą podobnie do mnie, okażą się ignorantami, bo koniec świata nadejdzie i tak nic nie stracą, bo... nie będzie już niczego. 

Redakcja poleca

REKLAMA