„Klub Matek Swatek”

Ewa Stec: "Klub Matek Swatek" fot. Wydawnictwo Otwarte
Nawet nie wiesz, kiedy się zakochasz. Przezabawna i romantyczna powieść Ewy Stec.
/ 27.08.2010 14:39
Ewa Stec: "Klub Matek Swatek" fot. Wydawnictwo Otwarte
Martwisz się, że Twoja córka jeszcze nie ma męża, że Twój syn wciąż jest kawalerem?
Zgłoś się do Klubu Matek Swatek – już wkrótce Twoje dziecko „przypadkowo” pozna kilka osób, w których może się zakochać. A z jedną ułoży sobie życie!

Beata – matka Anki, (ponad) trzydziestoletniej panny – postanawia działać. Korzysta z pomocy Klubu Matek Swatek.
Nie wie, że Anka już w dniu przeprowadzki do nowego mieszkania poznaje dwóch przystojnych mężczyzn. Jeden jest nią wyraźnie zainteresowany, drugi... jeszcze bardziej. Tylko czy ich intencje są szczere? I czy intrygi KMS nie zniszczą rodzących się uczuć?

Zabawna i romantyczna powieść – wspaniała rozrywka i dla matki, i córki.

O autorce:
Ewa Stec – ukończyła iberystykę, ale nie chciała zostać tłumaczką, tylko pisarką. Jej marzenie się spełniło. Uwielbia ludzi z poczuciem humoru i książki z happy endem. Takie czyta i tylko takie pisze. Klub Matek Swatek to jej trzecia powieść. Wcześniej ukazały się Romans z trupem w tle i Polowanie na Perpetuę.

Wywiad z autorką:
- „Klub Matek Swatek” to powieść, która pod płaszczem zabawnej i romantycznej opowieści porusza bardzo aktualny problem współczesnych kobiet po trzydziestce. Co było dla Ciebie inspiracją do napisania tej niezwykłej książki?

Ewa Stec: Dobrze brzmiałaby „wnikliwa obserwacja socjologiczna”, ale przyznaję, że nie musiałam aż tak bardzo męczyć się tą obserwacją. Wystarczyło posłuchać mojej mamy, która solidaryzuje się ze swoimi koleżankami zamartwiającymi się „singielstwem” własnych dzieci. Niejednokrotnie próbowałam jej wytłumaczyć, że świat się zmienia i nie wszystkie kobiety chcą mieć męża i dzieci, ale ona uparcie twierdzi, że „na pewno wszystkie chcą, tylko jeszcze o tym nie wiedzą, a jak już się dowiedzą, to może być za późno. I się zmarnują”. Cóż… Zaczęłam się zastanawiać, co by było, gdyby takie matki nagle zdecydowały się nie tylko narzekać, ale naprawdę wziąć sprawy w swoje ręce? Gdyby się zorganizowały, zaczęły intrygować, swatać po kryjomu? Przerażające, prawda? A zarazem bardzo inspirujące…

- Czy będą kontynuacje przygód „Klubu Matek Swatek”?

Ewa Stec: „Matki Swatki” dopiero się rozgrzewają. Znalazły sobie nową współpracownicę i właśnie dostały kolejne zlecenie, i to międzynarodowe! Na pewno, nie bacząc na żadne niebezpieczeństwa, ignorując wszelkie obowiązujące zasady, połączą jeszcze wiele samotnych serc. I to nie tylko w Krakowie. „Matki Swatki” wyruszą w świat.

- Kim jest Ewa Stec prywatnie? Co lubi, co ogląda, czego słucha?

Ewa Stec: Matką i żoną, która stara się żonglować dziećmi, pracą, mężem, domem, realizować siebie i nie dostać przy tym po głowie. A kiedy mi się nie udaje, kiedy tracę balans, kiedy dopada mnie depresja zimowa, letnia czy przesilenie wiosenne, zakładam dres, adidasy, zostawiam męża na pastwę dzieci i namiętnie biegam, słuchając przy tym dobrej muzyki. Podsumowując: jestem meteopatką z zacięciem sportowym. Choć muszę przyznać, ostatnio na poprawę samopoczucia zbyt często zamiast joggingu wybieram kawę i kawałek czekolady. To rzecz jasna tylko i wyłącznie wina pogody… na Wyspach ciągle pada…

- Myślę, że możemy śmiało stwierdzić, iż drugoplanową rolę w Twoich powieściach odgrywa Kraków. Jakie wspomnienia łączą się z tym miastem?

Ewa Stec: Kraków fascynował mnie, odkąd pamiętam – od pierwszej wycieczki, na którą, kiedy byłam mała, zabrali mnie rodzice. Wtedy właśnie postanowiłam, że kiedyś będę tu studiować i mieszkać. To takie marzenie, które się spełniło. Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze kiedyś wrócić do Krakowa na dłużej. I zweryfikować moje wspomnienia, które wydają się dziwnie sielankowe…

- Powiedziałaś kiedyś, że nie wykluczasz jeszcze kilku zmian miejsca zamieszkania wraz ze swoją rodziną. Czy w najbliższym czasie planujecie jakąś przeprowadzkę?

Ewa Stec: W Londynie na pewno spędzimy najbliższe trzy lata, bo tyle brakuje mojemu mężowi do skończenia specjalizacji. Potem może Australia? Nowa Zelandia? Nadal nas „nosi”, ale muszę przyznać, że odczuwamy już pewne zmęczenie emigracyjnym życiem. Brakuje nam rodziny. Polskich produktów. Od jakiegoś czasu po chleb i wędliny jeździmy specjalnie do polskiego sklepu, chociaż to daleko. Dlatego trudno mi przewidzieć, jaką decyzję podejmiemy za trzy lata. Może właśnie powrót do kraju będzie naszą najbliższą przeprowadzką?

- Czy masz jakieś szczególne preferencje, jeśli chodzi o warunki pisania. Czy piszesz pod wpływem chwili?

Ewa Stec: Pisanie pod wpływem chwili jest luksusem, który nie zdarza się często. Piszę, kiedy mam spokój, czyli wtedy kiedy dzieci są w szkole, w przedszkolu albo kiedy śpią. Natomiast wszystko to, co wpadnie mi do głowy, kiedy nie mam warunków do pracy, zawsze notuję, a następnie staram się ów pomysł czy myśl wykorzystać później.

- Jakie masz plany na najbliższy rok?

Ewa Stec: Napisać kolejny tom „Matek Swatek”.

- Jeszcze niedawno byłaś debiutantką, a „Klub Matek Swatek” to już Twoja trzecia książka. Jak się z tym czujesz?


Ewa Stec: Jeszcze wiele muszę się nauczyć. Uważam jednak, że mam wielkie szczęście, bo robię w życiu to, co lubię, i pomimo że „KMS” to już moja trzecia książka, pisanie nadal traktuję bardziej jak hobby niż pracę.

Rozmawiała Daria Strzelecka

Ewa Stec, „Klub Matek Swatek”, Wydawnictwo Otwarte, Premiera książki: 25 sierpnia 2010

Redakcja poleca

REKLAMA