Ktoś nie kojarzy Alcesta, co jest bardzo gruby i bez przerwy je? Albo pupilka pani, Ananiasza, który obrywałby wciąż w nos od Euzebiusza, gdyby nie nosił okularów? Kleofasa, co na przerwie wiecznie siedzi w klasie za karę, też nie sposób zapomnieć. Jak i Maksencjusza, Rufusa, Gotfryda, i oczywiście… Rosoła, który wciąż mówi: „Spójrzcie mi w oczy”, a wiadome, że na rosole są oka. Uwielbiam ich wszystkich. Każdego z osobna, i wszystkich razem. Nic więc dziwnego, że kolejny rok upłynie mi… pod znakiem Mikołajka!
Kilka tygodni temu we Francji zakończono nagrywanie zdjęć do filmu (fabularnego!) o przygodach Mikołajka - za kilka miesięcy, na pięćdziesiąte urodziny „Mikołajka”, odbędzie się premiera obrazu Laurenta Tirarda. Czy 9-letni Maxime Godard sprosta oczekiwaniom fanom, dowiemy się dopiero we wrześniu. Zanim jednak udamy się do kin, możemy zaprosić Mikołajka do nas.
Książek o perypetiach tej uroczej gromadki jest kilka. Serię zapoczątkowało pięć części („Mikołajek”, „Mikołajek i inne chłopaki”, „Mikołajek ma kłopoty”, „Rekreacje Mikołajka” i „Wakacje Mikołajka”), które uzupełniły dwa tomy „Nowych przygód Mikołajka”. Teraz zaś przygotowana została prawdziwa atrakcja dla fanów – dwa kalendarze na rok 2009. Oczywiście, z rysunkami Jean-Jacquesa Sempégo i zabawnymi tekstami René Goscinny’ego.
„Mikołajek. Kalendarz 2009” ma format książkowy. Każdy dzień tygodnia to jedna kolumna, w której możemy zapisywać własne notatki. Uroku dodają znane z książek obrazki, które starannie zostały dobrane do odpowiednich świąt i miesięcy. Mamy również kilka dodatkowych kartek na notatki, opowiadania na każdą porę roku, a także zdjęcia twórców tej pociesznej serii. Ciekawym pomysłem było zebranie oryginalnych, rzadko występujących imion – ile osób wie, że Sieciesław świętuje 25 sierpnia, zaś do Trofima z prezentami powinniśmy przyjść 29 grudnia? Początkowo chwilę się zastanawiałam, czy ten kalendarz nie jest zbyt dziecinny, ale… utrzymanie go w tonacji czarno-czerwono-białej nadało mu powagi. Cóż, jak żaden inny pasuje i do mnie!
Na rynku pojawił się również kalendarz ścienny z czarno-białymi ilustracjami Sempégo. Przyznaję, ma swój urok, ale minusem (jak dla mnie) jest poziomy, nie pionowy, format. Z jednej strony kolorystyka uniwersalna, z drugiej wcale nie tak łatwo gdzieś go dopasować.
Ale kusi. Wciąż jeszcze mnie kusi…
Polecam. Zarówno książki o przygodach Mikołajka (tym, co nie znają, i tym, co nie mają), jak i kalendarze. Ta seria sprawia, że wciąż uśmiechamy się do siebie pod nosem!
Anna Curyło