"Judaszowe dziecko" - We-Dwoje.pl recenzuje

To bardzo porządnie napisana książka, sensowny, nieudziwniony kryminał. Normalny, co na naszym rynku nie jest wcale codziennością. Wszystko jest w nim jak trzeba. Są sensowne postaci, świetna fabuła i koniec, który potrafi zaskoczyć. Jest dobrze. Szkoda, że takich autorek jak Carol O’Connell jest u nas na rynku tak mało.
/ 20.10.2010 09:08

To bardzo porządnie napisana książka, sensowny, nieudziwniony kryminał. Normalny, co na naszym rynku nie jest wcale codziennością. Wszystko jest w nim jak trzeba. Są sensowne postaci, świetna fabuła i koniec, który potrafi zaskoczyć. Jest dobrze. Szkoda, że takich autorek jak Carol O’Connell jest u nas na rynku tak mało.

Mało jest też na dzisiejszym rynku rzeczowych, nieudziwnionych kryminałów. Tak jakby autorzy zupełnie nie mogli się oprzeć pragnieniu dodania do swojej historii chociaż szczypty dramatu, komedii a czasami nawet science-fiction. A tymczasem są jeszcze na tym świecie czytelnicy skłonni przeczytać porządną, kryminalną historię - najlepiej morderstwa, śledztwa i znalezienia sprawcy. A wszystko ręką nie herosów, ale normalnych, całkiem zwykłych ludzi.

A tutaj, niespodzianka. Jest wszystko. Kilka dni przed Bożym Narodzeniem, ktoś porywa dwie dziewczynki. Najlepsze przyjaciółki Sadie i Gwen znikają bez śladu. Teorię ucieczki z domu obala jedynie porzucony rower oraz kurtka jednej z dziewczynek, z dziwnym grzybem pod podszewką. Rozpoczynają się gorączkowe poszukiwania. Do miasteczka przybywają służby specjalne oraz młoda psycholożka Ali, która ma swoją teorię co do tożsamości porywacza. Wśród policjantów jest też Rouge Kendall. Piętnaście lat wcześniej, jego siostra bliźniaczka została uprowadzona i zamordowana. Osądzony za morderstwo ksiądz, odbywa karę więzienia. Ali wierzy głęboko, że jest on niewinny, a przebywający wciąż na wolności morderca jest jednocześnie tym, który stoi za uprowadzeniem Sadie i Gwen. FBI woli jednak teorię porwania dla okupu. Rozpoczyna się wyścig z czasem. Tylko kto ma rację?
Dzieje się tutaj, oj dzieje. Tak sensownego, mocno osadzonego w realiach kryminału nie było już dawno. Mimo powielania dość powszechnych schematów, trudno jest autorki nie polubić. W końcu to prawdziwy kryminał!. Jest tutaj sensowna historia, gdzie kolejne wydarzenia i wnioski są wynikiem logicznej analizy, a nie nagłych inspiracji czy też widzeń jasnowidzów. Są policjanci i agenci, spierający się co do swoich teorii, w rzeczywistości jednak będący w stanie wspierać nawzajem swoje pomysły i razem wypracować rozwiązanie sprawy. Są główni i poboczni bohaterowie, ci pierwsi dźwigający swoje traumy i ból, który - oczywiście z biegiem akcji - musi znaleźć stosowne ukojenie. Są też konkretne, stosownie ograniczone opisy, dające czytelnikom obraz miasta, wstrząśniętego rozmiarem tragedii jaka się wydarzyła. Opisy miejsc nie mogą być w kryminałach za długie i zbyt kwieciste - i tutaj, na szczęście, nie są też ani na moment przesadzone.

Trudno jest się w tę książkę nie wciągnąć, nie zaangażować się w jej historię, nie poczuć presji czasu jaką czują jej bohaterowie. Trudno jest nie poczuć satysfakcji, kiedy w końcu dochodzimy do końca, końca który - mimo dopięcia wszystkich wątków - jest nas w stanie odpowiednio zaskoczyć. I to całkiem porządnie. Nie ma niedopowiedzeń, są jedynie konkrety. A jeśli to nie jest wyznacznikiem dobrej książki i równie dobrej autorki - to ja już zupełnie nie wiem co.