Duet Preston i Child jest doskonale znany każdemu wielbicielowi opowieści z dreszczykiem. To jedne z najlepiej przygotowanych teoretycznie, jedne z najlepiej poprowadzonych fabuł jakie istnieją w swoim gatunku. Panowie sprawdzają się też pisząc samodzielnie, czego doskonałym przykładem jest właśnie Głębia.
Po przeczytaniu kilkunastu już chyba książek Prestona i Childa, trudno jest myśleć o obu autorach inaczej niż w tandemie. Najnowsza z wydanych u nas książek Lincolna Childa to produkt samodzielny, chociaż - jeśli przeczytać podziękowania - Doug Preston też miał w niej swój udział bo " ... stał przy moim boku podczas pisania tej powieści i wzbogacił ją wieloma pomysłami, drobnymi i ważnymi. Nie mógłbym przesadnie ocenić jego znaczenia dla jej powstania". Tak właśnie Child podziękował swojemu "bratu z innej matki".
Ile jest zasługi Prestona można by dociekać, fakt jednak pozostaje, że Głębia to kolejna powieść, która wydaje się być gotowym produktem na film, z niemalże na tacy podanym scenariuszem do thrillera, filmu sensacyjnego z małymi elementami science - fiction. Pracownicy platformy wiertniczej na morzu Północnym rejestrują podczas rutynowego odwiertu nieznany i niewyjaśniony sygnał pochodzący spod skorupy ziemskiej. Na dnie oceanu powstaje w trybie ekspresowym naukowa stacja badawcza Głęboki Sztorm, mająca dotrzeć do źródła sygnału. Władze USA wierzą, że wkrótce odnajdą zasób wielkiej mocy i potencjalnej broni, dlatego też spieszą się, zanim sygnał zarejestrują inne, niekoniecznie przyjazne państwa. Wkrótce jednak kolejni mieszkańcy stacji zaczynają zapadać na nieznaną chorobę, której objawów nie umieją wyjaśnić lekarze z personelu. Do pomocy zostaje sprowadzony diagnosta, doktor Peter Crane. I niemalże od razu zaczyna podejrzewać, że to, z czym przyjdzie mu się zmierzyć, to coś więcej niż tylko zwykła epidemia.
Naprawdę nie rozumiem, dlaczego tylko jedna książka Prestona i Childa doczekała się do tej pory ekranizacji. Przy ogromie tandety jakie serwują nam dzisiaj kina, niemalże zbrodnią jest przegapić tak interesującą, tak wartko napisaną książkę, na dodatek opowiadającą historię, na którą do kin poszłyby tłumy. W tej książce niemalże cały czas się coś dzieje. Przez ponad 400 stron, Child prowadzi nas pewną ręką przez kolejne wydarzenia, zmienia wątki, snuje hipotezy, co rusz dostarcza nowych niespodzianek, tak abyśmy ani przez chwilę nie myśleli, że cokolwiek wiemy. I tak do samego końca. Swoją historię umieszcza w miejscu skrajnie nierzeczywistym a jednak przedstawionym tak obrazowo, że trudno jest oprzeć się wrażeniu, że sami chodzimy po ogromnej podwodnej stacji, sami przemierzamy jej korytarze, sami też rozwiązujemy tajemnice jej powstania. To ogromnie wciągająca, czasami może tylko nadmiernie teoretyzowana powieść, której nie można odłożyć na długo. To trzecia samodzielna powieść Lincolna Childa, dodam też, że trzecia równie wciągająca jak jej poprzedniczki. Dwie z nich są już w naszych księgarniach. Z dobrych źródeł wiem, że ta trzecia też wkrótce do nich dołączy.