"FBI i dziewięć kocich żywotów" Sophie Mullenheim

Jaką rolę w zamachu 11 września mógł odegrać… kot?
/ 05.11.2010 07:17

Jaką rolę w zamachu 11 września mógł odegrać… kot?

Fabian Bartolomeusz Isthoria (przydomek FBI) jest detektywem historycznym. Dzięki skonstruowanemu przez siebie wehikule może podróżować w czasie i rozwiązywać zagadki z różnych epok. Pewnego dnia do biura FBI zgłaszają się ekscentryczni klienci: ogrodnik poszukujący gatunku jabłka, które spadło Newtonowi na głowę oraz fizyk chcący dociec, kto czyhał na życie Piotra Curie. Okazuje się, że te dwie sprawy łączy tajemnicza postać kota bez ogona, niejakiego Kobalta. Ten kapryśny zwierzak wpływa na wiele istotnych wydarzeń w historii ludzkości. W zależności od wielu czynników – przychodzi na ratunek bądź przyczynia się do zguby. A jak wiadomo, każdy kot żyje dziewięć razy...

Zręcznie napisana, zgrabnie łącząca literaturę i szalony świat wyobraźni powieść, w której wszyscy szukają kota.
"Le Figaro"

Fragment książki:

Widok był fascynujący. Mógłbym tak spędzić całe godziny, ale z jakiegoś względu czułem się nieswojo. Miałem wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Na wszelki wypadek wsunąłem rękę do kieszeni spodni; moje palce zacisnęły się na malutkim pilocie do wehikułu, który pozwalał mi w każdej chwili wrócić do domu.

Nagle usłyszałem trzask gałęzi. Zamarłem. Byłem pewien, że coś się przemieszczało za moimi plecami. Odwróciłem się ostrożnie. Ani żywej duszy. Chyba, że... Kilka metrów dalej trawy kiwały się bezszelestnie. Coś pełzło w moją stronę, ukryte w roślinności. Skamieniały ze strachu, zahipnotyzowany powolnym ruchem trawy.

I nagle pojawił się on. Wspaniały i przerażający! Smilodon, tygrys szablozębny, zbierał się do skoku na posiłek, którym miałem zostać. Krew pulsowała mi w skroniach. FBI, rusz się, uciekaj – zdawał się mówić mój umysł, ale mięśnie nie reagowały. Byłem całkowicie sparaliżowany ze strachu.

Zwierzę otworzyło szeroko paszczę, jakby chcąc mi zademonstrować swoje olbrzymie kły, które błyszczały w słońcu. Ryknęło straszliwie, starając się okazać swoją moc. Ten ryk sprzątnął mu sprzed nosa posiłek, mnie zaś uratował życie – nie wiem, jakim cudem nagle oprzytomniałem i uświadomiłem sobie, że najwyższa pora na działanie. Zacisnąłem palce na pilocie.

Redakcja poleca

REKLAMA