E-przyjaźń

Internetowe znajomości. Każdy chyba, kto korzysta z sieci, takowe zawiera. Jedne są pobieżne, przelotne, płytkie, inne z kolei głębokie, długotrwałe, przeradzające się w silną nić przyjaźni. Poznajemy ludzi na czacie, poprzez własną stronę internetową, różnego rodzaju fora dyskusyjne, czy też popularne komunikatory.
/ 15.10.2008 13:54
Internetowe znajomości. Każdy chyba, kto korzysta z sieci, takowe zawiera. Jedne są pobieżne, przelotne, płytkie, inne z kolei głębokie, długotrwałe, przeradzające się w silną nić przyjaźni. Poznajemy ludzi na czacie, poprzez własną stronę internetową, różnego rodzaju fora dyskusyjne, czy też popularne komunikatory.

Te ostatnie najrzadziej, bo nową osobę przez komunikator poznajemy tylko wówczas, gdy nas zaczepi. Zazwyczaj numer na gg, tlen, skype’a czy inny dostajemy po wymianie kilku maili, postów na forum itp.

Co ciekawe – wśród niektórych osób da się zauważyć, iż takich właśnie internetowych znajomych mają więcej, niż tych obok siebie. Trudno powiedzieć, z czego to wynika. Może z braku czasu na „normalne” spotkania? Może z nieśmiałości w stosunku do nieznajomych? Łatwiej wszak z kimś „rozmawiać” klepiąc jedynie w klawiaturę, niż mówić i patrzeć prosto w twarz. Wiele osób, w momencie, gdy nie widzą natychmiastowej reakcji rozmówcy, jest o wiele śmielszych, spokojE-przyjaźńniej formułują pewne zdania, piszą coś, czego nigdy, przenigdy nie powiedzieliby wprost.
Trudno mi wyrokować za innych. Ja wiem, jak to jest u mnie. Prawda jest taka, że 90% moich znajomych stanowią ludzie z sieci. Rozproszeni praktycznie po całym kraju. Niektórych znam osobiście, niektórych jedynie jako literki na ekranie, innych mniej więcej wizualizuję sobie na podstawie przesłanych zdjęć, z innymi zaś mam jeszcze kontakt telefoniczny. I co ciekawe, z nimi wszystkimi mam o wiele więcej wspólnych tematów do rozmowy, niż ze znajomymi, którzy są obok, na wyciągnięcie ręki. Przyjaciele z sieci w jakiś niewyjaśniony sposób znajdują więcej czasu na spokojną wieczorną rozmowę, napisanie maila, czy krótki telefon niż ci będący obok. Ci, którzy są wiecznie zaganiani w swoim codziennym życiu, ci, którzy spieszą się do domu zrobić obiad, przypilnować dziecka itd. itp. Nie wiem, czy łatwiej wyrwać dla siebie kilka chwil przy komputerze na kontakt wirtualny niż spotkanie w rzeczywistości? Zapewne tak...

Co jednak wpływa na to, że te znajomości, pomimo odległości i jedynie wirtualnej obecności, utrzymują się? Myślę, że przede wszystkim szczerość obrazowania samego siebie. Jeżeli ktoś używa internetu po to, by w kontaktach z innymi ludźmi pozować na osobę, którą nie jest w rzeczywistości – jego sztuczność szybko wychodzi na jaw. Nie można zbyt długo udawać kogoś, kim się nie jest. Prędzej czy później coś nas zdradzi, coś „zazgrzyta” i stracimy zaufanie osoby po drugiej stronie monitora. Jeżeli jednak prezentujemy siebie zgodnie z prawdą, to w momencie, gdy na naszej drodze pojawi się osoba zainteresowana znajomością – utrzyma się to, a z czasem może nawet przerodzi w przyjaźń. Fakt, iż nierzadko bywa również tak, że nie znając się osobiście, a jedynie z przekazywanych sobie wzajemnie tekstów, idealizujemy drugą osobę. Zdarza się więc czasami, iż w momencie, gdy prędzej czy później dochodzi do spotkania „na żywo”, nasze złudzenia pryskają jak bańka mydlana i człowiek stoi rozczarowany...

Ja jednak święcie jestem przekonany o tym, iż jeżeli dla kogoś liczy się faktycznie znajomość, przyjaźń, to, co człowiek ma w środku, jak myśli, co czuje, kim jest – to będzie to trwać niezależnie od tego, czy przez internet, telefon, listy czy w spotkaniach twarzą w twarz. Bo naprawdę nie liczy się to, jaką ma się figurę, jak gładką buźkę, ile mięśni wyćwiczonych (nie mówię o piwnym!), lecz głównie to, co jest w głowie, w duszy, w sercu, to wszystko, co sprawia, że nawiązanych znajomości nie uważamy za stratę czasu...

Rafał Wieliczko

Redakcja poleca

REKLAMA